Las to ogromna fabryka tlenu. Wie o tym każdy, mimo tego pozbywanie się drzew z prywatnej działki nie wymaga już specjalnego zachodu. Wcześniej groziły nam za to gigantyczne kary, teraz nie musimy już mieć pozwolenia. Gwarantują to zmiany w ustawie o ochronie środowiska, które nastąpiły 1 stycznia br. W ich wyniku niemal każde drzewo, które uznamy za mało praktyczne, możemy po prostu wyciąć. Coraz częściej zdarza się, że w naszym mieście usuwa się zupełnie zdrowe egzemplarze. Dlaczego? Bo przeszkadzają, zajmując niepotrzebnie miejsce. Nowa autostrada, plac zabaw, supermarket czy choćby nawet chodnik - plany się zmieniają, drzewa przestawić się nie da, pozostaje więc wycinka. Likwidujemy więc jedno, potem następne i kolejne. Tymczasem zastąpienie starych drzew nowymi wymaga czasu. Jeśli patrzymy na drzewo jako na siedlisko innych gatunków, taka odbudowa będzie bardzo trudna lub wręcz niemożliwa.
Przeszkadza mi ta sosna
Zmiana w przepisach nie działa na korzyść drzew, których ubywa, ani nas, ludzi, na co dzień wdychających zanieczyszczenia. - Niewątpliwie widać, że w naszym mieście jest ich coraz mniej. Bardzo często te wycinki są zupełnie nieuzasadnione, zdarza się, że jeden mieszkaniec potrafi doprowadzić do wycięcia drzewa, które nie przeszkadza innym osobom mieszkającym w tym samym otoczeniu. Wiele drzew ubywa również przez to, że nikt nie dba o nie w profesjonalny sposób - mówi Mikołaj Skrzypiec ze Stowarzyszenia Specjalna Strefa Ekologiczna.
Więcej w 11 numerze Korso