Los chciał, że prezydent Kozdęba najpewniej nie będzie już sprawować urzędu. Osobiście bardzo chciałbym, żeby to on sprawował kolejną kadencję. To najpewniej nie będzie możliwe, co jest stratą dla miasta. Zaproponował on zupełnie nową formułę pracy prezydenta dla mielczan. Oczywiście nie umniejszając zasług prezydenta Chodorowskiego, którego rządy charakteryzował bardzo konserwatywny stosunek do wydatków oraz dyscypliny budżetowej, Mielec potrzebuje osoby, która będzie miała wizję. Taką wizję miał Kozdęba. To on rozpoczął spotkania z mielczanami, którzy w końcu dostali szansę zgłoszenia swych uwag, pomysłów czy propozycji bezpośrednio; ta tradycja zdaje się być kontynuowana przez jego zastępców.
Wprowadził też Mielecki Budżet Obywatelski, który dawał mieszkańcom możliwość decydowania o części miejskich wydatków, to on na poważnie zaczął debatę i działania odnośnie do mieleckiego powietrza. Niestety, jako prezydent był zmuszony działać z radą miejską przeciwną większości jego pomysłów, które były obiektem nieustannej krytyki. Wspomniany budżet obywatelski został po jego pierwszej edycji zlikwidowany przez radnych PiS, którzy, nota bene, podczas ubiegłej kampanii wyborczej obiecywali wprowadzenie BO. Gdy budżet obywatelski został wprowadzony przez Kozdębę, radni PiS postanowili, że mieszkańcy jednak nie powinni takiego narzędzia mieć. Dlatego też najlepiej by było, gdyby kolejny prezydent wywodził się z innej formacji niż Prawo i Sprawiedliwość. Mielec potrzebuje osoby, która będzie kontynuowała racjonalne i otwarte rządy prezydenta Kozdęby, a nie kolejnego partyjnego działacza, który bezrefleksyjnie będzie realizował wizje partii, pomijające głos mieszkańców. Patrząc na obecną radę miasta, istnieje poważna obawa, że Mielec pod absolutną władzą PiS będzie się cofał, a nie rozwijał. Dlatego mam nadzieję, iż opozycja zdoła znaleźć kandydata, który będzie w stanie zaoferować mielczanom coś więcej, niż tylko wieże, kolejne pomniki i religijne figury. Kogoś, kto będzie miał dla tego miasta wizję i plan.