reklama

Swoje trzeba odstać... Czasami winny jest kleszcz

Opublikowano:
Autor:

Swoje trzeba odstać... Czasami winny jest kleszcz - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościOddział nocnej i świątecznej opieki medycznej. W nocy i w czasie wolnym od pracy to tutaj trafia wielu pacjentów, którzy na co dzień leczą się w innych placówkach. A wielu pacjentów oznacza wielkie kolejki, oczekiwanie, niecierpliwość, złość i nudę...

Pacjenci nieobłożnie chorzy, którzy poruszają się o własnych siłach, a muszą przyjmować kroplówki czy zastrzyki, na mielecki oddział nocnej i świątecznej opieki muszą fatygować się sami. I tu właśnie zaczyna się problem.

 
Parę godzin wyjętych z życiorysu

 

- Muszę przyjmować regularnie zastrzyki - relacjonuje pan Marek. - Więc często jestem gościem na mieleckim oddziale. I nie miałbym mu nic do zarzucenia, gdyby nie jedna rzecz. Kolejki. Jest tak, że osoby na kroplówkę i zastrzyk czekają w tej samej kolejce. Jeśli mam przed sobą  samych czekających na zastrzyk, to pół biedy, bo wystarczy kilka minut. Jeśli jednak trafi się ze dwóch pacjentów z kroplówką, to kilka godzin wyjętych z życiorysu murowane.

Wiem, że na zmianie jest jedna pielęgniarka, ale nie można tego zrobić tak, żeby przyjmujący kroplówkę siedzieli sobie spokojnie gdzieś za parawanem, a zastrzyki podawać w międzyczasie, na bieżąco?

Czy pacjenci, którzy przychodzą na zastrzyki i kroplówki muszą czekać w tej samej kolejce? Czy jeśli ktoś ma kroplówkę, to reszta czeka, aż cała spłynie? Czy osoby przyjmujące kroplówkę muszą być pod nadzorem, czy w tym czasie pielęgniarka mogłaby jednak dawać zastrzyki?

Z tymi pytaniami zwróciliśmy się do rzecznik mieleckiego szpitala, Anety Dyki-Urbańskiej.

 
Czasami nie jest łatwo

W odpowiedzi (całość przytaczamy obok) wyjaśniła nam, że co prawda szpital ma tylko jeden gabinet zabiegowy i teoretycznie to jeden pacjent powinien być przyjmowany naraz, ale w praktyce szpital chce pójść jak najbardziej pacjentom na rękę i w gabinecie obok, lekarskim, zastrzyki podawane są wtedy, gdy pacjent przyjmujący kroplówkę jest na tyle w dobrym stanie, że można zostawić go samego. - Nie zawsze jednak jest to możliwe z uwagi na stan chorego przyjmującego kroplówkę - czytamy.

Zdarza się bowiem tak, że pacjenta trzeba mieć cały czas na oku, a to, chcąc nie chcąc, wstrzymuje całą kolejkę. Teraz, w okresie letnim, kiedy zapanowała plaga kleszczy, coraz więcej jest też pacjentów z boreliozą. Oni muszą otrzymywać zastrzyki regularnie, więc po pewnym czasie trudno im jest nawet zrobić wkłucie i to zajmuje mnóstwo czasu.

Jest jeszcze jedna przyczyna kolejek. Pacjenci, którzy normalnie rozpraszają się po całym powiecie, w nocy i święta skupiają się w mieleckiej placówce. - Pacjentów z całego powiatu i okolic, kierowanych przez lekarzy rodzinnych (ambulatorium zastępuje poradnie rodzinne w nocy i w święta), jest bardzo wielu. Na co dzień chorzy ci są leczeni w wielu przychodniach, ale w czasie, gdy lekarze rodzinni nie pracują, ich pacjenci skupiają się w jednym punkcie, w Ambulatorium NiŚOZ,  stąd również problemy z czasem oczekiwania na przyjęcie - podsumowuje rzeczniczka szpitala.

W ambulatorium nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej jest jeden gabinet zabiegowy, co sprawia, że teoretycznie jednocześnie można przyjmować tylko jednego pacjenta, np. z kroplówką. W praktyce jednak, jeżeli ten pacjent jest w dobrym stanie i nie ma konieczności, aby był w pozycji leżącej, do gabinetu obok, lekarskiego, zaprasza się kolejnych pacjentów na zastrzyk. Nie zawsze jednak jest to możliwe z uwagi na stan chorego przyjmującego kroplówkę. Musi on być stale monitorowany, personel na bieżąco reaguje na to, co się dzieje, nie ma więc warunków, by zaprosić obok kolejną osobę. Ponadto, nierzadko nie sama kroplówka jest problemem w kontekście czasu, ale typowo sam zabieg wkłucia. Np. pacjentom przyjmującym kroplówki tygodniami, m.in. w trakcie leczenia boreliozy - a jest ich bardzo wielu, można już powiedzieć, że coraz więcej - z czasem niezwykle trudno jest zrobić wkłucie. Niekiedy samo założenie kroplówki potrafi trwać ponad godzinę i jest to ogromne wyzwanie dla personelu i samego pacjenta, którego samopoczucie później bywa naprawdę złe. Nie ma możliwości, by zostawić go samego. Niestety, jednak tego uniknąć się nie da, taka jest specyfika tego typu przypadków i nie ma możliwości przyspieszyć dokonanie wkłucia, czy też podjęcia ryzyka pozostawienia chorego samego w gabinecie, by wykonywać zabiegi w innym. Pacjentów z całego powiatu i okolic, kierowanych przez lekarzy rodzinnych (ambulatorium zastępuje poradnie rodzinne w nocy i w święta), jest bardzo wielu. Na co dzień chorzy ci są leczeni w wielu przychodniach, ale w czasie, gdy lekarze rodzinni nie pracują, ich pacjenci skupiają się w jednym punkcie, w Ambulatorium NiŚOZ, stąd również problemy z czasem oczekiwania na przyjęcie - czytamy w odpowiedzi pani Rzecznik mieleckiego szpitala.

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE