Ojciec Jakub Gonciarz OP, jest polskim dominikaninem, który pracuje w klasztorze w centrum Kijowa. Pisze o tym, co dzieje się aktualnie w stolicy Ukrainy. Relacja z dziś 25 lutego.
Krótko: Wyszedłem po obiedzie, by zobaczyć co się w mieście dzieje. Zmiany przez dobę są spore. Na ulicach i chodnikach jeszcze puściej niż wczoraj. Zwłaszcza w centrum miasta, gdzie zazwyczaj łazili turyści.
Ludzi można spotkać w sklepach spożywczych (sieci działają i jest jeszcze w czym wybierać), i między blokami. Trochę osób koczuje w metrze lub podziemnych parkingach. Bywa, że są tam razem ze swymi zwierzakami.
Jeździ darmowe metro (dostępne podziemne stacje), ale innych publicznych środków transportu już nie widać.
Nieustannie można spotkać osoby z bagażami i karimatami, udającymi się w bezpieczne miejsca.
Swoją drogą, także w naszym klasztorze zatrzymało się kilkanaście znajomych osób, którym trudno było pozostać samemu w mieszkaniu.
Po wyjściu z klasztoru, od północnego zachodu słychać było głuche odgłosy artylerii (chyba?), w niektórych miejscach czuć było jakby palony papier. Wracając już nie słyszałem obcych odgłosów.
Ważne budynki w centrum obstawione przez różne służby. Gdzieniegdzie chodzą czujne patrole: musiałem się przed jednym tłumaczyć: kto, co i dlaczego.
Robienie zdjęć aparatem jest obecnie bardzo podejrzane (dobrze, że aparat i czystą kartą miałem w plecaku). A samotny facet szwendający się bez celu jeszcze bardziej. Ale zakończyło się spokojnie.
Co ciekawe, w metrze już nikt nie przypomina o noszeniu maseczki i trzymaniu dystansu. Skala nowego problemu wyraźnie przebiła poprzedni - pisze ojciec Jakub Gonciarz OP
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.