Proceder "podrzucania" śmieci do miasta mieszkańcy Borku i wielu innych mieleckich osiedli obserwują już od lat i podobno nie jest on nowym zjawiskiem. Wygląda to tak: pod śmietnik, najczęściej już po zmroku, podjeżdża jakieś obce, nieosiedlowe auto. Właściciel otwiera bagażnik, wyciąga worek ze śmieciami, wyrzuca i czym prędzej odjeżdża. - Niby nic się nie dzieje, worek więcej w kontenerze, ale dlaczego mamy płacić za wywóz cudzych śmieci? - pyta nasz czytelnik. - Czy to uczciwe, że ktoś sobie oszczędza na nasz koszt? Na dodatek śmieciowi "podrzucacze" podobno bardzo się rozzuchwalili i pewnie dlatego, że dzień jest coraz dłuższy, pozwalają sobie na przywożenie śmieci, nawet nie czekając na zmrok. - Słyszałem, że na innych osiedlach przy śmietnikach spółdzielnie czy inni administratorzy montują kamery i sprawdzają, kto wynosi śmieci - sugeruje nasz czytelnik. Dodaje jednak, że takie rozwiązanie pewnie jest kosztowne. Mniej kosztowne jest z pewnością zamykanie śmietnikowych altan na klucz, jednak często obok śmietników stoją dodatkowe kontenery na segregowane nieczystości i to one właśnie służą "podrzucaczom".
Sprawą zainteresowaliśmy mielecką straż miejską. - Wyrzucanie śmieci nie do swojego kontenera jest traktowane jako wykroczenie, za które grozi grzywna w wysokości 500 złotych. Odnosimy się do regulaminu utrzymania czystości i porządku na terenie gminy miejskiej Mielec. Zgodnie z nim zabrania się wyrzucania odpadów do nie swoich pojemników – powiedział komendant Straży Miejskiej w Mielcu Arkadiusz Misiak. Mimo wysokiej kary ryzykantów jednak nie brak.