Sytuacja jest niezmienna od lat, zmienia się tylko kierunek wiatru i obszary Mielca czy jego okolic, których mieszkańcy są narażeni w danej chwili na wpływ Krono-chmury.
Od lat nie zmienia się też to, że władze wojewódzkie czy lokalne, jak i instytucje odpowiedzialne za kontrolę stanu powietrza są bezsilne wobec zanieczyszczenia dymem ze Strefy. Po części spowodowane jest to niemocą władz i Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Sytuacja ta wynika z miałkości polskiego prawa w kwestiach ekologii i ochrony środowiska, jak i braku woli zmiany tych przepisów przez kolejne rządy, bierność widać też w zupełnym ignorowaniu przez lata problemu smogu w polskich miastach. Na poziomie lokalnym w ciągu wielu lat normą była ewidentna wręcz spolegliwość względem "sprawy Melnoxu".
Nie dziwi mnie i jednocześnie cieszy, że mieszkańcy postanowili oddolnie i bez polityków wyrazić swój sprzeciw i działać, oby te działania odbiły się jak najszerszym echem – może ten przekaz akurat dotrze do tzw. władzy; bo fakt, że trafi do wspomnianej firmy nie ulega wątpliwości. Trafi tam zapewne bez pożądanego przez mielczan odzewu, bo narracja Krono przez lata była taka sama – przez 20 lat mieszkańcy miasta byli karmieni bajkami o "parze wodnej", która zdrowo dymiła z kominów. Zaledwie kilka lat temu wyszło na jaw, że firma miała pozwolenie na emisję kilkunastu ton pyłów i gazów dziennie (sic!) do mieleckiego powietrza. Pozwolenie, które, co warto nadmienić, obligowało firmę do samodzielnego kontrolowania przestrzegania tych limitów. To i poprzednie pozwolenia wydawał Urząd Marszałkowski z Rzeszowa, wcześniej odpowiedzialny za to był Wojewoda Podkarpacki. Pomimo że trwa modernizacja zakładu (z przymusu Unii Europejskiej), mielczanie nie wierzą w poprawę. A po Krono by nie płakali.
Mikołaj Skrzypiec. Mielczanin. Współzałożyciel Stowarzyszenia "Specjalna Strefa Ekologiczna", Działacz "Obywatelskiego Mielca". Z zawodu dziennikarz i tłumacz.