Sprawą finansowania sportu dzieci i młodzieży, a co za tym idzie, kondycją finansową stowarzyszeń zajmowaliśmy się w połowie bieżącego roku. Z informacji, które udało nam się wówczas zebrać, wyłaniał się niezbyt optymistyczny obraz.
Szukanie oszczędności, rezygnacja z wyjazdów, zbiórki pieniędzy, aż wreszcie praca trenerów za drobne sumy lub nawet za darmo - tak często wygląda obraz mieleckiego sportu oczami prezesów i trenerów klubów, do których na treningi chodzą setki młodych mielczan.
Przyznawanie dotacji przypomina loterię. Nie ma żadnego algorytmu. Tak naprawdę nikt nie wie, kto, ile i za co otrzymuje. Sukcesy czy ilość trenujących dzieci i młodzieży nie mają żadnego znaczenia. I tak jest w przypadku każdego klubu.
Podczas kampanii wyborczej mówił o tym prezydent Jacek Wiśniewski. Przypominał, że już w 2015 roku proponował utworzenie algorytmu, z którego obliczane byłyby dotacje dla poszczególnych klubów. Wspominał również o projekcie Pałac Sportu. W jego ramach to urząd miasta mógłby być pracodawcą dla trenerów dzieci i młodzieży.
Po zaprzysiężeniu na urząd prezydenta Mielca Jacek Wiśniewski nadal zaznacza potrzebę przyjrzenia się w/w pomysłom, aczkolwiek nie wiadomo, kiedy mogłyby one zostać wprowadzone w życie. – Nie mogę powiedzieć, czy pomysł algorytmu będzie wprowadzany już od tego roku – podkreśla Jacek Wiśniewski.
Odpowiedź poznamy najpewniej w ciągu kilku najbliższych tygodni, gdy będzie uchwalany budżet na przyszły rok.