Niewiele osób wie, że na Oceanie Spokojnym dryfuje Wielka Pacyficzna Plama Śmieci, której wielkość szacuje się nawet na 15 milionów km², obszar równy mniej więcej granicom Rosji. To zjawisko występuje też na innych, mniejszych akwenach globu, a jego przyczynę stanowi stale zwiększająca się ilość wytwarzanych na całym świecie śmieci.
Mieszkańcy Europy, a w szczególności jej zachodniej części, produkują niemało odpadów, ale też wielka ich część jest poddawana recyklingowi. Statystyczny Polak produkuje rocznie prawie 300 kg odpadów komunalnych. Sporą część z tego stanowią odpady z tworzywa sztucznego. Choć recykling odpadów komunalnych w Polsce rośnie rokrocznie i nadganiamy ogromną przepaść do średniej unijnej w ilości odzyskiwanych surowców, to dzieje się to bardzo, bardzo powoli. W krajach skandynawskich, dla przykładu, problem odpadów praktycznie nie istnieje, co więcej, taka Szwecja importuje odpady z innych krajów, bo jej własny system odzysku odpadów jest tak kompleksowy i zoptymalizowany, że jest w stanie przyjąć nadwyżki śmieci od innych.
Okazuje się, że nawet wyklęci "szwedzcy socjaliści" potrafią na tym zarobić. Tymczasem w kraju nad Wisłą wciąż nie segreguje się powszechnie plastików według ich typu. Odzysk tworzyw sztucznych w dużej mierze dokonuje się przez ich palenie. Powstały kompostownie, ale wiele miast nie prowadzi uporządkowanego systemu zbierania tzw. "frakcji mokrej", czyli tego, co może być poddane naturalnemu odzyskowi, a jest tego sporo. Mielec od niedawna też uzupełnia przyblokowe śmietniki o brązowe kosze na odpady biodegradowalne. Zbiera szkło (niestety, nie dzieląc na kolorowe i białe), przyjmuje makulaturę. Tendencja pozytywna, ale bardzo brakuje edukacji mieszkańców, którzy wciąż palą śmieci. A na naszych oczach, obok strefy, rośnie wielka hałda nieposegregowanych odpadów państwowej spółki.