Strażacy ochotnicy ratują ludzi, ich dobytek, ale też dbają o życie kulturalne w swoich miejscach zamieszkania, wszystko to czyniąc z równym zapałem. Na co dzień pracują, by z czegoś utrzymać siebie i swoje rodziny, jednak gdy otrzymają wiadomość, że trzeba gasić pożar, pomóc ofiarom powodzi czy innych kataklizmów, są natychmiast.
Gotowi zawsze nieść pomoc
- Od strażaków zawodowych różnimy się tylko kolorem hełmów - zapewnia Franciszek Augustyn, prezes Zarządu Okręgowego Oddziału Powiatowego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych Rzeczypospolitej Polskiej w Mielcu. - Stanowimy jedność w każdej akcji. Dla ochotników to normalna praca, jak dla zawodowców. Są tak samo wyszkoleni i gotowi do akcji, jednak robią to wyłącznie społecznie.- Na szczęście jest w naszym regionie wielu pracodawców, którzy rozumieją naszą działalność w OSP i nawet w czasie godzin pracy pozwalają nam wyjeżdżać do akcji - zapewnia Franciszek Augustyn. Wielu, ale jednak nie wszyscy, bo nie każdą pracę można rzucić w dowolnej chwili. I to też strażacy ochotnicy rozumieją.
Kronika na jubileusz
To właśnie im, ludziom, który bezinteresownie niosą pomoc niezależnie od pory dnia czy roku, i wszystkim tym, którzy wspierają ich działalność, Józef Witek poświęcił monografię noszącą tytuł "- Pracowałem nad tą książką od końca 2016 roku - wspomina Józef Witek, autor wielu książek i opracowań oraz kilkuset artykułów dotyczących historii Mielca i ziemi mieleckiej. - Zebranie tych wszystkich materiałów nie było łatwe, bowiem nie wszystko, co działo się na naszych terenach, zostało spisane.
Jemu historia straży jest jednak szczególnie bliska, bo jedną z postaci przedstawioną w monografii jest Tadeusz Witek, ojciec autora książki, który w latach 1947 - 1951 był powiatowym komendantem pożarnictwa.
Wielkie pożary, powodzie i klęski żywiołowe
Monografia Józefa Witka to nie tylko hołd dla tych, którzy narażali swoje zdrowie i życie, by nieść pomoc, ale przede wszystkim zapis wydarzeń, które wstrząsnęły życiem mieszkańców regionu. Wydarzeń, w których udział brali strażacy ochotnicy, nie raz będąc główną siłą ratowniczą. Do takich wydarzeń należała między innymi wielka powódź z roku 1934, w której poszkodowane zostały 93 wsie, ponad 11 tysięcy gospodarstw i blisko 56 tysięcy mieszkańców.Dla strażaków było to wielkie wyzwanie, ale ich praca i pomoc nie poszły na marne. Udało im się uratować wszystkich mieszkańców zalanych gospodarstw i zdecydowaną większość zwierząt.
Kolejną wielką akcją, o której w szeregach ochotników opowiada się po dziś dzień, było gaszenie pożaru zamku w Przecławiu, który płonął w październiku 1966 roku. Na ratunek ruszyło wtedy 6 jednostek zawodowców z Państwowej Straży Pożarnej i 18 jednostek z OSP.
Ochotnicy ze straży szli z pomocą także podczas srogich zim, które nawiedziły ziemię mielecką, m. in. na przełomie 1963 i 1964 roku. Ta zima zapisała się nie tylko ogromnymi, ponad 30-stopniowymi mrozami, ale też wielkimi opadami śniegu, po których załamało się120 dachów, zostały zasypane drogi i dojazdy. Odśnieżaniem i torowaniem dróg zajęli się oczywiście druhowie z OSP.
Rycerze Floriana wielokrotnie walczyli też z wielką wodą w ostatnim ćwierćwieczu. Byli na wałach w 1997 roku, kiedy zalało tereny gmin Czermin i Borowa, w 2001 roku w Gawłuszowicach i w 2010, gdy trzeba było ratować Ziempniów i kilkadziesiąt innych miejscowości. Dniem pomagali mieszkańcom zalanych okolic ratować ich dobytek, nocami uszczelniali wyrwy w wałach.
Strażacy w liczbach:
- Liczba OSP - 99
- Liczba członków czynnych - 3882,
- Członków wspierających - 261,
- Członków honorowych - 358,
- Liczba członków razem - 4263,
- W tym kobiet - 421.
- Liczba kobiecych drużyn pożarniczych - 16,
- Liczba młodzieżowych drużyn pożarniczych - 35.
Dwa żywioły i orkiestry dęte
- W naszej pracy wciąż mamy do czynienia z dwoma żywiołami: ogniem i wodą - opowiada Franciszek Augustyn. - Czasem jednak jest tak, że woda, którą gasimy ogień, także staje na naszej drodze i z nią musimy walczyć. Ale nasza praca, choć wszystkim kojarzy się przede wszystkim z ogniem i wodą, jest zdecydowanie bardziej skomplikowana. Dziś strażak nie tylko gasi pożary, ale musi też znać zasady pierwszej pomocy, kierować ruchem drogowym, ratować ofiary wypadków, pomagając im wydostać się z zakleszczonych aut. Strażacy to grupa dobrze wyszkolonych osób, dla których gaszenie pożarów staje się powoli marginesem działań.
W całym tym strażackim trudzie druhów z OSP nie brakuje też czasu na organizację życia kulturalnego. Występy orkiestr, zespołów artystycznych, organizacje turniejów pożarniczych, wspólne wyprawy na pielgrzymki - wszystko to, jak mówi Franciszek Augustyn, ma zachęcić młodych ludzi do wstępowania w szeregi OSP. - Nie każdy ma rodzinne strażackie tradycje - mówi Augustyn. - Trzeba więc pokazać młodzieży, że warto być jednym z nas. I że praca strażaka ochotnika to nie tylko trudy i znoje, ale będąc z nami, jest się jak w jednej wielkiej rodzinie.
Strażacka rodzina
Liczy dziś ponad cztery tysiące członków, razem z tymi honorowymi, emerytowanymi oraz osobami, które wspierają pracę ochotników. Czynnych strażaków jest ponad trzy i pół tysiąca. - To wciąż duża liczba - cieszy się Franciszek Augustyn. - Ale wciąż zabiegamy o to, by było nas jak najwięcej. I by ta tradycja nie umarła.Dlatego, w hołdzie tym, którzy tworzyli pierwsze strażackie organizacje i tym, którzy gotowi byli zawsze iść z pomocą, powstała monografia Józefa Witka. Piękna historia ludzkiej bezinteresowności, patriotyzmu i bohaterstwa. Ale i codzienności pełnej pracy, ćwiczeń, walki z czasem i ludzkimi słabościami.
Zbigniew Tymuła, starosta powiatu mieleckiego, honorowy patron monografii:
- Dziękując za całe dobro czynione na rzecz lokalnej społeczności, a w szczególności każde uratowane ludzkie życie i mienie, składam strażakom i Zarządowi Oddziału Powiatowego Związku OSP RP w Mielcu najlepsze życzenia: prężnego rozwoju, społecznego szacunku i wstawiennictwa św. Floriana.