Zuzia urodziła się w Tarnobrzegu, tam chodziła do szkoły i tam ma rodzinny dom. Gdy nauczycielka namówiła ją na wystąpienie w jednym z podkarpackich turniejów siatkówki, Zuzanna, mimo że nie miała wcześniej do czynienia z tą dyscypliną, wzięła w nim udział. Jej talent nie uszedł uwadze trenera kadry Podkarpacia. - Trener zapytał, czy gram. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że trenować zaczęłam parę tygodni temu. Powiedział wtedy, że będzie mnie obserwował i jeśli zacznę ćwiczyć, to on widziałby mnie w swojej drużynie. Bardzo mnie to zaskoczyło i niesamowicie zmobilizowało. Dołączyłam do tarnobrzeskiej drużyny, grałam na różnych turniejach i po kilku miesiącach przyszła propozycja gry w kadrze Podkarpacia – wspomina Zuzanna.
Jarosław, Rzeszów, Mielec
Mając 15 lat, Zuzanna podpisała kontrakt w Jarosławiu. Nadszedł czas na wyprowadzkę z domu. - To było trudne przeżycie, bo jestem przywiązana do rodziców. Gdy w poniedziałki tata odwoził mnie do Jarosławia, płakałam. Mama mi wtedy tłumaczyła, żebym się nie poddawała, że sama wybrałam taką ścieżkę, bardzo mnie wspierała, mówiła, że muszę być silna. Po paru miesiącach było już lepiej – mówi siatkarka. Potem przyszedł czas na grę w Rzeszowie, następnie w Mielcu. - Po poznaniu trenera Romana Murdzy trochę się zastanawiałam, co zrobić. Czy nieco odpuścić i zająć się przygotowaniami do matury, czy jednak spróbować zagrać w UKS Szóstce Mielec. Doszłam do wniosku, że nie dam rady żyć bez siatkówki, a przyjście tu było strzałem w dziesiątkę. Tutaj jest świetna atmosfera, dodatkowo mamy wspaniałych kibiców, którzy nas wspierają – dodaje.
Ciężka praca
Mimo młodego wieku zawodniczka doskonale zdaje sobie sprawę, że czas w sporcie leci szybciej. W reprezentacjach kraju występuje coraz więcej zawodników w tym samym wieku co Zuzanna. - Mam 18 lat i czeka mnie jeszcze wiele pracy. Moim celem jest, by każdy mecz zagrać jak najlepiej. Wiadomo, każdy chciałby grać w jak najwyższej lidze, ale w moim przypadku myślę, że mam jeszcze na to czas. Muszę chwilę poczekać, ale przede wszystkim muszę się jeszcze sporo nauczyć – komentuje siatkarka.Zuzanna jest bardzo zapracowana. Poza tym, że dostaje coraz więcej możliwości gry w seniorskiej drużynie UKS Szóstki Mielec, nadal gra w zespole juniorskim. Zawodniczka każdego dnia ma trening albo mecz. Zaangażowanie w dwie drużyny to z pewnością spore obciążenie psychiczne, bo w końcu w juniorach jest podporą drużyny, jako jedna z najstarszych, natomiast w seniorach jako jedna z najmłodszych wciąż musi udowadniać, że zasługuje na miejsce w składzie. - Mam mało czasu wolnego, takiego czasu tylko dla siebie. Jak zdarza się wolny dzień, jadę do rodziców, porozmawiać z mamą – mówi Zuzia.
Święta u Zuzanny
Święta u rodziny Zuzi są bardzo tradycyjne. - Do tej pory gotowaniem zajmowała się mama i siostra, ja ubierałam choinkę. W tym roku będzie inaczej. Siostra wraz z narzeczonym wyjechała do Stanów Zjednoczonych, bardzo za nią tęsknię, ale najważniejsze, że jest szczęśliwa. Ta Wigilia będzie inna także ze względu na to, że spędzimy ją u cioci, w większym gronie rodzinnym, więc to coś nowego. Cieszę się, że będę mogła zobaczyć rodzinę – opowiada Zuzanna. - W Wigilię standardowo wypatrujemy pierwszej gwiazdki, później jest wspólna modlitwa, po niej zasiadamy do stołu. Co prawda nie powinnam tyle jeść, ale raz do roku, zwłaszcza w święta, mogę sobie pozwolić na nieco więcej. Przecież nie da się odmówić pierogów zrobionych przez babcię – dodaje ze śmiechem.Jakiś czas temu Zuzia wraz z rodzicami wspominała listy, które pisała do Świętego Mikołaja. - To było bardzo zabawne. Mama odnalazła listy z dzieciństwa. W moich na przykład obok rzeczy, które chciałam dostać, w nawiasie zapisywałam ich cenę, tak żeby św. Mikołaj mógł się przygotować, z jakim wydatkiem musi się liczyć. Standardowo prosiłam o żelki, które uwielbiałam. W tym roku wiem już, co dostanę od siostry. Ma mi przysłać ze Stanów buty do grania, których w ogóle nie ma w Polsce, więc nie mogę się ich już doczekać. Reszty prezentów nie znam, ale na pewno będą równie trafione – kończy Zuzanna Babś.