Choć kolekcja jest imponująca - to ponad 100 butelek koniaków - to jednak pasja pana Andrzeja zaczęła się nie aż tak dawno, bo przed 15 laty. Wtedy właśnie przywiózł z Anglii kilka butelek tego trunku.
- Moja żona nie bardzo dowierzała, że uda mi się zachować te alkohole w nienaruszonym stanie - relacjonuje pan Andrzej. - Założyliśmy się więc i zakład udało się wygrać.
Z kolejnych delegacji pan Andrzej przywoził następne butelki. Żadnej jednak nie otworzył. Jest jeden wyjątek - jeśli przy jakiejś okazji dostaje koniak, który już ma w kolekcji, to ten zostaje spożyty. A znaleźć alkohol, którego pan Andrzej nie ma jeszcze w kolekcji, wcale nie jest łatwo. Półki w szafce uginają się już od ciężaru butelek. Dwa razy do roku pan Andrzej wyciąga je, półka po półce i wyciera z kurzu. Tylko on jest do tego uprawniony, bo butelki muszą stać w ściśle określonym porządku, by zmieściła się cała kolekcja.
- Ale nowa szafka jest już zamówiona, więc nie stoi na przeszkodzie, żeby kolekcja się rozrastała - śmieje się pan Andrzej.
Niewierny Tomasz
Niektórym trudno jest uwierzyć w to, że pan Andrzej nie posiada dwóch jednakowych koniaków.
- Kiedy byłem za granicą, jeden ze znajomych wprosił się na obiad. Ta prośba miała jednak drugie dno. Rozłożył na stole wszystkie butelki i sprawdzał, czy na pewno żadna się nie powtarza. Nie powtórzyła się.
Pasja pana Andrzeja budzi nie tylko podziw, ale i zazdrość. Niejedna osoba, zainspirowana kolekcją, pokusiła się, by stworzyć własną. Żeby jednak mieć całą szafkę alkoholi i nie uszczknąć z nich ani kropli, trzeba mieć bardzo silną wolę...
Przekonał się o tym kuzyn pana Andrzeja. Kiedy przechodził na emeryturę, dostał w prezencie kilka butelek koniaku. To miała być podstawa jego przyszłej kolekcji. Nie wytrzymał jednak długo. Żeby jednak nie tracić twarzy przed najbliższymi, wypijał tylko połowę butelki, a resztę uzupełniał herbatą i butelka znów wyglądała na całą. Podstęp jednak wykryto i cały pomysł na kolekcję poszedł w odstawkę.
Pan Andrzej raz zobaczył u swojego kolegi niezwykłą butelkę koniaku, z zatopioną na dnie jaszczurką. Bardzo chciał ją dołączyć do swojej kolekcji, ale tamten był nieugięty. Stwierdził, że też zacznie sobie kolekcjonować lepsze alkohole i to będzie zaczątek jego kolekcji. A lepiej zrobiłby, gdyby ją oddał... Raz, przyciśnięty nagłą potrzebą i może trochę już nie wiedząc, co robi, wypił ten koniak.... A gdy rano zobaczył, co uczynił - czyli ujrzał pustą butelkę z jaszczurką na dnie, zmarnował cały koniak, bo nie mógł go utrzymać w żołądku...
Koniak w wannie
Nie jest łatwo odmawiać, kiedy wszyscy chcą popróbować kolekcji. Nie raz i nie dwa pan Andrzej musiał odmówić, kiedy znajomi czy sąsiedzi chciał spróbować choć kieliszeczek... Jak tu jednak częstować, kiedy na półce stoją stuletnie wina?
- Kiedy byłem we Francji, pani, u której pracowałem, usłyszała o mojej kolekcji. Dała mi wtedy dziewięćdziesięcioletnie wina, które dziś mają już ponad sto lat - mówi pan Andrzej. - Sama była kolekcjonerką i oddała mi takie wina, które się jej powtarzały. Mój kolega za to nie dostał nic - bo to nie były wina do picia, tylko do mojego zbioru...
Pan Andrzej ma już jednak sprecyzowany plan, kiedy w końcu koniaki zostaną otworzone i wypite.
- Po mojej śmierci, na stypie, niech rodzina otworzy wszystkie butelki i wyleje koniaki do wanny, a potem niech piją całymi chochelkami! - śmieje się pan Andrzej.
Życząc mu długich lat kolekcjonowania kolejnych sztuk koniaków, mamy nadzieję, że w tej wannie ktoś porządnie wsadzi korek do odpływu...