We wtorek (27 lipca) z inicjatywy starosty powiatu mieleckiego Stanisława Lonczaka doszło do spotkania hodowców z terenu powiatu mieleckiego z posłem PSL Mieczysławem Kasprzakiem. Rozmawiano o koniecznych zmianach w prawie, które pozwoliłyby skutecznie walczyć z wirusem ASF, a także salmonellą - w przypadku hodowli drobiu.
Hodowcy drobiu oraz trzody chlewnej znaleźli się w tragicznej sytuacji. ASF oraz Salmonella dziesiątkują ich hodowle i stawiają w sytuacji bez wyjścia. Poseł na Sejm Mieczysław Kasprzak obiecał, że zajmie się tematem i jeszcze w tym tygodniu złoży poselską interpelację w tej sprawie. Natomiast na najbliższym posiedzeniu sejmu z trybuny sejmowej zada pytania i poda pewne propozycje rozwiązań. Tak dalej to nie może trwać - mówił na konferencji prasowej poseł Mieczysław Kasprzak.
Atakuje również Salmonella
Poza ogromnymi problemami związanymi z wirusem afrykańskiego pomoru świń (ASF) pojawił się nowy - salmonella. Dzisiaj zmiana przepisów jeżeli chodzi o przestrzeganie zasad higieny i później likwidacji stad niby zakażonego drobiu jest konieczna. Doprowadza się do tego, że właściciele gospodarstw drobiarskich ponoszą ogromne straty. Procedury są bardzo restrykcyjne i rozciągnięte w czasie. Ja ze swej strony zajmę się tematem. Z jednej strony trzoda jest wybijana, z drugiej strony drób sprzedawany za bezcen albo utylizowany - powiedział Kasprzak.
- Prosiliśmy o spotkanie z posłem dlatego, że te procedury, które w tej chwili są przy likwidacji hodowli w związku z pozytywnym wynikiem na salmonellę są dla nas bardzo ciężkie. Sprzedajemy kurczaki za bardzo niską cenę. Chcieliśmy aby sprzedaż i badanie wyglądały inaczej, bo my za to wszystko płacimy. Jesteśmy ze wszystkich stron skazani na siebie - mówiła na konferencji pani Teresa, hodowca z gminy Radomyśl Wielki.
- Ogromnym problemem jest później odnowienie stada. Chcielibyśmy aby straty dla hodowców nie były takie ogromne, bo dzisiaj ceny pasz, ceny piskląt są wysokie. Przed zakażeniem sprzedawaliśmy kurczaki po ponad 4 złote, a teraz po 2,5 zł. To, co się z nami hodowcami robi przechodzi wszelkie możliwości wytrzymania tego - dodała.
Powstają nowe ogniska zakażeń, ubijane są stada. Jest to bardzo dotkliwy, duży cios dla naszych hodowców – powiedział z kolei Stanisław Lonczak, starosta powiatu mieleckiego. W dalszej kolejności to bardzo negatywnie wpłynie na funkcjonowanie naszych zakładów przetwórstwa mięsnego, gdzie powiat mielecki także jest zagłębiem na skalę województwa - dodał.
- Na podstawie spotkań z hodowcami muszę powiedzieć, że ludzie przeżywają bardzo poważne dramaty w sensie utraty części "swojego życia". ASF rozwija się bardzo szybko. Na ten moment w powiecie mieleckim jest 28 ognisk wirusa i należy przypuszczać, ze to nie są ostatnie ogniska. Całe szczęście ASF jest z lewej strony Wisłoki, na razie nie mamy żadnego przejścia na prawą stronę i mam nadzieję, że te działania, choćby w zakresie oprysków będą skuteczne. Problem jest bardzo poważny, jest rozwojowy i z tym problemem będziemy się długi czas borykać - powiedział Ryszard Krawiec, dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego w mieleckim starostwie.
- W momencie gdy stwierdza się jedno ognisko na terenie danej miejscowości, lekarze weterynarii w promieniu jednego kilometra sprawdzają wszystkie gospodarstwa. I te gospodarstwa, które nie spełniają wymogów bioasekuracji, a w których hodowana jest trzoda chlewna, jest z urzędu likwidowana (świnie są uśpione i są przewożone do utylizacji) - dodał.
Potrzebne jest szybkie wsparcie
Starosta zaapelował również do rządu o wsparcie. Służby weterynaryjne naszego powiatu wymagają wzmocnienia jeśli chodzi o obsadę kadrową. Weterynarze nie są w stanie podołać zadaniom w takim czasie, żeby np. od przebadania krwi u trzody chlewnej zachować ważność paszportu w ciągu 7 dni. Ten termin jest przekraczany, nie mówiąc już o kontroli bioasekuracji czy innych nadzorach zakładów przetwórstwa mięsnego. Trzeba też robić wszystko, żeby likwidować populacje dzika na terenie całej Polski, ale również właśnie u nas. Stąd apel, żeby dokonać zmian przepisów w zakresie zobowiązania w większym stopniu kół łowieckich do włączenia się w walkę z ASF. Koła muszą czuć się odpowiedzialne, a wręcz powinny mieć obowiązek walczyć z populacją dzika.
- W gospodarstwach nie są wybijane tylko świnie ale również odbywa się dezynfekcja sprzętu, płodów rolnych czyli wszystkiego, co jest. Przystępujemy do żniw i wszystkie płody rolne - zboża, które zbierzemy i będą w gospodarstwie w strefie czerwonej i gdy wystąpi zakażenie, to niestety też idzie to wszystko do utylizacji. Pasze i pozostałe płody rolne również - mówił z kolei delegat podkarpackiej Izby Rolniczej w Rzeszowie.
- Mówimy tutaj o ogromnym dramacie, gdyż w gospodarstwie zakażonym przez następne 6-9 miesięcy nie można produkować następnego rzutu, więc to jest ogromny problem. Determinacja służb i starostwa jest bardzo duża, żeby nie dopuścić do dalszego rozprzestrzeniania się wirusa. Opryski dają efekty, niestety populacja dzika jest zbyt duża i rozprzestrzenia się - dodał.
Ognisk przybywa
ASF na terenie powiatu mieleckiego jest obecny od niecałego miesiąca. Na dzień dzisiejszy mamy 10 ognisk jeśli chodzi o dzika i 9 ognisk w hodowlach trzody chlewnej. Ale dzisiaj mam już nieoficjalne informacje, że kolejne 7 gospodarstw będzie wybijane w Kawęczynie i 12 w Trzcianie. Dochodzimy do liczby 28 ognisk - powiedział Ryszard Krawiec, dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego. Choroba przemieszcza się średnio na miesiąc w granicach od 1,5 do 2 km. Idzie to od Przecławia w kierunku północno-zachodnim, czyli w stronę gminy Wadowice, Czermin, a oby nie doszło do Borowej, bo tam są najwięksi hodowcy - powiedział Ryszard Krawiec, dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.