Przy ul. Batorego w Mielcu, dawnej Bäckerstrasse, czyli Piekarskiej, przez lata działała piekarnia, która na stałe wpisała się w historię miasta i pamięć jego mieszkańców. Piekarnia, której początki sięgają XIX wieku, była świadkiem zmieniających się czasów i losów kilku pokoleń. Jej wyjątkowe wypieki, takie jak obwarzanki czy ślimaki z lukrem, cieszyły się ogromną popularnością wśród mielczan. Dziś przybliżamy dzieje tego niezwykłego miejsca i ludzi, którzy z pasją tworzyli jego historię.
Od piekarni Lejbusia Leimana do piekarni Koniecznych
Historia piekarni zaczyna się od Lejbusia Leimana, który prowadził zakład na przełomie XIX i XX wieku. Leiman był znaną postacią w Mielcu, a jego piekarnia słynęła między innymi z wypieku chałek na święta. Po tragicznej śmierci Leimana w czasie II wojny światowej, piekarnię w 1946 roku wykupił Adam Konieczny. Tak narodziła się „Piekarnia A. Konieczny”.Adam Konieczny, wraz z żoną Zofią, kontynuował tradycje piekarskie, a jednocześnie wprowadzał własne pomysły. Piekarnia była nie tylko miejscem pracy, ale także domem rodziny Koniecznych, w którym wychowywała się trójka dzieci: Józef, Irena i Henryka. Pani Irena, dziś jedyna żyjąca z rodzeństwa, wspomina, jak jako dziecko pomagała ojcu w pracy, nosząc jajka z pobliskiej jajczarni czy układając bochenki chleba ważące około 2 kg na półkach piekarni.
Pan Adam Konieczny stojący na ulicy Batorego w Mielcu z psem Miśkiem. Archiwum prywatne
Praca w piekarni – nocna zmiana pełna zapachu chleba
Praca w piekarni zaczynała się o godzinie 19:00 i trwała przez całą noc, aby piekarnia mogła otworzyć swoje drzwi już o 5:00 rano. Pani Irena wspomina, że każdy detal był starannie zaplanowany. Kosze na pieczywo miały swoje stałe miejsca na ścianach.
– W rogu plecionki, obok kajzerki, a na dole grahamki.
- opowiadała wskazując po ścianie dawnej piekarni.
Największą przyjemność sprawiało jej wykładanie świeżo upieczonych rogalików.
– Jeśli miało się wprawę, to szło bardzo sprawnie.
– dodaje z uśmiechem.
Klienci wychodzący z piekarni A. Konieczny. Archiwum prywatne
Adam Konieczny zdobywał doświadczenie w piekarni w Dębicy, zanim otworzył własny zakład. Był niezwykle pracowity, spokojny i serdeczny dla wszystkich. Pani Irena z dumą podkreśla:
– Mój tata bardzo szanował klientów. Jeśli brakło komuś bochenka na półkach w piekarni, oddawał chleb z naszego domu.
Smaki, które zapisały się w pamięci
Piekarnia Koniecznych oferowała nie tylko chleb, ale także bogaty wybór pieczywa drobnego, takiego jak rogaliki, słodkie bułeczki, precle, obwarzanki i popularne „ślimaki” z lukrem. Klienci cenili także wyjątkowe chałki wypiekane w okresie świątecznym, nawiązujące do tradycji Leimana. Ogromny piec szamotowy był sercem piekarni, a przepisy na wypieki istniały tylko w głowie pana Adama.
– Tata miał niezwykły talent do pieczenia. Nikt nie potrafił zrobić takich obwarzanków jak on.
– wspomina pani Irena.
– Nie spisywał przepisów, wszystko było w jego rękach i pamięci.
Przekazanie piekarni i jej zamknięcie
Po śmierci Adama Koniecznego w 1968 roku piekarnię przejęły jego dzieci, w szczególności Józef, który mieszkał z rodziną w budynku piekarni. Józef miał jednak inne plany na życie i marzył o przeprowadzce na wieś. Pomimo tego, wspólnie z żoną i siostrami kontynuował działalność piekarską jeszcze przez kilka lat.Kolega z klasy Józefa, pan Józef Witek, wspomina:
– Było to w końcowych latach 50. XX w. Z kolegą Józkiem Koniecznym, nieco starszym, chodziłem do Szkoły Podstawowej nr 1 (męskiej) w Mielcu i nawet przez pewien czas do jednej klasy. Niewiele mówił, był cichy, spokojny i powszechnie lubiany. Wyróżniał się w dwóch dziedzinach. Był synem właściciela piekarni, która słynęła w Mielcu z bardzo dobrego pieczywa, zwłaszcza drobnego. Potwierdzam, bo sam zajadałem się bułeczkami różnego rodzaju. Józek, o ile dobrze pamiętam, pomagał w wielu pracach na zapleczu piekarni. Drugą dziedziną był sport, a zwłaszcza budząca się do życia w Mielcu piłka ręczna. Wyróżniał się już w podstawówce, ale później nasze drogi i kierunki dalszego kształcenia rozeszły się. Wkrótce jednak znów się spotkaliśmy, bo prof. Jan Soliński (mój nauczyciel chemii w Liceum Pedagogicznym) był trenerem drużyny piłki ręcznej Tęczy, a później Gryfa Mielec i jednym z jego podopiecznych był właśnie kolega Józek Konieczny. Uczniowie z LP (także ja) trenowali razem z Tęczą/Gryfem na boisku naszego liceum. Piłka ręczna należy do brutalniejszych sportów, toteż po każdym treningu wracaliśmy do domu solidnie poobijani. Właśnie w tej grze Józek czuł się dobrze. Niewysoki, ale krępy i silny, niewiele sobie robił z atakujących go przeciwników. Ba, nawet cicho sobie pogwizdywał, czym dodatkowo ich denerwował. Robił stałe postępy i przed sezonem 1967/1968 zasilił Stal Mielec, która była najlepszą drużyną w województwie i walczyła o ekstraklasę. Przed sezonem 1968/1969 zrezygnował z gry w Stali i chyba na poważnie zajął się pracą w rodzinnej piekarni. Jego śmierć w dniu 27 IV 1986 r., a więc w wieku zaledwie 41 lat, była dla nas wielkim i bardzo przykrym zaskoczeniem.
Ostatecznie piekarnia zakończyła działalność w 1974 roku.
Pan Józef Konieczny z synem podczas pracy. Archiwum prywatne
Wspomnienia mieszkańców Mielca
Choć piekarni Koniecznych już nie ma, jej smak i klimat wciąż żyją w pamięci starszych mielczan. Było to miejsce, które przyciągało zarówno mieszkańców, jak i uczniów z pobliskich szkół.
– Na przerwach wpadało się po obwarzanka lub ślimaka. To były czasy, których się nie zapomina – zarówno smaku, jak i serdeczności, jaka tam panowała.
– wspomina dawna klientka.
Piekarnia Koniecznych stała się symbolem domowego smaku i rodzinnej tradycji, która wywołuje nostalgię w sercach mieszkańców Mielca. Wspomnienia o jej wyjątkowych wypiekach i ludziach, którzy z pasją je tworzyli, pozostają żywe do dziś.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.