reklama

Nie potrzebuję terapii. Chodzę na chór

Opublikowano:
Autor:

Nie potrzebuję terapii. Chodzę na chór - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościW październiku tego roku Chór Nauczycielski Akord ZNP i SCK obchodzi jubileusz 50-lecia. To znakomita okazja, aby przedstawić wybitnych chórzystów oraz przyjrzeć się ich przygotowaniom do występów na scenie. Temat przedstawiła nam Barbara Maj - prezes chóru, która z gęsią skórką na rękach opowiada o pasji do muzyki.

Chór "Akord działa pod patronatem Związku Nauczycielstwa Polskiego i Samorządowego Centrum Kultury...

 - ZNP i SCK to instytucje, które opiekują się chórem. Dzięki nim mamy gdzie trenować, za co wyjeżdżać... Od zawsze w związku mamy swoją salę prób i to tu tak naprawdę zapoczątkowano istnienie zespołu. Pomimo że z nazwy to chór nauczycielski, to jednak nie do końca tak jest.

Członkami chóru nie są tylko i wyłącznie nauczyciele. Do grupy może dołączyć każdy, kto potrafi i lubi śpiewać. A co zrobić, żeby dostać się do chóru? Każdego chętnego czeka przesłuchanie, ale w niestresującej atmosferze, zazwyczaj przed lub po próbie. Wśród członków- nauczycieli przeważają nauczyciele muzyki.

Chór jednak cały czas się rozwija, dołączają kolejne osoby. Poprzednim dyrygentem chóru "Akord" był Paweł Lis. Prowadził go przez 32 lata. To, jak chór teraz wygląda, jak działa, co robi, to jest jego ogromna zasługa. Tyle lat pracy to ogrom prób i materiału muzycznego.  I serca włożonego w pracę całego zespołu, w każdego jego członka.

 

 Czy wszyscy chórzyści to "jedna rodzina"?

 

Chór tworzą osoby, które darzą się sympatią i wzajemnym szacunkiem. Można rzec, że wśród nich panuje rodzinna atmosfera i nic dziwnego, bo śpiewają razem wiele lat. Najdłużej w chórze śpiewa Mariola Kowalska, nauczycielka muzyki ze Szkoły Podstawowej nr 2. Co prawda jest już na emeryturze (w tym roku obchodziła swoje 70 urodziny), ale wciąż śpiewa.

 

Jak wygląda życie chórzysty?

 

 W tym roku, odkąd chór przejął profesor Grzegorz Oliwa,  życie artystyczne grupy bardzo się wzbogaciło. Jeździmy z koncertu na koncert, z próby na próbę, ciągle coś się dzieje. Niedługo będziemy mieli zaszczyt odebrać nagrodę Albertusa, tak zadecydowała kapituła. Zawsze cieszy fakt, gdy za ciężką pracą stoją sukcesy.

A pojawia się ich coraz więcej. Ostatnio grupa koncertowała z Włodzimierzem Korczem, Alicją Majewską, Olgą Bończyk, Łukaszem Zagrobelnym i z Andrzejem Wilkiem.  Mieliśmy okazję otrzeć się o tzw. "świat celebrytów". Było to bardzo ciekawe doświadczenie, wymagające od nas mnóstwa pracy, zaangażowania i koncentracji. Nowy dyrygent właśnie obchodził rok pracy z chórem. I jak to przystało na "rodzinę", fakt ten został odpowiednio uczczony. 

Chórzyści z "Akordu" mają zwyczaj świętowania wspólnie urodzin, imienin czy rocznic. Zawsze, kiedy ktoś z naszych chórzystów wychodzi za mąż czy się żeni, to może liczyć na oprawę w kościele. Czujemy się jak w rodzinie i dbamy o siebie.

Kiedyś znaleźliśmy w sieci takie motto: "Nie potrzebuję terapii, bo śpiewam w chórze". To jest szczera prawda. Jeżeli człowiek realizuje swoją pasję, robi to, co kocha, z ludźmi, którzy są fajni, sympatyczni i na których można liczyć w każdej sytuacji, radosnej czy smutnej, to to jest najfajniejsze i najprzyjemniejsze.

 

A czy hobby śpiewaka nie przeszkadza pozostałym członkom rodziny? Sąsiedzi nie stukają w ściany?

 

Jak już przychodzi czas koncertu, to u każdego chórzysty w domu rozbrzmiewa muzyka. Czy nagrana i ją odsłuchujemy, czy śpiewamy sami pod prysznicem, czy w trakcie prasowania - w każdej innej czynności domowej. Jak człowiek śpiewa czy słucha muzyki, to często ciągle rozbrzmiewa w głowie. Przed koncertem to, co mamy zaśpiewać, brzmi nam w głowie na okrągło.

Człowiek otwiera oczy rano i budzi się już z tym tekstem i melodią. A rodzina musi to znosić i tutaj wielki nasz ukłon w ich stronę. Chciałabym wszystkim członkom naszych rodzin podziękować za to, że cierpliwie to znoszą. Dzięki nim możemy realizować nasze pasje, bo gdyby oni nas nie zastąpili w domowych prozaicznych czynnościach, to życie artystyczne by upadło.

Rodziny też mają satysfakcję z tych naszych występów, bo patrząc na nas czy słuchając nas na koncertach, czują dumę.

 

Żeby ładnie śpiewać, trzeba zadbać o swoje struny głosowe.

 

 Każdy ma swój sprawdzony sposób, ale przede wszystkim trzeba dbać o higienę głosu. Gardło musi być nawilżone, a butelka wody pod ręką. W aptekach jest wiele specyfików nawilżających gardło, bardzo dobra jest witamina A+E,  kapsułkę należy rozgryźć, a olej nawilża struny głosowe.

Po wielu latach śpiewak uczy się, jak korzystać z głosu. Należy tak ustawiać głos, aby struny głosowe się nie męczyły. Jeżeli to opanujemy, to wtedy głos się nie męczy, a jak już mamy problem, bo wiadomo, że każdy może się przeziębić, technika śpiewu pomaga.

Czasami, kiedy mówię, to chrypię, a jak śpiewam, to ta chrypka znika. Mogę zaśpiewać bez tego chrypienia. Bo żeby zaśpiewać utwór, trzeba go się nauczyć, a oprócz tego trzeba nauczyć się śpiewać w tej konkretnej grupie.Nie każdy może zaśpiewać w chórze, w grupie. Czasami barwa głosu jest tak różna od reszty, że ten głos będzie zawsze słyszalny, zawsze się będzie wybijał.

Taka osoba może zaśpiewać solo, ale w chórze - już nie.Wydaje nam się, że do śpiewania potrzebny jest tylko aparat głosowy: struny, gardło i tyle. A tak naprawdę, żeby zaśpiewać, to muszą działać wszystkie mięśnie, w całym ciele. Jeśli ktoś zaśpiewa tylko gardłem, to będzie to od razu słychać.

Będzie mniej słyszalny, będzie drażliwy dla ucha. Żeby zaśpiewać pełnym głosem, trzeba zaangażować w to śpiewanie całe ciało. Od tych najmniejszych mięśni w stopach, w karku, na plecach, bardzo ważne są mięśnie brzucha, pośladki...

 

Czy można  nauczyć śpiewać kogoś, kto śpiewać nie umie?

 

To zależy od tego, czy ma słuch. Da się pracować nad techniką, nad tym, jak powinna pracować przepona, natomiast jeżeli ktoś nie ma słuchu muzycznego, nie słyszy tego dźwięku, który ma zaśpiewać, nie ma go w głowie, to nie będzie z niego śpiewaka.

Muzyk potrafi bezbłędnie rozpoznać właściwy dźwięk, powie mu o tym sam instrument. Np. skrzypek, naciskając strunę, musi słyszeć, czy zrobił to w odpowiednim miejscu, bo czasem wystarczy przesunąć o milimetr w jedną czy drugą i już dźwięk się  różni.

Śpiewacy muszą mieć dźwięk w głowie. Talent być musi. Musi być ten słuch muzyczny, poczucie rytmu jest trochę mniej ważne, ale też  jest istotne, bo jak nie czujemy rytmu, nie możemy sobie wyliczyć dokładnie, gdzie możemy zrobić pauzę albo jak długo możemy ciągnąć dany dźwięk, to  jest trudniej.

Ale kiedy śpiewamy w grupie, to razem jest już lepiej. Natomiast każdy już musi wiedzieć za siebie, czy zaśpiewał za wysoko, czy za nisko, czy niedokładnie.

 

Chór to pewnie nie tylko śpiewanie, ale i okazja, żeby przeżyć coś więcej, zobaczyć kawałek świata...

 

 Ostatnio za granicą byliśmy dwa lata temu, na Węgrzech.  Jest to współpraca miast partnerskich Tam też jest chór nauczycielski, tylko żeński. Oprócz tego chóru działają tam inne zespoły. Mamy taką współpracę, że oni przyjeżdżają do nas, myśmy byli u nich.

Biorą w tym udział również oba chóry Towarzystwa Śpiewaczego "Melodia". To bardzo ciekawe doświadczenie, choć bardzo trudno jest się dogadać, ale miło wspominamy te nasze wzajemne odwiedziny. Byliśmy dwukrotnie w Niemczech na koncertach, w Austrii... Wszystkie takie wyjazdy to integracja zespołu, i coś zobaczymy, zwiedzimy, a równocześnie promujemy śpiewanie, miasto i kraj za granicą.

W najbliższej przyszłości, w styczniu, wybieramy się do Francji.  Będziemy kolędować w polskiej szkole, polskim kościele. Spędzimy kilka dni w Paryżu.

 

Ile trwa przygotowanie do koncertu?

 

To zależy od tego, jaki to koncert i ile będzie na nim utworów. Im większy koncert, więcej utworów, tym więcej trzeba ćwiczyć. Zależy to też od jakości tych utworów.

Są piosenki, które łatwo się zapamiętuje, łatwo się śpiewa,  a są utwory trudniejsze, gdzie linia melodyczna jest trudniejsza i  wymaga wielu powtórzeń. Im ktoś dłużej śpiewa z zespole, im większe ma doświadczenie, tym jest mu łatwiej.

 

Jakie utwory najczęściej śpiewa chór "Akord"?

 

Różne, przeróżne. Są pieśni religijne, pieśni ludowe, mamy też piosenki popularne, które możemy usłyszeć w radiu. Ostatnio braliśmy udział w wydarzeniu "Kolbuszowski spleen", gdzie śpiewaliśmy piosenki Maanamu.

Do mieleckiego chóry dojeżdżają osoby właśnie z Kolbuszowej, z Radomyśla, nasz dyrygent dojeżdża ze Strzyżowa. Te wszystkie nasze więzi, przyjaźnie sprawiają, że jak człowiek zacznie, to trudno mu z tym skończyć. Mimo różnych przeciwności, czy to drogowych, czy pogodowych - jeździ się na próby.

 

Czy chórzyści denerwują się czasami i rzucają nuty w kąt?

 

Z piosenkami jest jak ze wszystkim w życiu - kiedy zobaczymy coś po raz pierwszy, to wydaje się trudne. Zaczynamy jednak nad tym pracować i z upływem czasu wszystko staje się łatwiejsze. Jak jest utwór czterogłosowy, to każdego głosu uczy się osobno?

Uczymy się swojej części, jeszcze nie mamy w uchu całości i wydaje nam się, że ten kawałek to taki sobie jest, nic ciekawego. A w momencie, kiedy wszystkie głosy się połączą ze sobą, usłyszymy całość, to pojawia się gęsia skórka. Taka muzyka działa i na umysł, i na emocje, i na serce... Kto tego nie spróbował, ten nie wie. W czasie prób nie wszyscy członkowie śpiewają naraz.

Każda grupa po kolei uczy się małych fragmentów piosenki, by potem połączyć je w całość. Kilka taktów, soprany, alty, tenory i basy i łączymy. To żmudna praca. Czasem, jak jest utwór wpadający w ucho, to nauczymy się go w ciągu jednej próby. A czasem pracujemy kilka, kilkanaście prób.

Trudność utworu zależy od kompozytora. Są tacy, którzy tak składają akordy, że nie wpadają one tak łatwo w ucho. Trzeba się dobrze wyuczyć, żeby ten akord zaśpiewać. Zazwyczaj to współcześni kompozytorzy tak piszą, a dawna muzyka jest częściej oparta na klasycznych akordach.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE