Z podanych wczoraj (8 listopada) danych wynika, że w sobotę wykonano 61 tys. testów na COVID-19, z których 24 785 było pozytywnych. Dzień wcześniej wykonano 66,8 tys. testów , a pozytywnych było 27 875. Łatwo więc policzyć, że udział pozytywnych testów w liczbie testów ogółem jest na poziomie 40-41 proc.
CZYTAJ TAKŻE:Powiat mielecki przekroczył barierę 2000 zakażonych. Niepokoi ogromna liczba na kwarantannie
To jest zła wiadomość. Według Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób wysoki procent pozytywnych wyników testów pod kątem COVID-19 może oznaczać, że w badanej społeczności występują powszechne infekcje lub testowane są tylko osoby najbardziej narażone na zakażenie SARS-CoV-2 lub istnieją procesy raportowania, które wypaczają wyniki (np. najpierw raportowane są wyniki pozytywne, potem dopiero negatywne).
Zapewne odsetek pozytywnych testów można by zmniejszyć robiąc większa ilość badań, ale laboratoria w Polsce doszły już do granicy swojej wydolności. Wykonywane dziś 70-80 tys. testów na dobę to maksimum tego co mogą zrobić.
A pod względem ilości testów nie jesteśmy prymusami, do czołówki dużo nam brakuje. Zobiektywizowane dane uwzględniające liczbę testów na koronawirusa w danym państwie na 1 milion populacji (są to dane z 4 listopada) mówią, że w Polsce wykonuje się 131 191 testów. A w przodujących pod tym względem państwach odpowiednio: Wielka Brytania – 509 265 testów, Izrael – 508 870 testów, USA – 454 829 testów, Belgia – 436 682 testów.
Z danych zbieranych w serwisie https://ourworldindata.org wynika, że Polska ma obecnie najwyższy odsetek testów pozytywnych wśród wybranych państw europejskich.
Wynik Polski to 31,9 proc. pozytywnych testów na koronawirusa. Na dalszych miejscach są Słowenia – 30,6 proc., Czechy – 29,7 proc., Bułgaria 27,8 proc., Chorwacja - 27,7 proc.
Na przeciwległym biegunie są państwa skandynawskie, które dobrze radzą sobie z koronawirusem. Dania i Finlandia po 2,1 proc. pozytywnych testów, a dalej Łotwa – 4,2 proc., Irlandia – 4,8 proc., Cypr – 5,0 proc., Estonia – 5,3 proc.