reklama

Mielczanka w rytmie samby w Rio! [reportaż]

Opublikowano:
Autor:

Mielczanka w rytmie samby w Rio! [reportaż]  - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościDługa droga dzieli niewielkie podkarpackie miasto od egzotycznego, gorącego, słonecznego Rio. Nie jest to jednak droga nie do przejścia, co udowadnia nam Sylwia Szteliga, która urodziła się i wychowała w Mielcu, a dziś tańczy z najlepszymi sambę na największym karnawale świata!

Żeby to osiągnąć, Sylwia musiała wykazać się nie lada odwagą, determinacją, pracowitością i przebojowością. Droga do Rio kosztowała ją lata pracy, treningów, oszczędzania, mnóstwa determinacji i odrobiny szczęścia. Tańcem zajęła się już jako nastolatka, jednak na kilka lat zawiesiła marzenia na kołku. Dopiero jako dorosła kobieta zdecydowała się postawić wszystko na jedną kartę i podążyć za swoimi marzeniami - na których mecie było Rio, karnawał i taniec!

 

Jak to się wszystko zaczęło?

 Tańczyć i występować lubiłam od dziecka. Moją pierwszą rolą było zagranie Czerwonego Kapturka w przedszkolu.  Przez większość dzieciństwa wraz z kuzynką robiłyśmy niezliczone ilości teatrzyków i koncertów, na które zapraszałyśmy członków rodziny, aż w końcu, w wieku kilkunastu lat, trafiłam do działającego w Mielcu zespołu "Beznazwy", by po kolejnych kilkunastu latach znaleźć się tam, gdzie jestem.

 

Przebyłaś długą drogę, od Mielca przez Londyn do Brazylii...

 

W Mielcu się urodziłam i wychowałam, jednak po liceum, jak większość moich znajomych, zaczęłam studia w innym mieście. Studiowałam w Krakowie na UJ i to miasto na prawie 10 lat stało się moim domem. Tam mieszkałam, studiowałam, pracowałam, tam stawiałam moje pierwsze kroki w sambie, ale cały czas marzyłam o Brazylii. (Tak naprawdę o Brazylii marzyłam już od 4 roku życia!). Pewne wydarzenia w moim życiu zawodowym (na początku 2016 roku) spowodowały, że podjęłam decyzje o wyjeździe z Krakowa i przeprowadzeniu się do Londynu. W Londynie pomogła mi moja kuzynka Asia (w znalezieniu pokoju i pierwszej pracy), ale po kilku miesiącach zdecydowałam przenieść się do centrum (wcześniej mieszkałam na obrzeżach) i zacząć (poza odkładaniem pieniędzy na wyjazd) tańczyć w jakiejś dobrej szkole. I tak jesienią 2016 roku znalazłam się w London School of Samba. Jest to najstarsza - licząca sobie 35 lat - szkoła samby w Europie. W Londynie mieszkałam prawie 3 lata (bez 4 miesięcy) i naprawdę polubiłam to miasto i ludzi. Moim celem była jednak Brazylia i tak latem 2018 kupiłam bilet w jedną stronę do Rio.

 

Był kiedykolwiek taki moment, w którym pomyślałaś sobie: "Nie. Mam dość, nie dam rady, to jest zbyt trudne!", albo uznałaś, że ten taniec jednak nie jest dla Ciebie?

 

 Jak byłam dzieckiem, to nieraz słyszałam, że nie będę nigdy tańczyć, bo jestem niemuzykalna, ale wygląda na to, że nie wzięłam sobie tego do serca. Oczywiście, że mam takie momenty, jak każdy. Jedyne co wtedy robię, to staram się przeczekać, bo to mija. Mam naturę wojownika i nie lubię się poddawać, zwłaszcza jak widzę, że cel się przybliża.

 

A poza tańcem, czym się interesujesz?

 

Tak naprawdę przez ostatnie 3 lata nie miałam czasu na nic poza pracą i tańcem, ale od zawsze lubiłam szyć, więc w wolnym czasie pracowałam nad strojami do samby.

 

 

 Jaka atmosfera panuje podczas karnawału, czy tancerki traktują to jako rywalizację czy dobrą zabawę?

 

W mojej nowej szkole samby Sao Clemente w Rio jestem dopiero od niedawna, ale dziewczyny są bardzo miłe i sympatyczne. Jesteśmy w jednej sekcji (passista), więc tutaj rywalizacji jakoś nie widzę. Jedyną barierą jest język. Ja dopiero uczę się portugalskiego, a żadna z dziewczyn nie mówi po angielsku, więc to jest wyzwanie.

 

Jak wyglądają przygotowania do występu? Czy zrobienie  makijażu, zakładanie kostiumu zabiera dużo czasu?

Każdy występ jest inny, ale zazwyczaj przygotowania zaczynają się w domu (przynajmniej moje), bo wolę zrobić makijaż i fryzurę w domowym zaciszu. Szczerze mówiąc, nie lubię nosić całej kosmetyczki ze sobą, więc zazwyczaj przygotowuję się w domu, a na miejscu jedynie się przebieram - tak jest zdecydowanie wygodniej.

 

Czy kolorowy brazylijski karnawał ma też ciemne strony? Czy ludzie nie patrzą na tancerki tylko jak na "dziewczyny z piórami"?

 

W Brazylii zdecydowanie nie! Tutaj tancerki są uwielbiane. Brazylijczycy kochają taniec, zabawę i są niesamowicie radośni. W Europie jest trochę inaczej, niektórzy widząc skąpy strój i pióra, mają jednoznaczne skojarzenia, ale wynika to z niewiedzy i z braku chęci poznania samby i Brazylii. Wielu Europejczyków będzie oburzonych, widząc kobietę tańczącą w stringach, ale za normalne uzna chodzenie topless po plaży, w Brazylii jest odwrotnie. Trzeba trochę poznać kraj i jego kulturę, aby móc oceniać.

 

Co uważasz za swoje największe osiągnięcie?

 

Na chwilę obecną zdanie testu passistas. Wiem, że na karnawale występują tysiące osób, ale to nie to samo. Jest masa sekcji, do których każdy może się dostać, bo za to płaci, są bardziej komercyjne. Passistas to najlepsze tancerki! Nie mając umiejętności i nie tańcząc samby, nie ma szans się tam dostać i nie jest to kwestia znajomości. Szkoły tańca są oceniane podczas parady, więc muszą dbać o odpowiedni poziom!

 

Jakie rady dałabyś dzieciom, które naprawdę na poważnie chcą się zająć tańcem?

 

Wytrwałości przede wszystkim! Nie można się poddawać, zapewne wiele razy usłyszycie, że się nie nadajecie, że nic z tego nie będzie, ale nie można tego brać do siebie. Przyjmijcie krytykę (konstruktywna pomaga) i róbcie swoje. Warto walczyć o marzenia! Talent jest ważny, ale bez ciężkiej pracy nic nie uda się osiągnąć!

 

Czyli każdy może tańczyć? Niezależnie od tego, jak wygląda, jaką ma kondycje, wiek?

 

Tak! Nieważne, czy się jest wysokim, niskim, grubym, chudym, czy ma się 5 czy 55 lat, samba nie dyskryminuje! Aczkolwiek kondycja się przydaje, zwłaszcza na karnawale!

 

 Jakie masz plany  na przyszłość?

 

Chciałabym zostać w Rio na stałe. W momencie kiedy tu przyjechałam, poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi. Po karnawale będę chciała znaleźć pracę, ale będzie to graniczyć z cudem, bo kraj jest w kryzysie i masa ludzi pozostaje bez pracy. Jeśli jednak uda mi się zostać, chciałabym w przyszłym roku osiągnąć coś więcej, jeśli chodzi o sambę.

Poza tańcem chciałabym w ramach wolontariatu uczyć dzieci z faveli (dzielnic nędzy) angielskiego. Niestety, w szkołach nie mają takiej możliwości, a prywatne lekcje są za drogie.

 

Myśląc o Mielcu, co najczęściej wspominasz?

 

Myślę, że moją rodzinę.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE