reklama

Na pierwszej linii frontu. Pytamy Grzegorza Gałuszkę, dyrektora mieleckiego pogotowia

Opublikowano:
Autor:

Na pierwszej linii frontu. Pytamy Grzegorza Gałuszkę, dyrektora mieleckiego pogotowia - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościCo chwila słyszymy w naszym mieście sygnał karetki, która wyjeżdża ratować ludzkie zdrowie i życie. To pracownicy pogotowia najczęściej mają pierwszy kontakt z potencjalnymi chorymi na koronawirusa. Jak w tych trudnych czasach funkcjonuje mieleckie pogotowie ratunkowe? O tym rozmawiamy z Grzegorzem Gałuszką, dyrektorem Powiatowej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Mielcu.

Jak widzimy, pomoc napływa zewsząd. To chyba dobry objaw człowieczeństwa?

 
-Myślę, że jest to przejaw solidarności ze wszystkimi tymi, którzy stoją na straży bezpieczeństwa zdrowotnego naszego społeczeństwa. My jako pogotowie ratunkowe działamy na pierwszej linii frontu, mamy styczność z tymi podejrzanymi, ale także już z tymi zakażonymi koronawirusem.

Wszyscy starają się nam w jakiś sposób pomagać. Jesteśmy z całego serca wdzięczni za okazaną pomoc. Jest ona niezmiernie cenna w naszej codziennej pracy, bo oprócz  pomocy rzeczowej – w ramach której otrzymujemy wiele urządzeń, bardzo dużo środków ochrony osobistej - dostajemy także wsparcie finansowe, które jest nam potrzebne, bo możemy kupić wyposażenie i różnego rodzaju środki do tej codziennej pracy z COVID-19.

Jesteśmy też wdzięczni za tę pomoc, która jest okazywana w postaci dostarczanych posiłków. Posiłki podnoszą nas na siłach, ale i na duchu, podtrzymują wiarę, że warto pomagać człowiekowi w tak ciężkich i trudnych czasach, jakie są obecnie w związku z pandemią.

 

A jak wygląda prawdomówność dzwoniących po pomoc medyczną, bo trwa apel "Nie kłam medyka"?

 

- Po naszych apelach poprawiło się niesamowicie. Ludzie są bardziej odpowiedzialni i wiedzą, że ratownik, który będzie na kwarantannie albo będzie chory, nie przyjedzie i nie będzie mógł udzielić pomocy innej potrzebującej osobie.

Jest z tym coraz lepiej, mamy też dostęp poprzez swój system komputerowy do osób, które są na kwarantannie. Osoba wzywająca pomocy z danego numeru wyświetla nam się jako osoba będąca na kwarantannie bądź będąca w izolacji. Przybywa nam tych zgłoszeń od osób wzywających do objawów typowych dla choroby COVID-19.


Co najbardziej jest potrzebne pogotowiu ratunkowemu?
 

- Wszystko nam jest potrzebne. Środki ochrony osobistej, które zużywają się bardzo szybko, materiały ochrony osobistej, takie jak kombinezony, maseczki, gogle zużywane są także w niesamowicie szybkim tempie.

Potrzebne są środki dezynfekujące, które są też używane praktycznie po każdym wyjeździe karetki. Dbamy o to, żeby bezpiecznie pracowało się w pogotowiu ratunkowym, musimy dbać o siebie, żeby móc zadbać o innych.
 

Czy są jacyś pracownicy pogotowia zakażeni koronawirusem lub przebywający na kwarantannie?


- W mieleckim pogotowiu i we wszystkich podstacjach wprowadziliśmy bardzo zaostrzony reżim epidemiologiczny. Dzięki temu, że te środki, które zabezpieczają nas przed możliwością zarażenia, były stosowane dosyć wcześnie, na dzień dzisiejszy nie mamy osób, które byłyby potencjalnie zarażone koronawirusem czy chorowałyby na chorobę COVID-19.

Szybkie działanie i wprowadzenie procedur ostrożnościowych przy wejściu do pacjentów zadziałało i przyniosło zakładane efekty w postaci tego, że na dzień dzisiejszy żaden ratownik z naszej stacji, lekarz ani pielęgniarka nie zostali zakażeni.

Oczywiście były u nas krótkotrwałe kwarantanny, które odbywały się z powodu styczności z pacjentem potencjalnie zagrożonym. Te kwarantanny trwały do momentu stwierdzenia wyniku ujemnego testu przeprowadzonego u osób podejrzanych o zakażenie. Po negatywnym wyniku te osoby wracały normalnie do służby i do pracy.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE