W ubiegłym roku pisaliśmy o pleśni, która opanowała ściany mieszkań w jednym z bloków znajdujących się przy ulicy Kochanowskiego w Mielcu. Od czasu naszego artykułu, zamiast być lepiej, jest gorzej. Pleśń rozpanoszyła się na dobre, zajmując całe mieszkania.
Anna mieszka razem ze swoją czteroosobową rodziną. Warunki, w jakich żyją, nie należą do łatwych, zważywszy, że kobieta ma pod opieką niepełnosprawnego syna. Rodzina zajmuje małe mieszkanie, liczące niewiele ponad 30 metrów kwadratowych. Ciasnota to jednak najmniejszy problem, z jakim się zmagają. Dużo większym jest pleśń, która wręcz zdominowała ich mieszkanie.
To nie nasza wina
W związku z tym, że lokal, w którym Anna z rodziną mieszka, nie jest jej własnością, remontu na własną rękę robić w nim nie zamierza. – Dlaczego mam inwestować w nie swoje mieszkanie? – pyta. Dodatkowo, jak sama przyznaje, nie wierzy, że remont coś zmieni. - Jestem przekonana, że pleśń pojawi się ponownie, próbowałam ją usunąć, jednak bezskutecznie - mówi. Tymczasem mieszkanie zaczyna pleśnieć niemal w każdym kącie. Oprócz pleśni w przedpokoju, jest ona również w łazience, w kuchni i w dużym pokoju.
Źródłem powstawania pleśni jest wilgoć, gdy jednak przewody wentylacyjne, jak twierdzi zarządca budynku, są drożne, a dach nie przecieka, to o co chodzi? Prezes Miejskiego Zarządu Budynków Mieszkalnych wątpliwości co do przyczyn jej powstawania nie ma. - To typowe mieszkanie, w którym lokal jest niewłaściwe użytkowany, czyli nie jest wentylowany, więc gromadzi się w nim nadmierna wilgoć, wynikiem czego jest powstała pleśń – mówi. - Dodatkowo zauważyliśmy w tym mieszkaniu zatkane kratki wentylacyjne – dodaje.
Jak się okazuje, Anna zatykając kratki, chce uniknąć wiejącego z nich w zimie mroźnego powietrza. - W łazience jest wtedy tak zimno, że jak jej nie zatkam, to nie da się wykąpać – przekonuje. Powietrze w niewentylowanym pomieszczeniu cofa się do środka (co nie powinno mieć miejsca). - Takie zjawisko jest wynikiem niewłaściwego przepływu powietrza – mówi zarządca budynku Ludwik Głodzik.
Epidemia pleśni
Zastanawiająca jest jednak duża obecność pleśni również u sąsiadów Anny. W mieszkaniu obok pleśń zadomowiła się na dobre, zajmując już prawie cały sufit łazienki. Czyżby i ci lokatorzy także nie wietrzyli swoich mieszkań, powodując jej powstawanie? Według zarządcy budynku tak właśnie jest. - W tym przypadku przyczyna jest podobna, czyli za dużo wilgoci w pomieszczeniu, a za mało wentylacji – mówi zarządca. Wydaje się oczywiste to, że łazienka służy między innymi do wieszania prania, w tym przypadku częste pranie może być źródłem problemu.
Co natomiast z innymi lokalami, które pleśń także sobie upodobała? - To są małe mieszkania, w których jest dużo przewodów wentylacyjnych, lokale te powinny być ciągle wietrzone, w innym przypadku pleśń będzie powstawać – mówi Głodzik. Jak zaznacza prezes, przyczyna ta wcale nie musi wynikać z winy Anny i mieszkających z nią osób. – Inni lokatorzy, nie wietrząc, mogli doprowadzić do cofania się powietrza i powstania pleśni – mówi.
Więcej w 22 numerze Tygodnika Korso