reklama

Jakub Kipa, mistrz świata w układaniu kostki Rubika

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Jakub Kipa, mistrz świata w układaniu kostki Rubika - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Jakub Kipa urodził się 23 lata temu w Mielcu. Uczył się w II Liceum Ogólnokształcącym w Mielcu. Speedcubingiem, czyli układaniem kostki Rubika i innych łamigłówek na czas, zainteresował się w 2009 r. A już po dwóch latach treningów zdobył złoty medal w ogólnopolskich zawodach Rubik`s Magic w Świerklanach. Z czasem wyspecjalizował się w kategorii 3x3x3 stopami i w niej odniósł największe sukcesy z mistrzostwem świata włącznie. Uczestniczy też w zawodach krajowych, warsztatach, zawodach ligowych, zawodach w ramach Pucharu Polski i pokazach publicznych. Należy także do Polskiego Stowarzyszenia Speedcubingu. Z mistrzem świata w speedcubingu rozmawiała Patrycja Teklak.
reklama

Jak się czujesz, będąc mistrzem świata?

-Całkiem normalnie. Oczywiście to bardzo przyjemne uczucie wiedzieć, że jest się w czymś najlepszym, ale traktuję to jak każdy inny, mniejszy czy większy, sukces.

 

PRZECZYTAJ TAKŻE:

 

W 2019 odebrałeś nagrodę od samego wynalazcy kostki. Jak rozpoczęło się Twoje zamiłowanie do speedcubingu? Ile miałeś lat, gdy zacząłeś układać?

-Miałem 11 lat. Zaczęło się od tego, że na obozie sportowym, w którym brałem udział, ciągle była zła pogoda i poza treningiem na basenie prawie nie wychodziłem z hotelu. Trener dał mi wtedy kostkę, żebym się nie nudził. 

-Pamiętam, jakby to było dzisiaj. Kompletnie nie wiedziałem, jak się do tego zabrać. Chyba od zawsze lubiłem rywalizować, a że jeden z kolegów umiał ułożyć więcej elementów kostki, sprawiło, że tak się zawziąłem, że po powrocie do domu nauczyłem się układać całą.

 

Aby wejść na ten poziom, który prezentujesz obecnie, z pewnością musiałeś dużo trenować. Czy miałeś kiedyś przez to problemy w szkole lub pracy?

-Czasem się zdarzało, że musiałem opuścić kilka lekcji w piątek czy poniedziałek, żeby móc dojechać na zawody bądź z nich wrócić.

-Zazwyczaj mistrzostwa organizowane są daleko od Mielca i ciężko jest się szybko dostać z powrotem do domu. W większości te zawody trwają cały weekend. Oczywiście musiałem zawsze nadrobić cały materiał, ale myślę, że nie było to większym problemem.

 

Czy po tym, co osiągnąłeś na mistrzostwach świata, czujesz się spełniony jako speedcuber?

-Po części tak, w końcu jest to najważniejszy tytuł. Z drugiej jednak strony, konkurencji jest aż osiemnaście, a ja zdobywałem medale głównie w trzech z nich. Tak że zawsze można coś poprawić.

Jaką radę dałbyś innym speedcuberom, których marzeniem jest osiągnięcie najwyższego, światowego poziomu, na jakim Ty teraz jesteś?

-Zawsze gdy słyszę to pytanie, odpowiadam "cierpliwość". Speedcubing jest bardzo indywidualnym sportem, nie ma na to jednej złotej zasady.

 

Co lubisz robić poza układaniem kostki?

-Uwielbiam gotować, ostatnio zacząłem też interesować się fotografią. Połączyłem te dwie pasje i zacząłem robić zdjęcia potrawom. 

-Mieszkając obecnie w Budapeszcie, prowadzę na Instagramie stronę związaną z tutejszym jedzeniem - taki przewodnik kulinarny po stolicy naszych bratanków. Jeśli ktoś byłby zainteresowany, to zapraszam na "holeszunk". Informacja o każdym miejscu jest zawsze w dwóch językach, więc nie trzeba znać węgierskiego.

 

Talent czy ciężka praca – co według Ciebie ma większe znaczenie w speedcubingu?

-Zdecydowanie trening. Speedcubing to bardzo żmudna praca. Może się wydawać, że ułożenie kostki poniżej sześciu sekund to żaden wyczyn, bo trwa to dosłownie chwilę, ale za takimi wynikami stoją miesiące, nieraz lata treningów. Na najwyższym poziomie pobicie własnego rekordu, powiedzmy np. o pół sekundy, zajmuje bardzo dużo czasu. Na samych zawodach niejednokrotnie o zwycięstwie decydują tysięczne sekundy.

 

-Jak motywowałeś się do treningu? Czy kiedyś miałeś gorsze momenty, kiedy chciałeś skończyć z układaniem?

- Jest to moją pasją, tak że nie musiałem się specjalnie motywować do treningów. Czasem zdarzało się, że mogłem robić w tym czasie coś innego, ale jak widać, opłacało się ciężko trenować.

-Zastanawiałem się nad tym kilkukrotnie, szczególnie w 2018 roku, po tym, jak nie obroniłem tytułu mistrza Europy, podczas gdy jeszcze rok wcześniej wygrałem mistrzostwa świata. Nie poddałem się i tego nie żałuję. W jednym z poprzednich pytań wspomniała pani o nagrodzie odebranej od samego Ernő Rubika. Udało mi się wtedy wygrać bardzo ważne zawody i muszę powiedzieć, że zdecydowanie warto było dalej trenować. Teraz nadal układam i jak tylko wszystko wróci do normy, znowu będę startował w turniejach.

 

 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama
reklama