Gimnazjaliści należą do tzw. niełatwej młodzieży, tymczasem wśród mieleckich harcerzy jest ich dużo ponad połowa. - Nieraz słyszę, że młodzież w szkole jest trudna, popisuje się i są z nią same problemy. Tutaj jest inaczej. Od kilkunastu lat jestem na obozach komendantem i problemu z gimnazjalistami nie mam – mówi hm. Bartłomiej Maryniak. Skąd więc ta nagła przemiana? Gdy jedziemy na obóz, przydzielamy młodym różne odpowiedzialne funkcje, np. zastępowych czy przybocznych. Często fascynuje ich to, co robią, lubią to i może dlatego nie sprawiają problemów – dodaje.
Mówi się, że harcerze tylko chodzą po lesie i stoją pod pomnikami. W rzeczywistości jest jednak nieco inaczej. - Tak naprawdę pod pomnikami jesteśmy jakieś dwa razy w roku – mówi komendant. Imprez jest więcej, harcerze nie mają jednak na wszystkie czasu. Oprócz uczestnictwa w wielu ważnych wydarzeniach mają też inne sprawy na głowie. - W sierpniu np. jesteśmy na obozie – informuje komendant. Zimą natomiast odbywa się tradycyjny biwak zwany "zimowiskiem". Wyjazdy są też realizowane wiosną i jesienią – Rajd po Ziemi Mieleckiej oraz biwak wędrowny GROM. Co roku harcerze biorą też udział w Pielgrzymce Harcerskiej na Jasną Górę.
Gdy pytam, czym przede wszystkim zajmują się harcerze, pada zaskakującą odpowiedź. - Wychowujemy młodych ludzi – mówi 18 - letnia Natalia. Na pierwszy rzut oka wydaje się to trudne zadanie, zwłaszcza dla nastolatków. Oczywiste jest, że dzieci są wychowane przez rodziców czy też nauczycieli. - My jedynie wskazujemy im, jak można miło spędzić czas razem, ucząc się przy okazji różnych potrzebnych rzeczy – wyjaśnia komendant.
Grzeczne dzieci?
Prawo harcerskie zabrania palenia papierosów i picia alkoholu. Takie są zasady, a jak jest naprawdę? - Nie spotykam się z tym, aby ktoś palił czy pił na obozach. Naszym celem jest uświadamianie młodym ludziom, że wszelkiego rodzaju "dopalacze" nie są potrzebne - mówi. Jak widać, harcerze rozumieją to, bo - jak przyznaje komendant - bawią się bez wspomagaczy doskonale.
Braterstwo harcerzy
Do ZHP w Mielcu należy około 300 osób. Jest to kilkanaście drużyn, w tym osoby niepełnosprawne ze specjalnego ośrodka szkolno-wychowawczego. W skład drużyn wchodzą najmłodsi, czyli zuchy od 4 do 6 roku życia, harcerze, czyli podstawówka, oraz starsi harcerze, czyli gimnazjaliści. W drużynach tych przydzielone są różne funkcje. Np. namiestnikiem odpowiedzialnym za zuchy jest Marcelina, natomiast Natalia jest szefową promocji i wizerunku. Wszystkie te osoby łączy jedno, więź, która powstała między nimi. – To nas trzyma – mówi Natalia. – Zdarza się, że idziemy też później razem na studia – dodaje. Rodzą się więc przyjaźnie, a nawet powstają pary. Nie zawsze jest jednak kolorowo. - Gdy jedziemy na obóz, przebywamy ze sobą nawet 20 dni z rzędu. Czasem mamy siebie wręcz dość, zważywszy, że śpimy razem w namiotach – opowiada. Jak wszędzie zdarzają się też konflikty. - Staramy się je jednak poprzez rozmowę na tzw. kuźnicach rozwiązywać – mówi komendant.
Tutaj dorastamy
Gdy dzieciaki z I czy II klasy szkoły podstawowej pojadą na jednodniowy obóz, to często jest to dla nich ważne doświadczenie. Zostają wtedy bez rodziców i muszą sobie poradzić, np. śpiąc na karimacie, na ziemi, w szkole. Bywa to trudne, gdy jednak zuchy wytrwają, często są dumne z tego, że im się udało. Harcerstwo uczy samodzielności i zaradności. - Fajnie jest patrzeć, jak zuchy stają się harcerzami, następnie instruktorami, a nawet komendantami – mówi Maryniak. Początkowo dzieci te uczą się, jak się zachować w grupie, poznają techniki harcerskie oraz hierarchię w drużynie. Po jakimś czasie wiedza ta okazuje się bardzo przydatna nie tylko w drużynie, ale i w życiu.
Wśród mieleckiego ZHP sporo jest też dorosłej kadry. - Nie zdarza się często, żeby osoby w naszym wieku były nadal w harcerstwie – mówi Natalia. Takich jednak w Mielcu nie brakuje.
Więcej w 20 numerze Korso