Problemów w Mielcu jest wiele. Mocno eksponowana sprawa zatrucia powietrza, kulejące inwestycje, wśród których przewartościowany projekt hali sportowej jest na pierwszym miejscu, kolejny to powiększający się deficyt. Najważniejsze problemy wynikają z działalności kolegów radnych z własnej POP PiS. Problemy takie nieznane były wielu kadencjom dalekiego od populizmu Chodorowskiego.
Pierwsze posunięcie - obniżenie wynagrodzeń członkom rad nadzorczych miejskich spółek to finansowa kosmetyka, ale wpisuje się w ideologiczną linię partii, która ostatnio obniża wynagrodzenia władzy.
Powołanie zespołu ds. jakości powietrza w mojej ocenie niewiele zmieni. Trudno mi uwierzyć, że zespół wespół cokolwiek więcej wymyśli niż stowarzyszenia ekologiczne, a przecież żadnych władczych kompetencji nie ma. Niewątpliwie trwają prace nad potanieniem hali i poszukiwane są środki na jej wykonanie. To psi obowiązek przede wszystkim tych, którzy doprowadzili do obecnej sytuacji.
Rozpoczęła się budowa biblioteki, ale mnie jako właściciela czytnika e-booków to już nie emocjonuje. Świat już więcej czyta z monitorów czy inkCarty/inkPearla niż z papieru. Czy nowy gmach przetrwa próbę czasu i technologii? To też pytanie do POP. W urzędzie dokonano zmian, reorganizacji. Poznamy je dopiero po owocach. Szef jest zawsze potrzebny w każdej instytucji, a zwłaszcza w urzędzie. Szef sprawia, że urzędnik nie grzęźnie w marazmie, nie owija każdego paragrafu stertą pism, a pewniej stawia kroki i raźniej realizuje cele. Prezydentura jest partyjna, co widać choćby w przypadku ochrony powietrza. POP wyraźnie wybrał podcień liderów partyjnych i poza jego obrys nie wykracza.