Polscy Dominikanie mają swój klasztor w ścisłym centrum Kijowa. Pracują tam także polscy kapłani. Ojciec Jakub Gonciarz, opowiada o tym co dzieje się w mieście, które obecne jest atakowane przez rosyjską armię.
Krótko: Noc w naszym rejonie upłynęła cicho i spokojnie. Ponoć na lewym brzegu spadły pojedyncze rakiety i rozbił się na osiedlu zestrzelony samolot RU. Trochę osób spędziło noc w metrze lub innych schronach.
Wczoraj została wprowadzona w mieście godzina policyjna od 22:00 do 7:00. Zatem zaraz po 7:00 wsiadłem do auta, by u sióstr karmelitanek odprawić Mszę i je wyspowiadać. 15 km przez miasto przejechałem o wiele szybciej niż zazwyczaj, bo ruch na ulicach był "niedzielny".
Dwie obserwacje po drodze: 1) kilkanaście osób z plecaczkami jakby wracających do domu z nocy spędzonej w jakimś schronie. 2) większość stacji paliw już zamknięta, bo sprzedały wszystko, co było. Przed nielicznymi jeszcze kolejki po kilkanaście samochodów. Przed bankomatami i aptekami już nie ma kolejek, bo pewnie skończyły się zasoby.
Wracając do klasztoru inną drogą spotkałem się z nową rzeczywistością. Gigantyczny korek w stronę zachodnią. Trzy pasy zatkane na kilka kilometrów. Ponoć nie mogą się już wydostać w tym kierunku, bo armia UA zburzyła strategiczny most.
Bliżej centrum Kijowa chłopcy robią okopy, stanowiska strzeleckie, ustawiany był BTR. Właśnie rozległy się syreny. Zobaczymy co oznaczają.
A my staramy się robić swoje, czyli prowadzić regularne życie dominikańskie - pisze o. Jakub Gonciarz
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.