Opłata mocowa od początku 2021 r. będzie nową pozycją w rachunku za energię elektryczną. Jak poinformował prezes URE, który zatwierdza podwyżki energii w przypadku gospodarstw domowych będzie to stawka miesięczna, zależna od rocznego zużycia energii elektrycznej, płatna za punkt poboru energii. Poziom opłaty mocowej wyniesie:
• dla zużycia poniżej 500 kWh energii elektrycznej – 1,87 zł;
• dla zużycia od 500 kWh do 1200 kWh energii elektrycznej – 4,48 zł;
• dla zużycia powyżej 1200 kWh do 2800 kWh energii elektrycznej – 7,47 zł;
• dla zużycia powyżej 2800 kWh energii elektrycznej – 10,46 zł.
Dla pozostałych grup odbiorców w przyszłym roku opłata ta uzależniona będzie od ilości energii elektrycznej pobranej z sieci w wybranych godzinach w ciągu doby (w dni robocze od 7.00 do 21.00) i wyniesie 0,0762 zł/kWh.
Średnie zużycie prądu typowej, 4-osobowej rodziny wynosi w Polsce 2600-5500 kWh rocznie, co oznacza, że rachunek za prąd w każdym miesiącu automatycznie pójdzie w górę o 10,46 zł. Rocznie da to już pokaźną kwotę 125,52 zł.
Taka 4 osobowa rodzina płaci miesięcznie za prąd właśnie około 125 zł. Opłata mocowa sprawi więc, że będzie to swoisty 13 rachunek w roku.
A to nie koniec. Do połowy grudnia prezes URE ma się wypowiedzieć na temat podwyżek taryf, o które zwróciły się największe na rynku, państwowe spółki energetyczne - Enea, PGE Obrót, Energa, Tauron. No chyba, że tak jak w ubiegłym roku prezes nie zgodzi się na tę kolejną podwyżkę.
Po co ta opłata mocowa
Za sprawą opłaty mocowej każdy z nas składać się będzie na rynek mocy. Mówiąc prosto z tych pieniędzy mają być opłacani producenci za gotowość dostaw, by w systemie były wystarczające zasoby mocy.
To gotowość dostaw albo inaczej bezpieczeństwo dostaw będzie nas kosztować rocznie ok. 5 mld zł, a najlepsze oferty na tę gotowość będą wyłaniane w drodze aukcji.
Jakby jednak nie patrzeć opłata mocowa w swojej istocie to swoista finansowa kroplówka dla elektrowniom węglowym, których nie stać na razie na zastąpienie tego paliwa innym. Ma dać im czas na dostosowanie się i znalezienie innych paliw do wytwarzania prądu. Tylko dlaczego my musimy za to płacić? Szczególnie, że najwięksi gracze na rynku to spółki Skarbu Państwa.
Mamy najdroższy prąd w UE
A rzeczywistość jest taka, że za sprawą rosnących opłat za emisję CO2 wykorzystywanie węgla do produkcji energii z ekonomicznego punktu widzenia jest nieopłacalne.
W ubiegłym roku nasz prąd w 74 proc. powstawał z węgla. Średnia UE to 34 proc. Szwecja, Austria i Belgia w ogóle nie mają węgla w miksie energetycznym. Taki krok zapowiada Francja (2022 r.), Słowacja (2023 r), Portugalia (2023 r). Nasz rząd utrzymuje, że z energetyki węglowej zrezygnuje do 2060 r.
Europa porzuca węgiel, bo zanieczyszcza środowisko, jest drogi i ma bardzo wysokie koszty spalania. Opłata za emisję CO2 poszła w górę z 5 euro za tonę 4 lata temu do 25 euro za tonę. Według szacunków do 2030 r. może wzrosnąć nawet do 60 euro.
Wytwarzany głównie z węgla nasz prąd jest najdroższy w Unii Europejskiej, a taki stan trwa już 7 miesiąc z rzędu. Nic też nie wskazuje, żeby się to miało zmienić. Jak szacują eksperci taki stan może trwać co najmniej przez najbliższe 15 lat.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.