reklama

Karnawał kontra post

Opublikowano:
Autor:

Karnawał kontra post - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości"Wstępna środa następuje, pani matka żur gotuje" – głosi stare ludowe przysłowie. Przypomina ono, że po środzie popielcowej (zwanej dawniej wstępną) czas kończyć karnawałowe zabawy i przygotować się do Wielkiego Postu, którego symbolem był żur – tradycyjna postna potrawa. Ale zwyczajów związanych z momentem zakończenia karnawału i początkiem postu było niegdyś znacznie więcej.

Gdy kończył się okres Bożego Narodzenia (2 lutego), nie oznaczało to wcale końca rozrywek i zabaw. Trwały one nadal, sam zaś czas od Bożego Narodzenia aż do początku Wielkiego Postu nosił nazwę karnawału, albo – bardziej po polsku – zapustów.

Sama nazwa "karnawał" wywodzi się z języka włoskiego, do którego trafiła z łaciny. Włoskie "carne vale" – "żegnaj mięso" – oznaczało okres, w którym huczną zabawą żegnano czas świąteczny przed mającym się rozpocząć postem. Najwierniejszym polskim odpowiednikiem tej nazwy jest dawno zapomniane słowo "mięsopust", oznaczające ostatnie dni karnawału.

Zabawy w tym okresie mają za sobą długą tradycję, bo urządzano je jeszcze w starożytności, w czasach przedchrześcijańskich – stąd tak wiele karnawałowych zwyczajów, łącznie z niewinnymi na pozór przebierańcami i wkładaniem masek, ma rodowód jeszcze pogański.

Do najbardziej znanych zwyczajów karnawałowych należą oczywiście bale, barwne korowody, wspomniane przebierańce. W czasach staropolskich jedną z ulubionych zabaw, praktykowaną nawet na królewskim dworze, był "świat na opak". Zabawa ta polegała na zamienianiu się rolami – słudzy odgrywali panów, a możni tego świata wcielali się w role ludzi niskich stanów. Szlachta z upodobaniem urządzała kuligi, odwiedzając sąsiadów. Czasem takie odwiedziny miały charakter prawdziwego najazdu, podczas którego opróżniano spiżarnie i piwnice gospodarza, stąd mawiano, że "gość nie w porę gorszy od Tatarzyna".

Obyczaje zapustne nie miały więc wiele wspólnego z kościelnym rokiem liturgicznym, jedynie pod sam koniec tego okresu, w tak zwane "kuse dni", a zwłaszcza w środę popielcową, współistniały z obrzędami religijnymi. Duchowni ze zgrozą patrzyli na karnawałowe szaleństwa i z ulgą witali dni, kiedy wszystko wracało do ustalonego porządku, a ludzie zaczynali myśleć o sprawach wiecznych.

Na przełomie
Nasz tłusty czwartek jest już tylko skromną pozostałością dawnych szaleństw, również związanych z jedzeniem. Był on bowiem zaledwie wstępem, początkiem "tłustego tygodnia", w którym, jak głosiło ludowe powiedzenie, tyle razy należało spróbować boczku i słoniny, ile razy kot ogonem ruszy. Było więc tłusto i obficie, jedzono pączki, chrusty, słodkie racuchy, ale także bardziej konkretne potrawy, suto okraszone smalcem i słoniną, bawiono się w domach i w karczmach - aż do wtorku.

Ostatnim dniem karnawałowych zabaw był zapustny wtorek, dziś bardziej znany pod nazwą "śledzika". Teoretycznie bawiono się do północy, potem muzyka cichła, a na stole stawiano potrawy, które odtąd miały towarzyszyć ludziom przez cały Wielki Post: śledzia, mleko i jajka. Czasem uciekano się do widowiskowego efektu: na półmisku z postną potrawą pod przykryciem chowano ptaka, który po zdjęciu pokrywy odlatywał, symbolizując ulatniające się ze stołu mięso. W praktyce jednak często przegapiano północ i zabawa trwała aż do świtu. Bywało nawet tak, że biesiadnicy prosto z zabawy jechali do kościoła - gdyż następnym dniem była środa popielcowa, rozpoczynająca okres Wielkiego Postu.

W tym dniu tradycyjnym obrzędem w świątyniach było posypanie głowy popiołem na znak pokuty. Czynili to księża wszystkim wiernym, wypowiadając przy tym słowa przypominające o marności ludzkiego życia. Zwyczaj ten był praktykowany powszechnie. Często chorzy, którzy nie mogli iść do kościoła, prosili księdza, by zajechał do domu z popiołem. Popiół ów zaś pochodził ze spalonych palm, poświęconych w zeszłoroczną Niedzielę Palmową, chociaż wśród ludu powszechne było dość makabryczne przekonanie, że był to popiół z trupich kości.

Więcej w 9 numerze Korso.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE