Sytuacja wydarzyła się już jakiś czas temu, bo dzień przed wigilią Bożego Narodzenia. Do tematu postanowiliśmy jednak wrócić w związku z wyrokiem sądu w tej sprawie. Sąd Rejonowy w Mielcu uznał kierującego pojazdem winnym spowodowania zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym i skazał go na karę grzywny w wysokości 100 złotych, oraz zwrot kosztów postępowania w wysokości 80 złotych.
Jak przekazuje nam pan Krzysztof, w feralny dzień zamiatał chodnik przez swoim domem.
- Nagle usłyszałem intensywne trąbienie klaksonem. Gdy się odwróciłem, zobaczyłem, że sąsiad jedzie wprost na mnie. W obawie, że mnie przejedzie, cofnąłem się za znajdujący się w pobliżu betonowy słup. Następnie kierujący pojazdem odjechał i zawrócił, jadąc w moim kierunku - opowiada pan Krzysztof. Tym razem samochód wjechał jednak tylko na krawężnik chodnika, po czym się zatrzymał i po chwili odjechał już ulicą.
Całe zdarzenie widział stojący niedaleko zięć pana Krzysztofa wraz dwójką dzieci.
Silny stres spowodował, że mężczyzna poczuł ból w okolicy klatki piersiowej. - Bałem się, że dostałem zawału i wezwałem pogotowie ratunkowe - relacjonuje. Karetka zabrała mężczyznę do szpitala, gdzie na mieleckim SOR-rze przebywał przez kilkanaście godzin.
Wezwani na miejsce policjanci przekazali nam, że ukarali kierującego pojazdem mandatem, jednocześnie nie stwierdzili na samochodzie żadnych śladów świadczących o tym, że doszło do potrącenia człowieka.
Jak się dowiedzieliśmy, konflikt między sąsiadami trwa od około pięciu lat. W dzień poprzedzający zdarzenie syn sąsiada pana Krzysztofa ukarany został mandatem za parkowanie na chodniku.
- Przypuszczam, że nieobliczalne zachowanie sąsiada było wynikiem jego zdenerwowania. Myślał, że to ja wezwałem policję do jego syna. To jednak nieprawda - tłumaczy pan Krzysztof.