"Nazywam się Elżbieta i czytałam pani wywiady z ludźmi, którzy mają ciekawe, niekiedy nietuzinkowe zainteresowania. Domniemywam, że szuka pani ludzi z pasją. Może zainteresuje panią pasjonatka turystyki rowerowej z Mielca, która sama jeździ po Polsce i samotnie przejechała na rowerze trasę od niemieckiej do rosyjskiej granicy, czyli całe nasze polskie wybrzeże, oraz prawie wszystkie większe trasy rowerowe w Polsce". - Tak rozpoczynał się list, który dotarł do redakcji. Pomyślałam: "Super, właśnie o to chodzi, żeby ludzie chwalili się swoimi zdolnościami czy pasjami". Zaciekawiona listem pani Elżbiety odpowiedziałam i tak poznałam jej historię. Przedstawiam ją też wam.
PRZECZYTAJ TEŻ:
EKOŚwiat za 100 lat. Konkurs plastyczny pod patronatem Prezydenta Mielca rozstrzygnięty [WYNIKI]
Cały dom Mielczanki w plecaku na rowerze
- W jednym roku przeżyłam dwie tragedie: śmierć męża i poważne operacje z powodu choroby nowotworowej, więc aby się nie załamać i nie poddać depresji, zaczęłam jeździć na rowerze - wspomina pani Elżbieta. - Pierwszym moim rowerem była miejska "damka", na której zaczęłam swoją przygodę z turystyką rowerową, a z czasem zauważyłam, że to ciekawy sposób na spędzanie wolnego czasu i letnie wycieczki. Jazda na rowerze tak mi się spodobała, że po roku kupiłam rower trekkingowy przeznaczony do dalszych i bardziej zaawansowanych podróży.Pamięta Pani pierwszą dłuższą podróż?
- Na pierwszą dalszą wycieczkę wybrałam się na Pogórze Karpackie, do Rymanowa, Iwonicza Zdroju i Dukli, włącznie z przekroczeniem granicy w Barwinku i jeżdżeniem po Słowacji. Spodobał mi się taki sposób na zwiedzanie Polski, więc postanowiłam planować coraz dalsze i dłuższe trasy po kraju.
Zakupiłam kolejny, lżejszy i szybszy rower, większe sakwy turystyczne, a także cały ekwipunek potrzebny do tego typu turystyki, czyli namiot, śpiwór, kuchenkę gazową, menażki, ubrania rowerowe na każdy rodzaj pogody i inne przydatne gadżety. Taki bagaż, niezbędny podczas kilkudniowych wypraw, waży około 20 do 22 kilogramów. Wożę z sobą "kuchnię", "łazienkę", "sypialnię", gdyż nie wiem, ile zrobię kilometrów w ciągu dnia i ile ciekawych miejsc mnie zatrzyma po drodze; nie rezerwuję wcześniej noclegów.
Zazwyczaj w ciągu jednego dnia przejeżdżam od 50 do 80 km. Śpię przeważnie pod namiotem, w różnych miejscach, tam, gdzie akurat mnie wieczór zastaje: na łąkach, w lasach, na campingach, czy w agroturystykach. Obiady najczęściej jem w przydrożnych restauracjach, a śniadania i kolacje robię sama. Gaz do kuchenki jest ogólnie dostępny, zatem gotować i grzać wodę do mycia mogę bez oszczędzania.
Ile miała najdłuższa trasa, którą Pani przejechała? Czy był jakiś konkretny cel? Czy po prostu chciała się Pani sprawdzić?
Nie mam jeszcze dużych osiągnięć, jeżeli chodzi o wyjazdy, ale mam za sobą przejechanych kilka tras rowerowych, na przykład: Euro Velo R 10, Szlak Orlich Gniazd, Forteczna trasa rowerowa wokół Przemyśla, Wiślana Trasa Rowerowa Małopolska, Velo Czorsztyn, Velo Dunajec, Szlak wokół Białowieży, Mały pierścień rowerowy po Puszczy Zielonka, wschodnie odcinki Green Velo i kilka innych.
Niezapomniane podróż rowerem
- Za najpiękniejszą uznaję "Velo Dunajec", którą polecam wszystkim, a szczególnie rodzinom z dziećmi - mówi pani Elżbieta. - Podróż zaczyna się w Zakopanem i prowadzi wzdłuż Dunajca poprzez Poronin, Stary Sącz, Czchów, Tropie i inne miejscowości aż do Wietrzychowic nieopodal Tarnowa. Cała trasa liczy 237 km i jest bardzo atrakcyjna krajobrazowo oraz sprawia, że wycieczka wzdłuż Dunajca to niezapomniane wrażenia. Najważniejszą zaletą tego rowerowego szlaku jest to, że – ze względu na stosunkową łatwość przejazdu – jest ona dla każdego, zarówno dla dzieci, jak i seniorów.Z kolei Szlak Orlich Gniazd był dla mnie najbardziej ekstremalną trasą, jaką pokonałam do tej pory. Jest to najstarszy szlak turystyczny w Polsce, który zaczyna się na Jasnej Górze w Częstochowie i kończy pod Wawelem w Krakowie. Ma długość około 198 km. Jest to trasa przebiegająca przez krainę skalistych wzgórz, pagórków, wapiennych ostańców i wąwozów, a malowniczy krajobraz ubogacają położone w trudno dostępnych miejscach zamki zwane "Orlimi Gniazdami", które należą do najstarszych w naszym kraju. Zamki te usytuowane są na szczytach wzgórz, gdzie musiałam dojechać piaszczystymi, kamienistymi, a czasami polnymi lub leśnymi drogami, pokonując przy tym liczne i strome podjazdy. Szlak nie jest łatwy ze względu na to, że wymaga dużego wysiłku fizycznego, ale piękne widoki, które można podziwiać podczas przejazdu, rekompensują cały trud włożony w wyprawę.
Najdłuższą trasę, jaką pokonałam na rowerze, to polski odcinek Euro Velo, zaczynający się przy niemieckiej granicy w Świnoujściu i biegnący wzdłuż wybrzeża aż do granicy z Rosją w Gronowie. Szlak wytyczony tak, by przemieszczać się wzdłuż plaż, klifów, lasów oraz pięknych kaszubskich wiosek. Po przejechaniu trasy kontynuowałam wyprawę przez Warmię, wzdłuż jezior Mildzie, Narie, Morąg i Isąg, aż do Gietrzwałdu, a następnie drogą między jeziorem Ukiel i Kortowskim do Olsztyna, gdzie zakończyłam swoją podróż, by stamtąd wrócić pociągiem do Dębicy.
Jak długo Pani jechała i ile to było kilometrów?
- Zajęło mi to dwa tygodnie, podczas których przejechałam ponad 1000 km. Trasę zmodyfikowałam tak, aby w miarę możliwości zwiedzić wszystkie miejscowości, latarnie morskie, zamki, muzea, obejrzeć jeziora oraz inne ciekawe miejsca. Do dziś udało mi się w niewielkim zakresie zwiedzić więcej niż połowę polskich województw: podkarpackie, świętokrzyskie, małopolskie, śląskie, wielkopolskie, podlaskie, zachodniopomorskie, pomorskie i warmińsko-mazurskie.
12 tys. kilometrów na rowerze bez awarii
Ile przejechała już Pani kilometrów rowerem? Zdarzyły się Pani jakieś kontuzje w związku z Pani zainteresowaniem?- Od początku mojej przygody z rowerem przejechałam ponad 12500 kilometrów i... nigdy nie zdarzyła mi się awaria roweru. Jednakże bywają czasami niemiłe sytuacje. Jedna z nich przydarzyła mi się podczas zjazdu z góry, kiedy niespodziewanie na ścieżkę rowerową wbiegło dziecko. Cała sytuacja zakończyła się moim fikołkiem przez kierownicę i bolesnymi potłuczeniami, ale – dzięki Bogu – dziecku nic się nie stało. Ze względu na takie "niespodzianki" zawsze jeżdżę w kasku.
- Ma Pani jakieś marzenie, cel do osiągnięcia w wyprawach rowerowych?
Moim największym rowerowym marzeniem jest objechać dookoła Polskę, czyli przejechać około 3500 km. Potrzeba mi tylko więcej czasu, co, ze względu na pracę, nie jest takie łatwe. W każdym razie pomału zabieram się za planowanie wyprawy.
Słuchając Pani opowieści, odnoszę wrażenie, że jest Pani bardzo energiczną osobą. Na pewno ma Pani jeszcze inne ciekawe zajęcia, pasje, hobby.
- Rower to moja pasja, ale nie jedyna. W okresie zimowym zajmuję się rękodziełem: wyplataniem różnych przedmiotów z wikliny papierowej, haftem koralikowym, decoupage, szydełkowaniem czy też robieniem na drutach. Poznałam również ciekawą metodę robienia ikon, a także tworzenia metodą utwardzania tkanin (powertex).
Najbardziej jednak polubiłam turystykę rowerową, czyli podróżowanie z sakwami. Wyprawy rowerowe to przeżywanie wielu przygód, poznawanie miejsc, ludzi i historii. Samotnie podróżująca kobieta w moim wieku często budzi zainteresowanie, ale nigdy nie spotkało mnie nic złego ze strony nowo poznanych osób, a wręcz przeciwnie – spotkałam się z wielką dobrocią i życzliwością. Poza tym podróże na rowerze to piękne widoki i możliwość dotarcia do miejsc, gdzie dojazd samochodem jest niemożliwy. Podróżując, uświadamiam sobie, jak bardzo nasza Ojczyzna jest piękna, a jadąc na rowerze, mam okazję zasmakować tego piękna. Pedałując, poruszam się wolniej niż samochodem i jestem zdana na łaskę i niełaskę sił natury. Na własnej skórze doświadczam deszczu, upalnego słońca, wiatru, kurzu, bólu rąk i nóg, jednakże trud podróży utrwala wspomnienia, które pozostają na całe życie.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.