reklama

Popołudnie z... Bartoszem Machnikiem

Opublikowano:
Autor:

Popołudnie z... Bartoszem Machnikiem - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościW Mielcu - mieście, w którym królują piłka ręczna, piłka nożna i siatkówka, okazuje się, że istnieje także inny sport, i to nie byle jaki, bo brazylijskie jiu-jitsu. Zasady tej dyscypliny przybliży nam posiadacz brązowego pasa Bartosz Machnik.

Brazylijskie jiu-jitsu, jak sama nazwa wskazuje, pochodzi z Brazylii. Jest to połączenie tradycyjnego jiu-jitsu, zapasów i  judo. Styl ten został wylansowany dzięki galom MMA i UFC. W pewnym momencie większość zawodów walk mieszanych zaczęli wygrywać zawodnicy wykorzystujący w swojej walce właśnie jiu-jitsu, od tego momentu dostrzeżono niesamowitą przewagę tej brazylijskiej formy walki.

Zasady
Styl jiu-jitsu opiera się na technikach kończących, duszeniach, dźwigniach. - Kiedyś był to sport, który traktowano jako formę samoobrony, obecnie jest to jedna z dyscyplin sportowych, ma swoje określone reguły i zasady - tłumaczy Bartosz. - W judo, kiedy jeden zawodnik upada na plecy, to jest koniec walki. W jiu-jitsu nie ma to znaczenia. Walka trwa dotąd, dopóki jeden z zawodników się nie podda lub walka rozstrzygana jest poprzez system punktowy, z tego względu, że są ograniczenia czasowe - dodaje.

W brazylijskim jiu-jitsu obowiązuje system pasowy. Zawodnicy zaczynają od pasa białego, później jest niebieski, purpurowy, brązowy i czarny. -  Nie ma przyjętych zasad przyznawania wyższych pasów. Trenerzy prowadzący obserwują zawodnika w klubie, na treningach, doceniają ogólne zaangażowanie, patrzą całościowo. Ja od pół roku jestem posiadaczem pasa brązowego. Szacuje się, że zdobycie kolejnego pasa trwa około dwóch lat, więc dojście do tego ostatniego, czarnego, trwa od siedmiu do dziesięciu lat - mówi Bartek.

Początki
Klub Grappling Mielec funkcjonuje w naszym mieście od trzech lat, choć początki jiu-jitsu sięgają nieco wcześniejszego okresu. - Wszystko zaczęło się od Łukasza Lesia, który jest utytułowanym zawodnikiem. To on zaraził mnie pasją do tego sportu. Niestety, w pewnym momencie wyjechał do Anglii, ale mnie zależało jednak, by kontynuować treningi. Dostałem informację, że w Rzeszowie jest możliwość, by ćwiczyć pod okiem naprawdę dobrego trenera. Jeździłem tam trzy razy w tygodniu. Wyjeżdżałem o 17, do domu wracałem o 22. Żona patrzyła na mnie z niemałym zdziwieniem. Nie myślałem wtedy o założeniu klubu, robiłem to tylko dla przyjemności - wspomina Bartek.

Według Bartosza Machnika, brazylijskie jiu-jitsu to bezpieczny sport, który można polecić tak naprawdę wszystkim, niezależnie od wieku i płci. W klubie Bartka trenują trzy kobiety, w tym mama dwójki dzieci. Często się zdarza, że wielu mężczyzn ma problemy, by je pokonać. 

 - Odkąd klub funkcjonuje, nie mieliśmy żadnych ekstremalnych kontuzji poza tymi, które zdarzają się w każdym sporcie. W sportach typu tajski boks czy boks akcja jest dynamiczna, jest cios za cios, nie ma czasu na zatrzymanie. W jiu-jitsu jest inaczej. Walka jest spokojniejsza, bardziej techniczna - tłumaczy. - Naszym klubowym mottem jest "technika pokona wszystko". Dlatego nie prowadzimy treningów wydolnościowych, szybkościowych, skupiamy się właśnie na rozwijaniu techniki. Jiu-jitsu ma dwie formuły walki, jedna to No-Gi, opiera się na treningu w zwykłych spodenkach i koszulce. Druga formuła to Gi, wtedy trenuje się w kimonach i jest ona nieco bardziej skomplikowana, bo w walce możemy wykorzystać kimono. My trenujemy bardziej w kierunku technicznym, czyli z wykorzystaniem kimona. Kimono kosztuje mniej więcej tyle, ile dobre buty do biegania, koło 300 - 400 zł i powinno wystarczyć na dwa, trzy lata treningu. Choć wielu z nas ma tych strojów znacznie więcej, ja na przykład mam ich chyba sześć. To i tak dobry wynik, bo co chwilę dostaję informację, że wyszedł jakiś nowy model. Jest to pewnie dość zabawne, że mężczyźni trenujący sporty walki cieszą się, gdy na rynku pojawia się jakaś nowość - śmieje się Bartek. 

Perspektywy
Bartosz ma troje dzieci. Najstarsza 10-letnia córka ma kimono i chciałaby spróbować swoich sił w tej dyscyplinie sportu. W Mielcu póki co nie ma sekcji dziecięcej, jednak jest szansa, że w przeciągu kilku miesięcy pojawi się możliwość, by także najmłodsi mogli zacząć trenować. Oczywiście początkowo zajęcia opierałyby się na ćwiczeniach sprawnościowych, ale byłyby one tylko wprowadzeniem do nauki sztuki walki. - Ktoś kiedyś powiedział, że jiu-jitsu zostało stworzone po to, by zawodnicy mniejsi mogli pokonać tych większych i silniejszych. Ciało ma swoje ograniczenia – siłowe, sprawnościowe, gibkościowe, technikę natomiast można rozwijać w nieskończoność. Dlatego tak lubię ten sport. To jest właśnie piękne, że trenując około pięciu lat, nadal wydaje mi się, że bardzo mało o tym sporcie wiem. Za każdym razem, gdy przyjeżdżają do mnie zawodnicy z całej Polski, prowadzą seminaria, uczę się czegoś nowego, poznaję nowe rzeczy. Jiu-jitsu to studnia bez dna - kończy Bartek Machnik.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE