reklama

Popołudnie z... Rafałem Augustynem

Opublikowano:
Autor:

Popołudnie z... Rafałem Augustynem - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościRafał Augustyn to jeden z najpopularniejszych, a z pewnością jeden z najbardziej utytułowanych sportowców z Mielca. Dziś poznamy go z nieco prywatnej strony.

Zajęcie 7. miejsca na mistrzostwach świata w Londynie to spory sukces chodziarza Rafała Augustyna. Sportowiec, stojąc na starcie, zdawał sobie sprawę, że jego wyniki z tego sezonu są dobre i że dają nadzieję na wysoką lokatę w trakcie tych jakże ważnych zawodów. Jednak w lekkiej atletyce może zdarzyć się wszystko, nawet najlepszym zdarzają się wypadki, każdy może mieć gorszy dzień. Stres na linii startu jest nieunikniony, nawet u sportowców z wieloletnim doświadczeniem. Najważniejsze to umieć nad nim zapanować.

Sport
Obserwując zmagania lekkoatletów, często możemy zauważyć z ruchu ich ust, jak mentalnie przygotowują się do startu. Wypowiadają w myślach ostatnie wskazówki trenera, hasła mobilizujące ich do wykrzesania z siebie jeszcze większych pokładów energii, niektórzy się modlą. Rafał Augustyn zawsze dotyka ziemi i wykonuje znak krzyża, nie ukrywa, że jest człowiekiem wierzącym. Zawodnicy startujący w tak długich dystansach dobrze się znają, mało osób jest w stanie wskoczyć do czołówki. 

- Czasami dochodzi kilka nowych osób. By pokonać 50 km, potrzeba wielu lat treningów. Na ostatnich mistrzostwach widziałem zawodnika, który szedł tempem porównywalnym do mojego. Pomyślałem sobie wtedy, że albo zrobił taki postęp, albo poczekam do 30 kilometra i już go nie będzie. W tym przypadku sprawdziła się ta druga wersja - wspomina lekkoatleta. - Na starcie pojawiają się sportowcy, którzy oczywiście ciężko trenują, ale wiedzą, że nie mają szansy na zajęcie wysokiego miejsca. Więc zazwyczaj chcą się pokazać przez pierwsze kilkaset metrów, prowadząc peleton - dodaje. 

Emocje po zajęciu wysokiego miejsca w Londynie powoli opadają. Po tygodniu od startu Rafał wrócił do delikatnego ruchu, bo jak twierdzi, organizm szybciej regeneruje się, ruszając, niż leżąc. Przed nim jeszcze jeden start w Szanghaju, gdzie w ciągu czterech dni pokona ponad 50 kilometrów, przemierzając najpiękniejsze rejony miasta.

Żona
Z Anetą są małżeństwem od listopada. Poznali się w Cetniewie na obozie kadry. Aneta była fizjoterapeutką zapaśniczek. Od razu wpadła mu w oko.

- Zobaczyłem ją na stołówce, znałem praktycznie wszystkich poza nią, więc zastanowiłem się: cóż to za piękna dziewczyna - wspomina Rafał. - Przed zabiegiem w kriokomorze okazało się, że w dziwnych okolicznościach zaginęła moja maska, która jest tam niezbędna. Myślałem, że Aneta jest związana z tym miejscem zawodowo, zapytałem więc, czy nie orientuje się, gdzie taką maskę mogę kupić. Jednym zdaniem sprowadziła mnie na ziemię, mówiąc, że tu nie pracuje. Po chwili jednak przyniosła mi maskę, którą pewnie pożyczyła od jednej z zawodniczek. Zaprosiłem ją na kawę, zgodziła się, po jakimś czasie ona zaproponowała wspólny sylwester i tak się powoli zaczęło - opowiada chodziarz. 

Obecnie żona Rafała pracuje w prywatnej klinice rehabilitacji. Współpraca z kadrą zapaśniczek wiele ją nauczyła, ale Aneta ciągle pogłębia swoją wiedzę. - Żona cały czas podnosi kwalifikacje, wyjeżdża na szkolenia. Teraz chce iść na studia związane tylko z osteopatią. To ogromna inwestycja, ale wiemy, że będąc fizjoterapeutą, osteopatą, terapeutą manualnym, będąc w posiadaniu licznych kursów, to przepustka do dobrej pracy - tłumaczy.

Każdy sportowiec zastanawia się, co będzie robił po zakończeniu kariery. Żona Rafała też często o to pyta, zwłaszcza że ich życie zawodowe rozsiane jest po Polsce. Rafał stara się ograniczać wyjazdy zagraniczne, aby więcej czasu spędzać z Anetą. Para rozważała zamieszkanie pod Mielcem. Biorąc pod uwagę kwalifikacje Anety, taki specjalista przydałby się w naszym mieście. Rafał docenia spokój, jaki panuje w Mielcu, lasy i tereny, w których można trenować. Jednak ostateczna decyzja, gdzie stworzą dom, jeszcze nie zapadła. 

Podróże
Treningi i starty w licznych zawodach pozwoliły Rafałowi zwiedzić prawie cały świat. Lekkoatleta zauroczony jest przede wszystkim Azją - to niesamowity region, który bardzo intensywnie się rozwija. - Zapadła mi w pamięć Tajlandia, zresztą tak jak Japonia czy Korea. Marzyłem o Australii i  to marzenie także się spełniło. Miałem możliwość tam pojechać - wspomina Rafał. - Ze względu na treningi zdarzało się, że w ciągu roku odwiedziłem trzy kontynenty, nie licząc Europy - dodaje. 

Chodziarz sporo trenował także Tunezji czy Turcji, ale ze względu na bezpieczeństwo zaprzestano jeździć w tamte rejony. - Ze względu na oszczędności kupowaliśmy wczasy last minute. Inni jechali na wakacje, my natomiast do ciężkiej pracy. 

Urlopowicze dziwili się, że my cały czas w ruchu, że ciągle trenowaliśmy, oni w tym czasie odpoczywali z drinkiem w ręku - śmieje się sportowiec. W pamięci Rafała zapisał się także Meksyk, który zrobił na nim ogromne wrażenie. - Od 2009 roku chód sportowy organizowany jest zazwyczaj w najpiękniejszych rejonach miasta. Tak, by było to atrakcyjne dla widza. Faktem jest, że męczymy się przez to na potęgę, ale to, co zobaczymy, to nasze.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE