Rzecz dotyczy rejonów tzw. „łąk numer dwa”, przy których ulokowanych jest kilka domów oraz pól. O ile przyjezdni męczą się z kiepskiej jakości dróżką od czasu do czasu, o tyle mieszkańcom dokucza ona na co dzień.
Ani autem, ani rowerem
- Wiadomo, że nie da się żyć, nie docierając do centrum wsi. Sam jeżdżę tam każdego dnia, choćby do sklepu po chleb. Zawsze mi się coś przydarzy, dętkę przebiję albo się ubłocę – mówi nam mieszkaniec okolicy. I choć jest jednym z tych, który do centrum ma akurat najbliżej, i tak pokonać musi, jak mówi, odcinek blisko półtorakilometrowy. Inni mają jeszcze dalej, droga bowiem, o której mowa, ciągnie się przez kolejne pół kilometra, odcinając od świata kolejne domostwa.
Więcej w 39 numerze Korso