Pan Stanisław około dwóch tygodni temu jechał autem ulicą Niepodległości w Mielcu. Na skrzyżowaniu zamierzał skręcić na ulicę Piotra Skargi. Kierujący osobówką zapewnia, że miał wtedy zielone światło. Niespodziewanie na przejściu dla pieszych pojawił się rower, który z impetem uderzył w jego pojazd. Rowerzysta wywrócił się na przód pojazdu, w wyniku czego pękł przedni zderzak auta i lusterko.
- Straty to około 1600 złotych - mówi mielczanin. Na szczęście koszty naprawy zniszczonego auta, dzięki płaconemu autocasco, nie uderzą go po kieszeni.
Kierujący jednośladem, mimo prób zatrzymania go przez poszkodowanego, uciekł z miejsca zdarzenia. Między mężczyznami zaraz po zdarzeniu doszło nawet do szarpaniny. Młody rowerzysta po ucieczce jakby rozpłynął się w powietrzu, dlatego policjanci prowadzący sprawę muszą zdać się jedynie na relację kierującego osobówką i nagranie z monitoringu.
Pan Stanisław jest poirytowany nie tylko nieodpowiedzialnym zachowaniem rowerzysty, ale i policji, która według niego niewiele w tej sprawie robi. - Na przesłuchaniu usłyszałem, żebym sam szukał tego człowieka. To zadanie chyba jednak policji - mówi mężczyzna.
- Trwa postępowanie w tej sprawie, został zabezpieczony monitoring, na którym widać rowerzystę. Jego wizerunek został rozesłany wszystkim policjantom - wyjaśnia rzecznik policji mł.asp. Urszula Chmura z KPP w Mielcu. Dzięki nagraniu być może uda się więc dotrzeć do uczestnika kolizji. Nie będzie to jednak łatwe, gdyż policja nie ma o poszukiwanym praktycznie żadnych informacji.
Pan Stanisław nie ma wątpliwości co do jednego: - Rowerzyści jeżdżą po Mielcu jak chcą, przejeżdżają przez przejścia dla pieszych, nie patrząc, czy nic nie nadjeżdża, wszystko dlatego, że policja nie wyciąga wobec nich konsekwencji - uważa mężczyzna.
Jak dowiadujemy się od rzecznika policji, kilka razy w miesiącu na terenie miasta prowadzone są działania mające na celu kontrolę rowerzystów. Gdy policjanci zauważą, że doszło do wykroczenia - w zależności od sytuacji - karzą jego sprawcę lub go pouczają.