- Postanowiłam do Państwa zwrócić się z moim spostrzeżeniem i liczę, że może Wam uda się dotrzeć do kogoś, kto będzie umiał, czy chciał zareagować - zaczęła swój list do redakcji nasza czytelniczka.
- Przesyłam fotki zapuszczonego, zarośniętego, zaśmieconego skwerku, na którym mieści się obelisk ku pamięci Żydów spalonych żywcem podczas drugiej wojny światowej - kontynuuje.
- Jeszcze parę lat temu miejsce to było sprzątane regularnie przez mieleckie służby porządkowe, na Wszystkich Świętych zapalane były znicze i stawiane symboliczne chryzantemy. Teraz jest to śmietnisko i kryjówka starówkowych kloszardów. Mam nadzieję, że może uda się coś w tym temacie zdziałać - kończy swój list.
Skwer przy ul. Lelewela tuż za Biedronką to historyczne i ważne dla mielczan miejsce. Przed wojną stała tam synagoga, która była sercem mieleckiej społeczności żydowskiej. 13 września minęły 74 lata od rzezi, do jakiej przyczyniły się niemieckie wojska - spaliły żywcem kilkudziesięciu Żydów. Jak się potem okazało, był to pierwszy w historii przypadek tak okrutnej pacyfikacji.
Jeśli chodzi o zarządzanie terenem, to w 2013 roku część działki odzyskał Związek Wyznaniowy Gmin Żydowskich w Polsce. I on jest w pełni odpowiedzialny za utrzymanie porządku. Czy po oddaniu przez magistrat terenu gminie żydowskiej coś zmieniło się w mentalności mieszkańców i obowiązek pamięci o miejscu rzezi wśród mielczan zaginął?