Charakter prowadzonej przez moją osobę działalności gospodarczej sprawia, że praktycznie każdego dnia muszę siąść za kierownicą swojego samochodu. Pokonuję wtedy od kilku do kilkudziesięciu kilometrów praktycznie po terenie całego naszego kraju, bez względu na porę dnia czy roku, by dotrzeć do klienta.
Parę dni temu znajomy kolega zadzwonił do mnie i zakomunikował mi, żebym sprawdził sobie żarówki w samochodzie, bo odniósł wrażenie, że przednie światło mijania mi nie świeci. I rzeczywiście miał rację. Lewy przedni reflektor nie dawał wymaganego odblasku. Mając wcześniej niezbyt korzystne doświadczenie z wymianą przedniej żarówki w moim starym samochodzie i wiedząc, iż nie jest to taka prosta sprawa, udałem się do mojej stacji obsługi, by tam doświadczeni panowie mechanicy w sposób fachowy usunęli mi tę usterkę. I tu zaczęły się kłopoty.
Okazało się, iż żeby wymienić przednią żarówkę w tym typie samochodu, trzeba zdemontować przedni zderzak oraz wyciągnąć reflektor. Przewidywany czas wykonania tych czynności miał trwać ok. 1,5 godziny. W związku z tym, że w stacji obsługi trzeba rezerwować sobie czas na naprawę, musiałem więc zgodzić się na pierwszy wolny termin, a ten - jak się okazało - był możliwy dopiero następnego dnia.
Żeby tutaj nie było wątpliwości – nie mam żadnych pretensji do panów ze stacji obsługi, rozumiałem ich sytuację, byłem zresztą obsłużony bardzo uprzejmie. I teraz miałem dwa wyjścia – albo jechać do domu ze spaloną żarówką, narażając się na mandat, albo pożyczyć samochód i swój zostawić na stacji, ale wiadomo, że to kosztuje. Uznałem, że jest słoneczny dzień, więc nie stworzę jakiegoś zagrożenia na drodze, jadąc tylko z jednym zapalonym reflektorem.
Zdarzenie to zakończyło się dla mnie pomyślnie, następnego dnia żarówka została wymieniona, mogę więc korzystać bez problemów z samochodu. Jest jednak w tym wszystkim jedno "ale". Co by było, gdyby taka żarówka spaliła mi się gdzieś np. na autostradzie czy podczas jazdy w trudnych warunkach atmosferycznych. Za jazdę niesprawnym pojazdem (a spalona żarówka powoduje, że pojazd jest uznawany za niesprawny) grozi mandat, punkty karne i w skrajnych przypadkach zatrzymanie dowodu rejestracyjnego. Cóż więc robić w takich sytuacjach?
Chyba nikt nie jest w stanie udzielić mi konkretnej rady. Współczesne konstrukcje samochodowe, naszpikowane elektroniką, powodują, że jedynymi czynnościami, które bez problemu możemy samodzielnie wykonać, jest wymiana koła czy uzupełnienie płynu do spryskiwacza szyb. Mamy siadać, jechać i brać pod uwagę element ryzyka, np. przepalenia żarówki, która to usterka z punktu widzenia przeciętnego kierowcy jest drobnym incydentem, ale konsekwencje, m.in. finansowe, mogą być już dla niego poważne.
Autor: Leszek Maksoń, Prezes Fundacji Kubek Biznesu, właściciel LM-SZ
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.