Jak poinformował niedawno ZUS, do którego składa się wnioski o dodatek solidarnościowy, od czerwca do początku sierpnia do jego oddziałów wpłynęło już 121 tys. wniosków. Z tego najwięcej, bo aż 9,3 tys. wpłynęło do stołecznych oddziałów ZUS. W czołówce jest też oddziałów ZUS w Rzeszowie, do którego wpłynęło 6,7 tys. wniosków. Potem są oddziały ZUS w Poznaniu – 5,8 tys., Gdańsku – 5,3 tys. Krakowie – 5 tys., Wrocławiu – 4 tys.
Najczęściej o wypłatę dodatku solidarnościowego występowały kobiety (60 proc. wniosków). Dodatkowo ponad 40 proc. wniosków złożyły osoby do 35. roku życia, z czego wynika, że młodzi pracownicy częściej tracili zatrudnienie niż ci bardziej doświadczeni, z dłuższym stażem.
Mimo pandemii koronawirusa bezrobocie w Polsce rośnie w umiarkowany sposób, co wynika przede wszystkim z działania „tarcz antykryzysowych”, dzięki którym na rynek wpłynęło ok. 130 mld zł. Tarcze się jednak kończą. Wielu ekspertów przewiduje też, że bezrobocie wzrośnie skokowo jesienią, a wtedy nie będzie już dodatkowej formy wsparcia dla bezrobotnych w postaci dodatku 1500 zł
Ustawa, która wprowadziła dodatek solidarnościowy przewiduje co prawda, że Rada Ministrów będzie mogła przedłużyć okres jego wypłaty, ale jak poinformował niedawno Stanisław Szwed, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej, nie prowadzi się w tej chwili żadnych prac na ten temat.
Wielu wskazuje też na to, że od września jedynym pocieszeniem dla osób, które będą tracić pracę będzie zmiana zasiłku dla bezrobotnych, który ma wzrosnąć z dotychczasowych 836 zł do 1200 zł miesięcznie płatnych przez pół roku. Jest to jakiś ruch do przodu, choć kwotę 1200 zł ciągle trudno uznać za wystarczającą.
CZYTAJ TAKŻE: