Radni PiS postawili na swoim. To klub, a nie władze miasta mają utworzyć spółkę akcyjną. Czy jako już były prezes klubu nie czuje się pan przegrany?
- Nie chodzi o to, czy ja będę przegrany, czy nie. Chodzi o przyszłość piłki ręcznej w Mielcu. Od początku twierdziłem, że stowarzyszenie nie poradzi sobie ze spółką akcyjną, że ten wariant jest niemożliwy do realizacji i zdania absolutnie nie zmieniam. Mówienie o tym, że piłka ręczna dzięki porozumieniu z radnymi PiS została uratowana, jest przedwczesne. Jak każdy sympatyk szczypiorniaka chciałbym, aby tak było, ale realnie patrząc na to wszystko, co się stało w ostatnich dniach, szanse na to są mizerne. Wariant, który zaproponowałem, był lepszy i możliwy do zrealizowania, co było wszechstronnie udowodnione przez ekspertów. Niestety, ściana ignorancji, na jaką napotkaliśmy ze strony radnych PiS, te wszystkie plany przekreśliła. Nie chcieli słuchać żadnych argumentów. Mogę to powiedzieć z pełnym przekonaniem – niektórzy radni dla własnych karierek, widzenia siebie w fotelu prezydenta Mielca czy posła i gierek politycznych stają się grabarzami tego klubu.
Więcej w 26 numerze Korso