Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny – mówi art. 51. kodeksu wykroczeń.
Mieszkanka jednego z bloków przy ulicy Biernackiego w Mielcu zgłosiła się do nas z problemem, którego pomimo licznych interwencji wciąż nie udało się rozwiązać. Zdenerwowana kobieta oświadczyła, że notorycznie w bloku, w którym mieszka, dochodzi do zakłócania porządku publicznego oraz ciszy nocnej. Według niej lokatorzy jednego z mieszań bezustannie przebywają na klatce schodowej, zachowując się głośno, również w nocy. Dodatkowo osoby te piją alkohol, palą papierosy i śmiecą. - Zdarzały się też incydenty podpalania firanek - mówi kobieta. Mieszkańcy bloku potwierdzają jej słowa, twierdząc, że próbowali interweniować w tej sprawie wielokrotnie, wzywając policję czy informując o zdarzeniach spółdzielnię mieszkaniową. Niektórzy wysyłali również pisma z prośbą o pomoc, między innymi do spółdzielni. Ostatecznie jednak, gdy podejmowane działania nie przynosiły oczekiwanego rezultatu, kobieta postanowiła zgłosić się do nas. Rzecznik KPP w Mielcu Urszula Chmura potwierdziła, że od grudnia do stycznia doszło do 3 interwencji dotyczących zaśmiecania klatki schodowej i jednej dotyczącej zakłócania porządku publicznego właśnie w bloku przy ulicy Biernackiego. -To dużo jak na tak krótki okres – mówi rzecznik policji. Funkcjonariuszka informuje nas, że do takich zdarzeń dochodzi dość często na terenie Mielca. Mamy wówczas prawo interweniować. Policjanci wzywani przez nas również nie są obojętni na takie sytuacje. Gdy zakłócany jest porządek publiczny, wyciągają konsekwencje w postaci mandatów karnych.
Więcej w 6 numerze Korso