reklama

Grozi nam największa susza w historii

Opublikowano:
Autor:

Grozi nam największa susza w historii - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościTegoroczny sezon zimowy był najcieplejszy od początku prowadzenia pomiarów meteorologicznych w Polsce. Tak samo marzec i kwiecień 2020 r. były miesiącami bardzo suchymi, a sumy opadów były zdecydowanie poniżej normy wieloletniej. Jeśli nie pojawią się regularne opady deszczu, to latem czeka nas jedna z największych susz w historii Polski – przestrzegają hydrolodzy. Sytuacja ta dotyka również powiatu mieleckiego, a już kilka dni temu trzy położone na jego terenie gminy – Mielec, Radomyśl Wielki, Wadowice Górne - wystosowały apele do mieszkańców o racjonowanie wody i ostrzegły o możliwości wystąpienia chwilowych braków wody w kranach.

Ubiegły rok był w Polsce bardzo suchy, a zeszłoroczna susza była bardzo dotkliwa. Wydawało się też, że już gorzej być nie może. A jednak. W tej chwili mamy znacznie gorszą sytuację hydrologiczną niż w analogicznym okresie roku ubiegłego.

Tegoroczna zima najcieplejsza od początku pomiarów

Tegoroczna zima była bardzo ciepła, najcieplejsza od początku prowadzenia pomiarów meteorologicznych w Polsce. Poza tym spadło bardzo niewiele śniegu, głównie w najwyższych partiach gór, a na pozostałym obszarze Polski w ogóle. Z reguły na wiosnę wraz z podniesieniem się temperatur topniały śniegi i stan wód podwyższał się. W tym roku nie miało co się topić i spływać rzekami.

Wiosna nic w tej sprawie nie zmieniła. Jak podaje Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej, na większości stacji synoptycznych odnotowane w marcu miesięczne sumy opadów były zdecydowanie poniżej normy wieloletniej. Kwiecień wyglądał pod tym względem podobnie. W pierwszych dniach maja w niektórych częściach kraju pojawiły się niewielkie opady.

Deszcz powinien padać przez trzy miesiące

Najbliższa przyszłość znów jest jednak mało optymistyczna. Jak wynika z prognoz klimatologów z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, zarówno maj, jak i czerwiec będą ciepłe, z temperaturami powyżej średniej oraz z opadami mniejszymi niż normalnie w tych miesiącach. – Jeśli nie pojawią się regularne opady deszczu, to latem czeka nas jedna z największych susz w historii Polski – przestrzega prof. Paweł Rowiński, wiceprezes Polskiej Akademii Nauk.

To, że jest sucho, widać choćby po spękanej ziemi, głównie w miejscach nieuprawianych czy wokół domów. Słuchając zapowiedzi pogody, z utęsknieniem czekamy też na informacje o opadach deszczu. Cieszy nas każdy, choćby niewielki opad. Jak informują jednak hydrolodzy, krótkotrwałe opady praktycznie nic nie zmieniają w zasobach wody gruntowej. Żeby ich stan wrócił do normy, jednolity, spokojny deszcz powinien padać przez trzy miesiące.

Z naukowego punktu widzenia występują cztery rodzaje suszy: meteorologiczna, glebowa (zwana również rolniczą), hydrologiczna (dotycząca wód powierzchniowych - m.in. rzek, jezior) i hydrogeologiczna (wody podziemne). W tej chwili w Polsce we wszystkich tych czterech kategoriach niedobór wody jest poważny i można powiedzieć, że z różną intensywnością występuje susza.

 

 

Susza rolnicza występuje w całym kraju

Z suszą meteorologiczną mamy do czynienia do dawna. Jeśli chodzi o glebę, to aktualna jej wilgotność w warstwach do 7 cm spadła praktycznie w całym kraju poniżej 40 proc., są miejsca, gdzie wynosi zaledwie 20 proc. Natomiast w głębszych warstwach do 28 cm wynosi ona od 60 do poniżej 40 proc. Dla rolnictwa to jest dramat. Jeżeli bowiem wilgotność gleby spada poniżej 40 proc., możliwy jest deficyt wody w strefie korzeniowej roślin, co dla upraw rolnych ma kluczowe znaczenie.

Dane satelitarne oraz modelowe pokazują, że susza rolnicza występuje właściwie w całym kraju. Lepiej jest w naszym województwie, w południowej części Małopolski czy na północy województw warmińsko-mazurskiego, pomorskiego i zachodniopomorskiego.

Niski poziom wody w rzekach

Według danych Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej (na dzień 28 kwietnia) w Polsce występuje również susza hydrologiczna. Aż 65 proc. z 630 stacji pomiarowych pokazywało niski poziom wody w rzekach. Ponadto 89 stacji na 500 mierzących przepływ wody w rzekach obrazuje, że mamy do czynienia z suszą. Już dziś poziom wody w wielu rzekach, w tym tych największych, jak Wisła, Warta, Pilica, jest niższy niż rok temu.

Poziomy wody w rzekach oraz ich przepływy mają przede wszystkim znaczenie dla energetyki i przemysłu. Tradycyjne elektrownie potrzebują bieżącej wody do chłodzenia generatorów. Odpowiednia ilości wody jest również niezbędna do produkcji prądu dla hydroelektrowni.

Są elektrownie w Polsce, które pobierają wodę bezpośrednio z rzeki. Jeżeli ich poziom będzie opadał i jednocześnie będzie rosła temperatura wody, możliwy jest scenariusz, w którym część z nich będzie musiała ograniczyć produkcję. Tak było chociażby podczas suszy w 2015 czy 2019 roku.

Są obszary zagrożone suszą hydrogeologiczną

Susza nie ominęła również zasobów wód podziemnych. Państwowa Służba Hydrogeologiczna pod koniec marca wydała ostrzeżenie dla 9 województw, m.in. kujawsko-pomorskiego, lubelskiego, lubuskiego, wielkopolskiego, dolnośląskiego i mazowieckiego. Obszary te są zagrożone niżówką hydrogeologiczną, czyli opadaniem wód gruntowych.

Jak podkreślił Grzegorz Walijewski, rzecznik Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, najbardziej zagrożona niżówką hydrogeologiczną jest zachodnia część centralnej Polski - Wielkopolska oraz Kujawy. Taka sytuacja może powodować problem z zaopatrzeniem ludzi w wodę do celów gospodarczych, a także wysychanie przydomowych studni. Już teraz IMGW otrzymuje informacje od mieszkańców Wielkopolski, że część studni wyschła bądź woda w nich bardzo wolno się regeneruje.

 

 

Może zabraknąć wody w kranach

Jeśli susza będzie się utrzymywać, nadal nie będzie opadów, a pobór wody ze źródeł podziemnych będzie się zwiększał, może dochodzić nawet do braków wody w kranach.

W powiecie mieleckim kilka dni temu trzy gminy – Mielec, Radomyśl Wielki, Wadowice Górne - wystosowały apele do mieszkańców o racjonowanie wody i ostrzegły o możliwości wystąpienia chwilowych braków wody w kranach.

"Z powodu znaczącego obniżenia się zwierciadła wody głębinowej w gminnych ujęciach wody, mogą wystąpić okresowe ograniczenia w dostawie wody z gminnych wodociągów dla odbiorców na terenie gminy wiejskiej Mielec" – czytamy w komunikacje Gminnego Zakładu Gospodarki Komunalnej w Mielcu.

Podobne ostrzeżenie wydała gmina Radomyśl Wielki. "W związku z występującymi już w tej chwili wszystkimi rodzajami susz i zapowiadanymi na okres późnowiosenny i letni bardzo wysokimi temperaturami, a przez to znacznym obniżeniem się poziomu wód gruntowych, apeluję do mieszkańców i podmiotów gospodarczych o używanie wody z sieci wodociągowej jedynie do celów socjalno-bytowych i gospodarczych. W tym trudnym okresie hydrologicznym bardzo proszę, aby nie podlewać trawników, ogrodów, a także nie napełniać przydomowych basenów i innych zbiorników. Niestosowanie się do powyższego apelu spowoduje nadmierne zużycie wody z sieci, co może skutkować pogorszeniem jej jakości, a co gorsze – może zmusić służby techniczne do czasowych ograniczeń jej dostaw" – zaznaczył w swoim komunikacje Józef Rybiński, burmistrz Radomyśla Wielkiego.

Jednocześnie burmistrz Rybiński wydał zarządzenie porządkowe o zakazie podlewania trawników oraz napełniania basenów rekreacyjnych wodą z sieci wodociągowej na terenie gminy. Poinformował również o prowadzeniu kontroli stosowania się do zakazu, a w przypadku jego nieprzestrzegania nakładaniu kar finansowych zgodnie z Kodeksem wykroczeń.

Gmina Wadowice Górne podeszła na razie do tej sprawy mniej restrykcyjnie, choć nie wyklucza zaostrzenia zasad w przyszłości. – My na razie apelujemy do mieszkańców o używanie wody tylko do celów socjalno-bytowych i nie wykorzystywanie jej do podlewania trawników, działek, mycia samochodów czy napełniania basenów – stwierdził Michał Deptuła, wójt gminy Wadowice Górne. – Nie wykluczamy jednak, że w sytuacji, kiedy susza będzie się pogłębiać, wprowadzimy zakazy administracyjne.

Gmina Wadowice Górne jest w 100 procentach zwodociągowana i korzysta z dwóch głębinowych ujęć wody – w Wampierzowie i Woli Wadowskiej. Ujęcie w Wampierzowie zapewnia jej 90 procent dostaw wody, ujęcie w Woli Wadowskiej 10 procent. – Z ujęcia wody w Woli Wadowskiej korzystamy razem z gminą Radomyśl Wielki. My pobieramy z niej 10 procent wody, reszta płynie do gminy Radomyśl Wielki - powiedział wójt Michał Deptuła. – Są badania pokazujące, że na lustrach wody głębinowej są chwilowe wahania jego poziomów, choć na dziś nie jest to zasadniczy powód ograniczeń poboru wody przez mieszkańców – dodał. – Konieczność ograniczeń wynika z możliwości technicznych naszych urządzeń uzdatniających wodę. Jeśli ludzie w danym momencie pobierają zbyt dużo wody, to nasze urządzenia nie są w stanie jej uzdatnić i mogą się pojawić ograniczenia w dostawach.

 

 

Mieszkańcy Mielca nie muszą się niepokoić

O problemy z dostawami wody nie powinni się natomiast niepokoić mieszkańcy Mielca. "Mielec do zaopatrywania mieszkańców w wodę korzysta z ujęcia powierzchniowego na rzece Wisłoce i choć poziom tej rzeki jest dość niski, to jednak obecnie już nie spada. Ponadto trzeba pamiętać, że ujęcie wody zaopatrzone jest w próg piętrzący, dzięki czemu czerpnie, przez które ujmowana jest woda, zawsze są zakryte wodą umożliwiającą jej pobór" – głosi komunikat Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Mielcu.

Polska nie posiada żadnego systemu zatrzymania wody

Do pogłębiającej się suszy w naszym kraju, choć jest to zjawisko globalne dotykające wiele krajów, przyczyniły się niskie opady spowodowane zmianami klimatu i nieodpowiednie zarządzanie dostępnymi, ograniczonymi zasobami wody.

Polska jest bardzo uboga w naturalne zasoby wody powierzchniowej. Jesteśmy trzecim od końca państwem w Unii Europejskiej, jeśli chodzi o ilość wody przypadającej rocznie na mieszkańca (jest to prawie trzy razy mniej niż wynosi średnia w UE). Taka sytuacja wynika z naturalnego, geologicznego ukształtowania terenu i niekorzystnych warunków klimatycznych. Sytuacji nie ułatwia nieodpowiedni model gospodarowania zasobami wodnymi.

Retencjonujemy, czyli zatrzymujemy zaledwie 6,5 procent wody przepływającej przez nasz kraj (większość wody opadowej nie jest zatrzymywana w systemie wodnym, czyli wyparowuje). To co najmniej o połowę za mało. A retencja w praktyce może wyglądać różnie. To m.in. sprzyjanie terenom podmokłym, bagnom, tworzenie oczek wodnych, stawów, zbiorników gromadzących wodę. To również unikanie zbyt intensywnej melioracji pól.

Na dziś Polska nie posiada jednak żadnego jasnego systemu działań, którego celem byłoby zatrzymanie wody.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE