reklama

Andrzej Jaskot - Szkoda, że mamy dzisiaj pieniądze ale nie mamy Ekstraklasy [Wywiad]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Archiwum Korso

Andrzej Jaskot - Szkoda, że mamy dzisiaj pieniądze ale nie mamy Ekstraklasy [Wywiad] - Zdjęcie główne

Andrzej Jaskot - wychowanek Stali Mielec | foto Archiwum Korso

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportZapraszamy na rozmowę z Andrzejem Jaskotem - wychowankiem Stali Mielec, byłym piłkarzem także takich klubów jak Aluminium Konin, Hutnik Kraków, Widzew Łódź, Zagłębie Lubin, czy Olimpia Poznań, byłym reprezentantem Polski, ostatnim polskim strzelcem hat-tricka w barwach biało-niebieskich na poziomie Ekstraklasy, zdobywcą Superpucharu Polski, Wicemistrzostwa Polski oraz finalistą Pucharu Polski - o między innymi sytuacji mieleckiego klubu po spadku, o Krystianie Getingerze, czy o poprowadzonym przez Andrzeja Jaskota meczu, jako selekcjoner!
reklama

Szymon Markulis - Spotykamy się po spadku Stali Mielec, jak Pan może się do niego odnieść? Co na nim zaważyło?

Andrzej Jaskot - Przede wszystkim czuję żal, że do tego doszło, że jako miasto i kibice musieliśmy tego doświadczyć, ponieważ między Ekstraklasą, a 1. Ligą jest duża przepaść. Moje zdanie jest takie, że łatwiej jest się utrzymać, meczów musisz wygrać mniej, niż gdy musisz ograć większość przeciwników gdy chcesz awansować.

Na pewno na tym spadku zaważyły czynniki sportowe, ale przede wszystkim pewne ruchy, które zaczęły kruszyć coś, co z roku na rok się cementowało. W poprzednich sezonach udawało się utrzymywać za sprawą bardzo dobrych i kluczowych interwencji bramkarzy jak Mateusz Kochalski czy Bartosz Mrozek. Jakub Mądrzyk miał kilka dobrych interwencji, ale w tych kluczowych meczach zawodził. Uważam, że wszystko zaczęło iść jednak w złym kierunku w momencie zmiany trenera Kamila Kieresia na Janusza Niedźwiedzia. Oczekiwania na pewno były wtedy duże, bo ciągle wracano do dobrych czasów Adama Majewskiego, do jego stylu gry, ale to nas zgubiło. Z moich rozmów z Kamilem czy otoczeniem i z moich własnych obserwacji widziałem, że drużyna za trenera Kamila Kieresia miała w sobie taki spokój wewnętrzny - czy przegrywali, czy tracili bramki to grali bez układu nerwowego i widać było pewność oraz przekonanie w grze całej drużyny. 

reklama

Przy okazji tej zmiany została wtedy naruszona struktura szatni, czyli to, co jest najważniejsze. To, co się dzieje dookoła klubu - warunki i pieniądze - nie mają aż tak dużego znaczenia jak to, jaka jest atmosfera i co dzieje się w szatni. Zostało to wtedy według mnie naruszone. Później przyszedł trener Janusz Niedźwiedź i jego różne dziwne decyzję jak ta o posadzeniu na ławce Mateusza Matrasa, czyli jednego z najbardziej wartościowych zawodników Stali z ostatnich lat. Patrząc na liczby i ilość strzelonych przez Piotra Wlazło i Ilie Szkurina bramek, w ofensywie opieraliśmy się na obrońcy (Wlazło - 10 bramek w zeszłym sezonie, Szkurin - 5 red.), którego wkład w ofensywę kosztował natomiast wiele w defensywie co prowadziło do spóźnionych interwencji czy fauli. Z przodu zatem opieraliśmy się na obrońcy, a w bramce mieliśmy bramkarza, który potrafił coś obronić, ale nie dawał takich interwencji, które dałyby punkty. Bez sensu było porównywanie Kamila Kieresia do Adama Majewskiego, mieliśmy dobry skład, mieliśmy wszystko poukładane, prezes Klimek powiedział także kiedyś, że nawet ptasiego mleka w klubie nie brakowało, no ale nie o to w piłce chodzi, możesz mieć wszystko, ale jeśli nie masz tego spokoju w drużynie to nie masz nic. 

reklama

Myśli Pan, że te zawirowania przed sezonowe jak konflikt prezes - Tomasz Poręba, prezes - Leandro, mogły mieć jakiś wpływ na drużynę? 

Myślę, że mogły mieć wpływ pośredni, ale nie bezpośrednio na drużynę, a tylko na to co wokół niej i nie miały tak dużego znaczenia, jak to, co działo się wewnątrz zespołu i szatni. Uważam, że te ruchy, które doprowadziły do tego, że szatnia się rozbiła to te rzeczy, które były w środku, jak sprawa Getka na przykład. To widzimy także dziś na przykładzie reprezentacji, możesz mieć świetnych piłkarzy ale jeśli nie masz dobrze scementowanej szatni to nie masz drużyny. My mieliśmy tę drużynę, na tą ligę ona była coraz bardziej stabilna, coraz pewniej grała z każdym sezonem, mimo że czasami o włos się utrzymywaliśmy i opatrzność musiała nad nami czuwać. Były też wyraźne aspekty sportowe jak bramkarze, którzy byli topowi w skali całego sezonu, mieliśmy też topowych napastników jak Ilia Szkurin, Fabian Piasecki czy Said Hamulić - którego zresztą powinniśmy wtedy zatrzymać w klubie i jeszcze więcej korzyści by to przyniosło obydwu stronom, ponieważ miał szansę na króla strzelców, mógłby zagrać w reprezentacji i już wtedy z innego pułapu byłby sprzedawany. Oczywiście zarobiliśmy fajne pieniądze, ale w piłce trzeba patrzeć na coś, czego jeszcze nie widać w szerszym wymiarze sportowym, a nie tylko na to co widać i jest policzalne tu i teraz. Szkoda, że mamy dzisiaj pieniądze ale nie mamy Ekstraklasy. 

reklama

Jest się Pan w stanie zgodzić z prezesem Klimkiem, że Stal spadła przez tak naprawdę dwa mecze - zremisowany z Zagłębiem Lubin i przegrany z Lechią Gdańsk w końcówce sezonu?

To za mało obiektywne, by to tak podsumować, te dwa mecze są wynikiem procesu, który trwał. Jeśli jesteś silnie zbudowany psychicznie to nie dopuszczasz do tych strat punktów jak wtedy. Ivan Djurdjević nie miał czasu, aby wiele zmienić i na wiele wpłynąć, na przykład na przygotowanie Jean-Davida Beauguela, którego wpuszczasz w Gdańsku i widzisz co się dzieje. Ivan Cavaleiro pokazał super jakość przy swoim minimalnym przygotowaniu, ale koniec końców nie dało nam to utrzymania. Wyniki tych meczów są sumą wypadkową tego co się działo po drodze. 

A skoro już to o transferach mowa to chciałbym zapytać, czy bardziej w minionym sezonie zawiodły nietrafione transfery, czy raczej nieskuteczne zmiany na stanowisku trenerskim?

Jeśli w tak krótkim okresie jest tak dużo zmian trenerskich to pokazuje, że nie ma stabilizacji. Za Kamila Kieresia było kilka słabszych meczów, ale nie było takiej sytuacji, że groziła nam degradacja i uważam, że ta zmiana nie była potrzebna. Potem bierzesz trenera, który ostatnio nie miał wyników, a na końcu trzeba zmieniać jeszcze raz, bo się okazuje, że jest jeszcze gorzej niż było - ktoś odpowiada za te decyzje. Nie zawsze będzie dopisywało nam szczęście, kiedyś to się wyczerpuje, nam się wyczerpało właśnie teraz, a konsekwencją tych złych decyzji jest spadek z ligi. Tak jak już mówiłem, przy pierwszej zmianie została naruszona struktura, ten spokój, który wytwarzał trener Kamil Kiereś ze swoimi asystentami. 

reklama

W jednym ze swoich tekstów pisałem, że Stal Mielec zatraciła się troszeczkę w tym, jaka chce być. Najpierw był trener Kiereś, czyli pragmatyk, później trener Niedźwiedź, czyli ideowiec, a na końcu trener Djurdjević, czyli raczej pragmatyk, ale właściwie czy na pewno? 

Na pewno jest takim trenerem, jakim był zawodnikiem, będzie stawiał na cechy wolicjonalne, na pracę nad charakterem swoich piłkarzy. Moment zatrudnienia Ivana był z perspektywy czasu przeciągnięty, można to było zrobić jeszcze przed przerwą na kadrę i na pewno ten czas by jakoś wykorzystał. Teraz nie dziwi mnie też co się dzieje, czyli to odmładzanie zespołu, ponieważ z młodszymi piłkarzami łatwiej się pracuje, łatwiej nimi jakoś kierować. 

Decyzja o kontynuowaniu współpracy z Ivanem Djurdjeviciem ma sens?

Ma sens, bo takie pewnie było założenie, zatrudniając Ivana. Walczymy o Ekstraklasę, ale jeśli się nie uda no to mamy młodego głodnego trenera (który dobrze sobie radził w 1. ligowym Chrobrym red.) tak, który dobrze sobie tu radził w przeszłości. Nie wydaje mi się jednak, że było przy jego zatrudeniu takie stuprocentowe przekonanie, że walczymy o wszystko tylko to było takie rozbicie z asekuracją. Okej, gramy na remis i zobaczymy, a trzeba zawsze grać o zwycięstwo. To był taki ruch, że jeśli dojdzie do spadku no to jest trener, który ma to doświadczenie 1. Ligowe oraz także krótkie Ekstraklasowe. To na pewno jest wszystko duża niewiadoma dla wszystkich jak to będzie, czy ci zawodnicy się ze sobą zgrają, jeżeli będą jednak w podobnym wieku no to jest większe prawdopodobieństwo, że wytworzy się dobry klimat i atmosfera w drużynie, a na bazie tego to zapali. Na pewno będzie bardzo trudno, ta liga jest mocno konkurencyjna i nie łatwo jest z niej awansować.

Drużyna przechodzi przebudowę, wielu graczy żegna się z klubem, a wśród tej grupy między innymi wychowanek Stali Krystian Getinger - to dobra decyzja według Pana? 

Dla mnie to decyzja dziwna, bo nie znam przyczyn, dlaczego do niej dochodzi. No ale coś wewnątrz musiało o tym decydować, że Krystian nie grał już nawet w tych ostatnich meczach. W momencie gdy walczysz o utrzymanie, a masz człowieka, który się tutaj wychował no to jego akcent powinien być na boisku. Tu powinno być jego miejsce do grania, nawet patrząc na jego historię i to, że był w kilku klubach, a dopiero w Stali się mu udało. To jednak jest zawód, jeżeli jeszcze możesz grać i zarabiać pieniądze no to to jest rzeczywistość. Można patrzeć sercem i rozumem, a ja sam będąc wychowankiem wiem w ile rzeczy człowiek serce wkładał no bo to jest jego dom tu się wychował. Dla mnie ta sytuacja jak mówiłem, jest dziwna, nikt się nie spodziewał raczej, że w taki sposób się to odbędzie. 

Wielu kibiców widziało Krystiana ewentualnie gdzieś w przyszłości w jakiejś roli w strukturach klubu. 

Do takiej kontynuacji, przejścia w trenowanie jakichś grup młodzieżowych powinno tu dojść. To jest pewien kapitał, pewna inwestycja, coś, czego jeszcze nie widać, ale coś, co może się w przeciągu kilku lat spłacić. Tego doświadczenia się nie da przeliczyć - tak jak emocji. Będę używał więc przy tej sytuacji słowa „dziwne” nie wnikając w szczegóły tej sprawy. Muszą stać za tym wszystkim jednak jakieś mocne powody, dlaczego do tego rozstania dochodzi. 

Kierunek transferowy, który obrała Stal, czyli piłkarze młodsi z niższych polskich lig jak 23-letni Kamil Odolak, 19-letni Piotr Kowalik itp., to dobra droga czy ze względu na wymagania tej ligi, zarząd powinien szukać bardziej doświadczonych graczy?

Nigdy jeszcze same młody wilki nie pociągnęły w takim długofalowym procesie wyniku same. Najlepsze w takiej sytuacji jest połączenie, wyważenie zespołu 80:20/70:30 - musisz mieć to doświadczenie - jakie mają Maciej Domański czy Piotr Wlazło, oni to już po prostu mają. Młody będzie więcej miał w sobie głodu, będzie więcej biegał, ale nawet w takim obyciu w szatni, w reagowaniu na trudne sytuacje no to powinien być ten kontrast zachowany. Ci doświadczeni zawodnicy zawsze mogą być także takim przedłużeniem roli trenera na boisku.

W tym sezonie celem podstawowym będzie utrzymanie czy myśli Pan, że awans jest realny? 

Bez względu na to co mi ktoś mówił, że nie będę grał w piłkę na przykład, to mnie to jeszcze bardziej nakręcało do tego, żeby grać. Łatwiej jest się utrzymać, mniej tych spotkań trzeba wygrać wracając nawet do wątku tych dwóch spotkań, o których mówił prezes Klimek. Natomiast przede wszystkim tu się musi wszystko zgrać, zwłaszcza sportowo. Jeżeli będzie chemia w drużynie między zawodnikami a trenerami, no to tym wszystkim młodym zawodnikom będzie się lepiej grało, ale jak będzie? Nie wiadomo. 

Przechodząc do Pana osoby, od niedawna jest Pan ambasadorem jeśli dobrze rozumiem, platformy „Mam trenera” - do kogo jest ona skierowana i jak funkcjonuje?

To platforma, na której domyślnie trenerzy z każdej dyscypliny sportu mogą założyć swój profil, aby hipotetycznie Pan chcący potrenować squasha w Krakowie, wchodząc na aplikacje, mógł tam znaleźć trenera od squasha i umówić się na taki trening. Założeniem jest, aby w jednym miejscu mieć dostępnych trenerów ze wszystkich dyscyplin - nie tylko personalnych fitness, ale także na przykład z żeglarstwa czy łucznictwa. Na profilach trenerów wypisane będą ich kwalifikację, to jak wyglądają ich treningi itp., a potem ludzie na bazie tego będą mogli na taki trening się umówić. Jest to platforma dla młodych trenerów chcących się troszkę wypromować, ale też oczywiście dla tych troszkę starszych jako takie narzędzie do pomocy dla nich. No i ja jako osoba związana ze sportem jestem tego ambasadorem. 

Ostatnio poprowadził Pan mecz jako selekcjoner na stadionie Legii Warszawa…

Tak! Samozwańczy selekcjoner…

No właśnie, kto był inicjatorem takiego wydarzenia, jak do tego doszło i w ramach czego dokładnie? 

W tamtym roku ZPKP (Związek Polonijnych Klubów Piłkarskich) zaprosił Reprezentacje Gwiazd Piłkarzy Polskich na Tournée do Stanów Zjednoczonych. Krzyszot Roszak, który jest prezesem tej organizacji, w rewanżu zaprosił ZPKP na taki minirewanż przy okazji turnieju dla dzieci na stadionie Legii Warszawa na mecz pokazowy. Zważywszy, że grałem w USA w kilku polonijnych klubach, czy też reprezentacji na Igrzyskach Polonijnych w Warszawie, Artur Kurasiewicz (prezes Stali Mielec New York) spytał, czy czasowo jestem dostępny i czy nie chciałbym wystąpić, ucieszyło mnie to ponieważ odświeżył się wtedy w głowie ten mój amerykański czas gdy tam grałem. Skontaktowaliśmy się z Tomkiem Wachowiczem - szefem całej eskapady - a później zostałem zaproszony już oficjalnie do reprezentacji. Tuż przed samym meczem zebraliśmy się kółeczku i rzuciłem hasło - „Kto ma papiery trenerskie ręka w górę!” - tylko ja i jeden jeszcze kolega się odezwaliśmy, ale padło na mnie i tak stałem się selekcjonerem tej grupy. Do meczów podchodziliśmy z kilkoma hasłami jak - “Hej! Hej! USA!” - czy - “Na boisku najszybsza jest piłka i my nią gramy i wygrywamy, a oni biegają” - oraz - “Nasze rzuty rożne, są zawsze groźne!”

Tydzień później odbył się także turniej oldboyów, który zorganizował Mariusz Śrutwa w swoim pałacyku na Mazurach, na który przyjechały drużyny oldboyów Ruchu Chorzów, Polonii Bytom, miejscowa drużyna z Orzysza oraz właśnie nasza i tam także prowadziłem tę ekipę. Fantastyczny czas i atmosfera, dużo żartów, masa wspomnień, świetne wydarzenie, szczególnie ten turniej dla dzieci w Warszawie, gdzie nawet drużyna ze Skopania się pojawiła. Mariusz zorganizował nam wszystko perfekcyjnie łącznie z rejsem po mazurskich jeziorach. 

Czyli do CV poza byciem piłkarzem i trenerem może Pan dopisać sobie także posadę selekcjonera! 

Teraz po zwolnieniu Michała Probierza na naszych grupach w mediach społecznościowych rzuciłem hasło - „No teraz to ja mam swoją reprezentację, zajęty jestem!”. 

Ostatnie pytanie zatem - pierwszy mecz nowego sezonu Stal Mielec zagra z Wisłą Kraków. Chciałby się Pan zabawić w wytypowanie wyniku? 

Ciekawa sprawa - z Wisłą debiutowałem w Ekstraklasie, z Wisłą strzeliłem jedyne bramki w Ekstraklasie w Mielcu, z Wisłą także po raz ostatni zagrałem w Ekstraklasie. Wisła zatem to jest taka moja klamra. W tym meczu na pewno będzie żywiołowo, życzę sobie, żeby było 3:0 dla Stali Mielec - tak jak w momencie gdy strzelałem te pierwsze bramki - szkoda jednak, że ten mecz odbędzie się w ramach 1. Ligi, a nie Ekstraklasy, obydwa kluby zasługują na więcej. 

Rozmawiał Szymon Markulis

 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo