reklama

Popołudnie z ... Sebastianem Bajorkiem

Opublikowano:
Autor:

Popołudnie z ... Sebastianem Bajorkiem - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości11 lat temu, mówiąc o Stali Mielec, myślało się przede wszystkim o sukcesach zespołów juniorskich. W 2007 roku juniorzy młodsi tego klubu zdobyli złoty medal mistrzostw Polski. O kulisach tamtego sukcesu opowiedział nam jeden z jego autorów.

Minęła północ, a wzrok Sebastiana Bajorka wciąż był utkwiony w suficie. Zwykle nie denerwował się przed meczami, ale to, co czekało go teraz, powodowało, że sen odpychany był przez nawarstwiający się stres. Nazajutrz juniorzy młodsi Stali Mielec mieli rozegrać mecz, który decydował o mistrzostwie Polski, a  głowę Bajorka, który był kapitanem tamtego zespołu, świdrowało tysiące myśli. Po chwili przekręcił się na bok. Zmrużył powieki z nadzieją, że tym razem uda mu się zasnąć.

Przypomnieli Polsce o Stali Mielec 

-Dość dokładnie pamiętam tamtą noc - wspomina Sebastian Bajorek, kapitan tamtego zespołu, a obecnie trener w Akademii Piłkarskiej Piłkarskie Nadzieje i Kolorado Wola Chorzelowska. - Mieliśmy po 17 lat i dla nas taki mecz był jak finał Mundialu. Na szczęście udało się zasnąć, a na drugi dzień zagraliśmy najlepszy mecz w całym sezonie. To było coś niesamowitego.

Latem 2007 roku piłkarską Polskę obiegła sensacyjna wiadomość – juniorzy młodsi Stali Mielec zostali najlepszą drużyną w kraju. - Dziś nikogo by to pewnie nie zdziwiło. Klub jest na zupełnie innym etapie rozwoju niż 11 lat temu. Wtedy jednak wszystko wyglądało inaczej –mówi. 

 Droga do sukcesu rzeczywiście była wyboista i pełna zakrętów. Problem z przygotowaniem boiska treningowego, gra na żużlu lub na "łące" (były to "boiska" znajdujące się w miejscu, gdzie obecnie istnieje rynek handlowy), czy nawet niedopompowane piłki. W takich warunkach często musieli trenować przyszli mistrzowie Polski. - I tak nam się wydawało, że mamy całkiem dobre warunki. Spodziewam się jednak, że dzisiejsi juniorzy pewnie złapaliby się jedynie za głowy, gdybym im to opowiedział - uśmiecha się nasz bohater. 

 Mimo to trenerom Witoldowi Karasiowi i Mariuszowi Łucowi udało się zbudować z chłopców z roczników `90 i `91 zespół, który zadziwił Polskę. Juniorzy Stali jak burza przeszli fazę regionalną i zasadniczą. W finałowym turnieju, który odbył się w Siemiatyczach, w meczu decydującym o złotym medalu rozgromili obrońcę tytułu Cracovię aż 5:0. – To był kolektyw. W drużynie panowała wspaniała atmosfera, rozumieliśmy się świetnie na boisku i poza nim – wskazuje Bajorek. – Nasz sukces traktowano jako promyk nadziei na lepsze jutro – dodaje. 

Dekada jak cała epoka 

Dzisiaj na zespół Stali Mielec patrzymy z innej perspektywy – perfekcyjnie zorganizowany klub, jedyny przedstawiciel Podkarpacia na zapleczu ekstraklasy, nowy stadion wypełniony niemal po brzegi rozentuzjazmowanymi kibicami. Wtedy, 11 lat temu, taki obraz mieleckiego zespołu był jedynie marzeniem najbardziej niepoprawnych optymistów. 

Sukces młodych mielczan przyszedł bowiem w momencie, w którym nikt się tego nie spodziewał. W 2007 roku Stal była jedynie ciekawostką dla historyków piłki nożnej. 2-krotny mistrz Polski błąkał się po czwartej lidze, grając na niszczejącym stadionie – niemym świadku największych sukcesów klubu - na którym w porywach zasiadało kilkuset sympatyków. 

Minęły lata, ale nikt z tamtej mistrzowskiej drużyny nie zdołał na dłużej przebić się do poważnego grania. Kilku próbowało -  Jakub Popielarz zagrał 5 spotkań w ekstraklasowej Lechii Gdańsk, Kamil Rado tyle samo razy wystąpił w Wiśle Kraków, w szerokiej kadrze Polonii Warszawa był Maciej Domański. Nie za wiele jak na zawodników, którzy w pewnym momencie piłkarskiego rozwoju byli najlepsi w Polsce. – Dlaczego tak się stało? Trudno to jednoznacznie zdiagnozować – odpowiada Bajorek. – Nie wiem, jak było w innym przypadku, ale w moim za nogami niestety nie poszła głowa. Może nie miał kto pokierować, może w pewnym momencie sam zwątpiłem, że da się coś więcej osiągnąć. Ostatnio nawet prześledziłem losy chłopaków – w ekstraklasie nie ma nikogo, a w 1. lidze jest tylko Maciek Domański, który gra w Puszczy Niepołomice. 

Głód piłki

Sebastian Bajorek po skończeniu wieku juniora postawił na naukę i poszedł na studia na krakowski AWF. Na pierwszym i drugim roku grał jeszcze w lidze okręgowej pod Krakowem, ale potem dał sobie spokój z futbolem. - Musiałem dać sobie czas. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że gra w piłkę nożną przestała mi sprawiać przyjemność - wspomina.

 

Głód piłki wrócił dopiero, gdy po studiach ponownie przeprowadził się do Mielca. Został grającym trenerem zespołu Kolorado Wola Chorzelowska. Postanowił również podjąć pracę w szkole Piłkarskie Nadzieje. – Dzieci są bardzo zaangażowane w trening. Chcą każdego dnia być lepsze, doskonalić swoje umiejętności. Napędza ich fantastyczna pasja i miłość do sportu. Tej pracy nie zamieniłbym na żadną inną - podkreśla. - Mam nadzieję, że któryś z moich podopiecznych zajdzie dużo dalej niż ja - kończy. 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE