reklama
reklama

Ksiądz z Mielca oskarżony o molestowanie dziewczynek. Ofiary przerywają milczenie

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Canva.com

Ksiądz z Mielca oskarżony o molestowanie dziewczynek. Ofiary przerywają milczenie - Zdjęcie główne

Ich 9-osobowa grupa należała do "ulubienic", przychodziły do księdza na plebanię. | foto Canva.com

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościDramatyczne wspomnienia, które przez dziesięciolecia były skrywane w ciszy, dziś wychodzą na światło dzienne. Dziewięć kobiet z Mielca z rocznika 1975 zdecydowało się ujawnić traumatyczne doświadczenia. Ksiądz C., który przez lata pełnił posługę w mieleckiej parafii, miał molestować małe dziewczynki.
reklama

Przerwane milczenie po latach

Dziś już dorosłe kobiety postanowiły opowiedzieć swoje historie po śmierci duchownego, który zmarł w styczniu 2025 roku. Ich wspomnienia są przerażające – w rozmowie z dziennikarką Gazety Wyborczej opowiedziały o molestowaniu, które miało miejsce na plebanii i w ich własnych domach. Jedna z kobiet wspomina, jak ksiądz dotykał ją w intymnych miejscach, inna opowiada o scenie, która miała miejsce podczas zajęć religii w domu katechetycznym.

reklama

– Ksiądz nas obmacywał, jeździł ręką po całym ciele, między nogami – relacjonuje jedna z ofiar.

Kobiety po latach doszły do wniosku, że milczenie nie może trwać wiecznie. Ich opowieści rzucają nowe światło na postać księdza C., który przez lata cieszył się zaufaniem i szacunkiem wśród wiernych.

Zabawa w chowanego i manipulacja dziećmi

Jak opowiadają kobiety, ksiądz stosował różne sposoby, aby zdobyć ich zaufanie i oswoić z bliskością. Wykorzystywał pretekst „zabawy w chowanego”, podczas której zamykał dzieci w pomieszczeniach na plebanii. Tam dochodziło do molestowania. Zapraszał dziewczynki również po lekcjach religii pod pozorem poprawiania zeszytów czy oceniania ich pracy.

reklama

– Czasem kazał nam przychodzić samej, czasem w dwie osoby. Siedział blisko, dotykał, czasem sadzał na kolanach, tłumacząc, że to tylko ojcowska troska

– wspomina jedna z ofiar.

Miał cały arsenał sztuczek. Umiał wzbudzić zaufanie, potrafił zaangażować nas w ciekawą rozmowę i jednocześnie obmacywać piersi. Pamiętam jego ręce pod moją koszulką. Powiedział: "O, ty nie masz jeszcze takich cycuszków, jak koleżanka". Albo jeździł rękami po moich biodrach, zjeżdżał w kierunku rozporka, rozmawiając przy tym i śmiejąc się. Robił to jakby bezwiednie, opowiadając przy tym dowcipy i różne ciekawostki

- opowiada jednak z kobiet.

Jego zachowanie było początkowo subtelne, stopniowo jednak przeradzało się w otwarte nadużycia. Niektóre z dziewczynek nie rozumiały, co się dzieje – dopiero po latach zrozumiały, że były ofiarami wykorzystywania seksualnego.

reklama

Brak reakcji Kościoła i instytucji

Jak się okazuje, jedna z ofiar próbowała szukać sprawiedliwości. Zgłosiła sprawę do tarnowskiej kurii oraz prokuratury, jednak nie podjęto żadnych działań. Po latach postanowiła napisać list do Watykanu, ale i tam nie znalazła wsparcia.

– Nie dostałam żadnej propozycji pomocy – ani psychologicznej, ani materialnej. Na każdym etapie grali na czas, wielokrotnie musiałam domagać się odpowiedzi. Czułam się lekceważona

– mówi jedna z kobiet.

Wstrząs po śmierci duchownego

Po śmierci księdza C. w styczniu 2025 roku wiele osób wyrażało żal i podziw dla jego pracy duszpasterskiej. Marszałek województwa podczas pogrzebu określił go jako „niestrudzonego, pełnego mądrości i pasji, oddanego Bogu i ludziom kapłana, którego szanowało i podziwiało wielu”. To właśnie wtedy w ofiarach księdza na nowo odżyły dawne rany.

reklama

– Kiedy zobaczyłam, z jakim żalem ludzie zareagowali na śmierć księdza C., wszystko się we mnie zagotowało

– przyznaje jedna z kobiet.

Dlaczego mówią o tym dopiero teraz?

Jak same podkreślają, przez lata wstydziły się tego, co je spotkało. Winą za molestowanie obarczały siebie. Jako dzieci nie zdawały sobie sprawy z tego, że to, co robił ksiądz, było przestępstwem. Dopiero z wiekiem zrozumiały powagę sytuacji i zdobyły się na odwagę, by mówić głośno.

Jedna z nich, mimo braku skuteczności działań instytucji kościelnych i prokuratury, nie poddała się i postanowiła walczyć o ujawnienie prawdy.

– Nie chodziło mi o to, żeby poszedł do więzienia. Chciałam tylko, żeby ludzie wiedzieli

– podkreśla.

Co dalej?

Sprawa molestowania przez księdza C. wstrząsnęła lokalną społecznością. Kobiety, które po latach zdecydowały się mówić, nie oczekują już kary dla duchownego – ten nie żyje. Chcą jednak, by ich historia była przestrogą i dowodem na to, że nie można milczeć wobec krzywdy wyrządzanej dzieciom.

Czy instytucje odpowiedzialne za ochronę ofiar zareagują teraz? Czy Kościół zabierze głos i wesprze osoby pokrzywdzone? Mieszkańcy Mielca czekają na odpowiedzi.

rzeszow.wyborcza.pl

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo