reklama

Najczęściej szukane pamiątki? Rzeczy po... hitlerowcach [WYWIAD]

Opublikowano:
Autor:

Najczęściej szukane pamiątki? Rzeczy po... hitlerowcach [WYWIAD] - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościNie ma chyba człowieka, który nie miałby zachomikowanych co najmniej kilku rzeczy, które przekłada się z szuflady do szuflady, bo "może kiedyś się przydadzą". Potem lądują one na strychu albo w piwnicy, czasem zyskują drugie życie, czasem trafiają na śmietnik... Na początku marca obchodzimy oficjalny dzień "staroci". Może warto poszukać w domu jakiegoś zakurzonego okazu?

Żeby jednak nie wpakować się przy tej okazji w kłopoty, warto porozmawiać na ten temat ze specjalistą. Bo to nie jest tak, że można bez przeszkód kolekcjonować stare przedmioty. Trzeba się przy tym stosować do obowiązujących przepisów. 

Włodzimierz Gąsiewski swój antykwariat-galerię prowadzi już 20 lat. Dziś główny asortyment, który się tu znajduje, to książki.  

 

To ludzie zaczęli 

 

- Miejsce to wystartowało 20 lat temu, jeszcze w lokalu u pana Dębickiego, na ulicy Mickiewicza - wspomina pan Gąsiewski. - To miała być tylko galeria artystyczna, bo doszliśmy do wniosku, że musi być takie miejsce do prezentowania obrazów, bo do tej pory w Mielcu czegoś takiego nie było. Istniał tylko dom kultury i jeżeli malarz chciał się pokazać, czekał w wieloletniej kolejce na to, żeby mu urządzono indywidualną wystawę w domu kultury bądź brał udział w wystawach zbiorowych. Na początku skupialiśmy się na takiej działalności. To tutaj na przykład  wystawił się jako pierwszy Krzysiek Krawiec, malarz pochodzący z Mielca, który ukończył ASP w Poznaniu. Tak więc wyglądało otwarcie tej galerii: był wernisaż, były obrazy... Ale po tym ludzie zaczęli przynosić stare przedmioty... Do tej pory, jeśli było tu coś starego, to jako element wystroju tej galerii. Ale ludzie zaczęli przynosić różne stare drobiazgi i ja je od nich albo kupowałem, albo przyjmowałem do sprzedaży. Były takie momenty, że tych starych przedmiotów było więcej niż obrazów. Później jakieś panie przyniosły książki, które chciały sprzedać. Powiedziałem, że ja książkami się nie zajmuję, więc stwierdziły, że je wyrzucą. Na podwórku tej kamienicy stały kosze i te panie wyrzuciły książki do kosza. Doszedłem do wniosku, że jeśli ludzie wyrzucają  książki, to rzeczywiście szkoda. Zacząłem te książki nie tyle kupować, co przygarniać od ludzi, którzy ich nie chcieli. I tak to trwa do tej chwili ta kolej rzeczy: była galeria, jest antykwariat.

 

Biblia na metry

 

- Jednym z najciekawszych przedmiotów, jakie miałem, była Biblia z XIX wieku, w języku niemieckim - wspomina pan Gąsiewski. - Był to Stary i Nowy Testament,  przepięknie pisane gotykiem (niemiecką czcionką) z wyjątkowymi rycinami z drzeworytów. Była również bardzo dużych wymiarów: miała pół metra wysokości,  ze 30, 40 cm szerokości i ważyła 16 kg. To była moja najcięższa pojedyncza książka, z jaką się spotkałem. Ktoś przyniósł ją do sprzedaży, ale długo nie mogłem znaleźć dla niej nabywcy. Mimo że była stara i nie bardzo zniszczona, wyjątkowo ładna, z pięknie tłoczonymi okładkami. Dużo książek sprzedaję przez Internet, głównie na Allegro czy eBayu, wystawiłem więc ją tam niedrogo - za kilkaset złotych. Cena nie była więc zaporowa, nie sięgała nawet 100 € . Najciekawsze było to, że kiedyś do Mielca przyjechali Niemcy, wykształceni ludzie, więc pokazałem im tę Biblię, licząc na to, że oni ją kupią, skoro tu nie ma zainteresowania. Oni ją oglądnęli, potwierdzili, że owszem, jest ładna, ale nie wyrazili zainteresowania zakupem. Po jakimś czasie znalazł się nieoczekiwanie nabywca,  który akurat tej książki szukał i właśnie u mnie ją znalazł. Bardzo żałuję, że sprzedałem tę Biblię... Na pewno nie sprzedałbym jej, gdyby była w języku polskim. Natomiast niemiecka czcionka ma to do siebie, że jest strasznie trudna do odczytania i nawet Niemcy mają problemy z czytaniem długiego tekstu.

 - Miałem też dziewiętnastowieczne wydania książek, w tym także Pana Tadeusza, polskie i francuskie wydania, ale nie trafiła mi się książka wydana przed rokiem 1800, a umownie takie właśnie książki antykwariusze nazywają starodrukami - tłumaczy pan Gąsiewski. - Natomiast miałem nuty, które były wydane w XVIII wieku. To były nuty pisane ręcznie przez proboszcza jednej z parafii na Podkarpaciu. Szybko znalazły nabywcę.

 

 

Przyjechała telewizja!

 

- Staroci przez moje ręce przewinęło się mnóstwo, nawet mebelki: komódki, szafy, zwożono mi z wiejskich chałup, stare patefony (miałem nawet jeden taki ze słynną tubą, kupili go ode mnie z Telewizji Polskiej. Znaleźli go w Internecie i przyjechali po niego osobiście, bo szukali takiego  rekwizytu do jakiegoś programu). Takich różnych drobiazgów, które kupiła telewizja, miałem sporo -  ludowe młynki, kołowrotki, bardzo często starocie kupowały też muzea z różnych części Polski. Natomiast plakat wyborów z `89 roku,  Solidarności z Wałęsą przekazałem jako darowiznę do Instytutu Solidarności w Gdańsku. Ten plakat był takim drukarskim błędem, ponieważ nie było tam podpisu, tylko były same postacie.

- Miałem dużo instrumentów muzycznych, akordeon, skrzypce , jakieś stare radia - przedwojenne lampowe i tuż powojenne - pioniery, które w latach 50. zapukały do polskich domów, praktycznie w każdym domu takie radio się znajdowało.  Miałem też żarna, które ktoś mi przytaszczył i dał na siłę, bo takie żarna nie są już obiektem pożądania. Niedawno sporo takich drobiazgów związanych z wyposażeniem wiejskiego domu kupił ode mnie skansen, który powstaje w Baranowie Sandomierskim.

 

 

Klosze za wypłatę

 

W galerii pana Gąsiewskiego wiele przedmiotów ma ciekawą historię. Tak jak lampa naftowa...

- Posiadam najprzeróżniejsze lampy, mam też klosze do wiejskich lamp naftowych, pochodzące z nieistniejącej fabryki w Tarnowie - wspomina właściciel. - Sprzedał mi je były dozorca w tej fabryce na początku lat 90. Bywało wtedy tak, że ludziom nie płacono pensji, zdarzało się tak, że firma upadła i nie wiadomo było, kto ma zapłacić pensję. Wypłacili mu więc pensję w tych kloszach. A on z nimi chodził po różnych miejscach i je sprzedawał - szklane, dziś już takich nie kupi. Jeśli są, to takie chińskie. A te stare, polskiej produkcji, są niezwykle wytrzymałe i trwałe. Sprzedaje głównie przez Internet, są wysyłane pocztą, więc paczki nie są tam traktowane pieszczotliwie, a jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby choć jeden klosz się stłukł.

 

Trzymaj butelki po wódce

 

Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że butelki po wielu latach nabierają wartości i to nieraz bardzo dużej, więc traktujemy je po macoszemu. Oczywiście,  im są starsze, tym droższe.  

 - Bardzo poszukiwane są butelki po wódce, sygnowane  przez Tarnowskich, którzy mieli w Chorzelowie gorzelnię - zdradza pan Gąsiewski. - Ta gorzelnia funkcjonowała jeszcze w latach 90., produkowali tam wódkę i tę wódkę rozlewali do swoich znakowanych butelek. Cena takiej butelki może osiągnąć kilkaset złotych i więcej. Butelki powojenne po wódce osiągają cenę kilkunastu - kilkudziesięciu złotych za sztukę.  Niezwykle drogie są też butelki po piwie, bo są specjalni kolekcjonerzy, którzy zbierają wszystko, co jest związane z piwem: butelki, kapsle, które z biegiem lat nabierają wartości. Większość bowiem takich rzeczy wyrzucamy, a ostają się nieliczne, więc po kilkudziesięciu latach nabierają wartości. Miałem kiedyś taką butelkę, sygnowaną przez Tarnowskich z Dzikowca. Kupił ją ode mnie mój znajomy, zaniósł ją do domu, a potem postawił gdzieś na półce, nie mówiąc nikomu o jej wartości. A miał on tatę, prawie stuletniego. Kiedy wrócił do domu, przypomniał sobie o tej butelce i zapytał się:

- Tato, gdzie jest ta butelka?

- A butelki wyrzuciłem do kosza ze szkłem! - zdziwił się jego tata.

Wyrzucił je na poletko ekologiczne, kilkaset metrów od domu. Mój znajomy pobiegł na to poletko, zaczął przebierać w tych wszystkich butelkach... Trochę się wstydził, bo to był człowiek bardzo poważny, na stanowisku i nie wypadało mu w tym koszu grzebać. Mimo wszystko przełamał się i udało się odnaleźć butelkę!

 

 

 

 Dawne WSK w cenie

 

Co ciekawe, rzeczy z WSK są bardzo cenione przez kolekcjonerów. 

- Jest dużo drobiazgów z PZL WSK, cała gałąź kolekcjonerska - tłumaczy  pan Gąsiewski. -  Wielu kolekcjonerów na całym świecie zbiera pamiątki z tego zakładu. Znałem osobiście kolekcjonerów ze Stanów,  którzy kupują wszystko, co pochodzi z WSK Mielec. W tej chwili mam na przykład szklanki do piwa i szklanki do whisky, lawetę-niby-armatkę na butelkę - to produkcja uboczna WSK Mielec. Poznać to bardzo łatwo, ponieważ części tej lawetki są wykonane z tak zwanego drewna prasowanego, a z tego drewna produkowano elementy   samolotów. A był to produkt praktycznie niemożliwy do zdobycia na wolnym rynku, można go było zdobyć tylko w zakładzie. Wielu pracowników masowo produkowało różne gadżety na nocnej zmianie, produkcja odbywała się wtedy pełną parą. Zakład miał też wytwórnię medali, te medale produkowano na całą Polskę, głównie dla branży lotniczej: Okęcia, Wyższej Szkoły Oficerskiej w Dęblinie, PZL Świdnik - te wszystkie miejsca robiły medale w Mielcu. To były okolicznościowe medale, nawet bardzo krótkie serie, za jakieś zasługi. Miałem również medal na rocznicę powstania "Głosu Załogi". Wszystkie gazety w Mielcu są spadkobiercami tej gazety. Elementem kolekcjonerskim są również książki związane z lotnictwem, jest cała grupa czytelników i kolekcjonerów literatury lotniczej.

 

Mundur pełen medali

 

- Najmniej miałem  tutaj tak zwanych militariów. Militaria zawsze są obłożone różnymi regułami, rygorami, pewne rzeczy można kolekcjonować, pewnych nie można - tłumaczy pan Gąsiewski. - Jeżeli chodzi o jakiekolwiek rzeczy związane z bronią, amunicją, to przepisy są bardzo rygorystycznie przestrzegane, więc nawet jeśli ktoś mi mówi, że ma takie przedmioty, to ja za nie dziękuję, nie chcę mieć tutaj tego u siebie. Miałem natomiast wyposażenie: manierki, hełm, niektóre z nawet tak zwanego demobilu. Kupowałem je w latach 90., kiedy tak zwana Agencja Mienia Wojskowego sprzedawała to za grosze.  Hełm wojskowy można było kupić za 9 zł, a czapki polowe - furażerki- za 2,3 zł. Nieraz ludzie kupowali i po 1000 i potem sprzedawali to w Internecie przez parę lat. W tej chwili wszystkie elementy wyposażenia znacznie podrożały, bo w ostatnich latach powstały setki, jeśli nie tysiące, grup  rekonstrukcyjnych. Te grupy muszą się jakoś umundurować, najchętniej w elementy oryginalne. Najciekawszy z mundurów, jakie miałem, to mundur oficera z końca lat 80., który zostawił go, kiedy wojska radzieckie wycofały się z Polski. Ten mundur był dlatego taki ciekawy, bo po obydwu stronach zapełniony był medalami. Sprzedałem ten mundur razem z medalami, ale nie za jakąś porywającą cenę.

 

Heil Hitler

 

- Muszę z przykrością stwierdzić, że najbardziej poszukiwane są pamiątki hitlerowskie, wszystko, co znakowane swastyką jest poszukiwane w celach kolekcjonerskich - ubolewa pan Gąsiewski. - Jeżeli chodzi o pamiątki hitlerowskie, to trzeba bardzo uważać, bo jest ustawa zabraniająca promowania ustroju totalitarnego, więc przedmioty takie mogą być przedmiotem wymiany handlu tylko, jeśli są przeznaczone na cele kolekcjonerskie.  Jest dużo przepisów, które warto znać przy obrocie takimi przedmiotami. Najbardziej rygorystycznymi obłożone są militaria, szczególnie te, które są zdatne do użytku: czyli amunicja i broń. Broń osiemnastowieczna nie jest uważana za zdatną do użytku, ale trzeba mieć ekspertyzy, że ta broń nie jest zdatna do użycia, jest z tej i takiej epoki, a taka ekspertyza kosztuje ładnych parę złotych. Ale i przy innych przedmiotach trzeba wiedzieć, jak je zbierać, kolekcjonować, ewentualnie nimi handlować, bo na przykład zaostrzone zostały przepisy dotyczące wszystkich rzeczy wydobywanych z ziemi  - wszystkie rzeczy wydobyte z ziemi są własnością Skarbu Państwa i trzeba je odnieść do starostwa, tam decydują, co z tym zrobić. Mogą oddać po ekspertyzie konserwatora zabytków znalazcy, mogą mu wypłacić jakąś kwotę do 10% wartości znaleziska. Takie są obecnie przepisy, chodzenie, szukanie, kopanie czegoś bez zgody konserwatora zabytków jest nielegalne. Można to robić po uzgodnieniu z Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków i właścicielem gruntu, ale i tak wszystkie znaleziska mają zostać oddane. Zdarzają się nawet aresztowania i kary więzienia dla tych, którzy z wykrywaczem sobie chodzą. Również wszystkie przedmioty z tak zwanego mienia podworskiego teoretycznie powinny być oddane do Skarbu Państwa. Wszystko, co jest w ziemi, nieważne, czy to ziemia prywatna czy państwowa, należy do państwa. Z tymi przepisami kolekcjonerzy, zwłaszcza ci, którzy lubią szukać w ziemi, próbują walczyć. Jest nawet grupa parlamentarna, która próbuję tę ustawę złagodzić.

 

Cywilizacja obrazu

 

W antykwariacie nie brakuje miejsca na zdjęcia. Wiele z nich jest bezimiennych, nierozpoznane twarze, miejsca... Często po ubiorze czy przedmiotach domyślamy się, z jakiego okresy pochodzą. Część robionych była w Mielcu i okolicach, ale wiele pochodzi z miejsc nieznanych. Charakterystyczne odcienie bieli i szarości... Wielu z nas sięga po takie fotografie z dużym sentymentem, patrząc na swoich przodków, ale niestety nie każdy.

 W antykwariacie obok obrazów i ikon na jednej ze ścian pan Włodzimierz stworzył kącik fotograficzny. Znaleźć tam możemy oryginalne zdjęcia Augusta Jadernego, przedstawiające mielecki rynek przed pożarem i po pożarze z początku XX wieku,  jest drewniany most w Mielcu (zdjęcie przedwojenne) oraz zdjęcia związane z generałem Sikorskim.

 Nasz rozmówca ubolewa, że dzisiejsze książki, nawet te historyczne, są przeładowane zdjęciami. Żyjemy w cywilizacji obrazkowej, hieroglificznej, chcemy przedstawić wszystko w sposób prosty, za pomocą obrazu lub znaku, nie czytamy, tylko oglądamy. Treści przekazujemy obrazem, a dzisiejsze media społecznościowe temu sprzyjają.

 Pomimo że pan Gąsiewski na co dzień zajmuje się przechowywaniem różnych rzeczy, to w życiu prywatnym jest zdecydowanie inny. Nie przejawia cech zbieracza, a w jego mieszkaniu nie ma niepotrzebnych rzeczy. Według niego jedyną najwyższą wartością, którą należy zbierać, są ludzie! Należy gromadzić wspomnienia i żyć tu i teraz.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE