reklama

Mielczanin wyreżyserował film o wielkim podróżniku

Opublikowano:
Autor:

Mielczanin wyreżyserował film o wielkim podróżniku - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościW poprzednią sobotę w kinie Galaktyka SCK w Mielcu odbył się pokaz filmu dokumentalnego "Kapitan". Co historia wilka morskiego, kapitana Andrzeja Drapelli, ma wspólnego z Mielcem? Otóż reżyserem filmu jest mielczanin, Marcin Wąsik. Tuż po projekcji chętni na morskie opowieści mogli porozmawiać z samym twórcą filmu. A historie znad morza są dla mieszkańców Podkarpacia, którzy, by zobaczyć morze, muszą przemierzyć cały kraj, wyjątkowo ciekawe...

Film dokumentalny "Kapitan" to nie tylko opowieść o morzu. To historia pożegnania ojca z córką. Śmiertelna choroba już wcześniej odebrała dziewczynce matkę. Ojciec wie, że i jemu nie zostało wystarczająco dużo czasu, żeby wychować swoje dziecko...

 

 Polegać jak na Zawiszy

 

Autorem 40-minutowego dokumentu jest Marcin Wąsik, ale w jego produkcję zaangażowało się wielu ludzi, którzy byli związani z kapitanem, na przykład pływali z nim na "Zawiszy Czarnym".

 - Praca nad filmem trwała 4 lata - opowiada pan Marcin. - I jest dziełem wielu ludzi. Nie brakowało na szczęście chętnych do dołożenia się do kosztów, były to też związane z bohaterem filmu osoby, dla których Drapella był pierwszym kapitanem, przy którym stawiali pierwsze kroki na morzu. Utrzymujemy kontakt, znamy się, spotykamy się co jakiś czas. Właśnie na jednym z takich spotkań zaprezentowałem wstępne prace nad tym filmem. Powiedziałem, ile brakuje do skończenia - i pieniądze szybko się znalazły.

  Prace nad filmem trwały cztery lata i rozpoczęły się pod koniec życia Andrzeja Drapelli. - Znałem stan zdrowia kapitana, jego kondycję i wiedziałem, że jest coraz mniej czasu - opowiada Marcin Wąsik.

Skąd jednak pomysł, by chłopak niemal spod południowej granicy Polski nakręcił film o kapitanie?

-  Dla mnie to nie jest człowiek z innej planety - przyznaje pan Marcin. -  Zanim zostałem fotografem, to od dziecka marzyłem o tym, żeby zostać marynarzem. Zrobiłem kilka kroków ku temu, między innymi studiowałem w szkole morskiej, a kapitan Andrzej Drapella był moim pierwszym kapitanem. Pływałem też pod innymi, ale z kapitanem Drapellą płynąłem na pierwsze poważne rejsy. On wywarł na mnie największy wpływ.

 

Odchodzący kapitan

 

Dokument składa się z zapisu rozmów z kapitanem i bliskimi mu ludźmi. Nie mówi się w nich jednak o przygodach, jakie spotykały go na morzu. A musiał tych przygód zaznać wiele, bo kapitan pływał w rejsie Szkoły pod Żaglami, był kapitanem statku wyznaczonego do przeprowadzenia wyprawy antarktycznej, dowodził w dwóch podróżach dookoła świata. Film opowiada jednak o ostatnich latach jego życia, kiedy kapitan miał 88 lat, stracił żonę i miał małą, 9-letnią córkę. Po jego śmierci zaopiekowała się nią wnuczka kapitana. 

Postać Andrzeja Drapelli zasługuje na długą opowieść, o wiele dłuższą niż te 40 minut. -  Materiału mieliśmy tyle, że można by nakręcić 5 różnych filmów - przyznaje Marcin Wąsik. -  Z założenia, z pierwszych rozmów z producentami, film miał być produkcją telewizyjną, czyli trwać ok. 25 min. W trakcie okazało się, że możemy również pracować nad kinem festiwalowym i zadecydowaliśmy się na dłuższy, 40-minutowy film. Nie będąc związany z dużymi producentami, nie musiałem się sztywno trzymać tych minut. Nie mieliśmy zakusów na więcej, choć wszyscy po oglądnięciu mówią: "Dlaczego tak krótko?" Ale lepszy jest niedosyt niż przesyt. Historia była pisana po to, żeby się dobrze układała. 

 

"Odpukać - podobało się" 

 

Życie kapitana było niezwykłe, pełne przygód, a sam kapitan był wzorem dla młodych adeptów marynarstwa. Działał według zasady, że nigdy nie wolno się poddawać i że bezpieczeństwo jest najważniejsze, bo z każdej wędrówki trzeba wrócić do domu. 

 – Master zasługuje nie tylko na dokument, ale i na film fabularny – uważa Marcin Wąsik. – Nagrałem wiele naszych rozmów, ale kiedy zaczynałem pracę nad tym filmem, nie chciałem skupiać się na przygodach czy morzu. Pływałem z kapitanem Drapellą w trzech rejsach, skupiłem się jednak na ukazaniu bliskich relacji panujących w jego rodzinie i myślę, że to się udało. Po premierze filmu w Gdańsku na początku była długa cisza, bo są tam też pokazane trudne rzeczy, to nie jest film łatwy, lekki i przyjemny. Było dużo wzruszenia. Odpukać - podobało się. 

Film pojawił się na kilku festiwalach, dostał zaproszenia zaraz po prapremierze na pokazy związane z kapitanem i szkołą. - Wciąż są zaproszenia na pokazy, film objedzie jeszcze kawałek Polski - Marcin Wąsik cieszy się z powodzenia filmu. -  Nie jestem filmowcem z wykształcenia, tylko lubię kręcić filmy, podoba mi się to  i robię to z przyjemnością. Nosiłem się z tym filmem od dłuższego czasu, rozmyślałem o nim i gdy w końcu postanowiłem, to wziąłem się za niego porządnie. Żeby zrobić ten film, było kilka, kilkanaście wyjazdów. Montażem zajął się Marcin Wiśniewski. Film był kręcony w wielu miejscach, choć sam kapitan raczej nie ruszał się już poza Gdynię. Założeniem tego filmu, nawet jeśli są tam jakieś spojrzenia wstecz, są zdjęcia współczesne. Tam nie ma archiwaliów, tylko zdjęcia zrobione w czasie, kiedy kręciliśmy film. Były też trudne akcje. Udało się nam na przykład załatwić łódź, na którą kapitan wsiadł i wypłynęliśmy. 

Sam kapitan Andrzej Drapella popłynął w swój ostatni rejs 16 lipca 2017 r.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE