Kiedy Aeroklub Mielecki z bagien wyciągnął rakietę V2, do sekcji historycznej zgłosił się Aleksander Rusek. - Przeczytałem w Korso, że aeroklub zajmuje się badaniem takich znalezisk i się z nim skontaktowałem. Kiedy byłem nastolatkiem, na polu, gdzie teraz stoimy, runął na ziemię samolot. Dla mnie, jako 14-latka, który całe życie spędził w tych Rzędzianowicach, to było wielkie przeżycie – powiedział nam Aleksander Rusek.
Mieszkaniec Rzędzianowic wskazał badaczom miejsce upadku amerykańskiego samolotu. - Nad tą sprawą pracowaliśmy rok czasu. Spotkaliśmy się z panem Aleksandrem na lotnisku dokładnie rok temu – mówi Mariusz Mazur z sekcji historycznej mieleckiego aeroklubu, dodając: - Nikt wcześniej nie badał tego miejsca, a przecież to właśnie tu rozbił się w czasie wojny samolot. Sprawa została zgłoszona do Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
Pan Aleksander opowiedział dokładnie, jak wyglądał moment zderzenia samolotu z ziemią: - Samolot leciał prosto w stronę Mielca, zaczął zakręcać, zataczając koło. Nagle zaczął spadać, z jednym skrzydłem skierowanym w dół. Tak spadał, aż tym skrzydłem z całej siły uderzył w ziemię. Szczątki tego samolotu jeszcze dziś odnaleźliśmy, choć te największe elementy zostały szybko zabrane po tym zdarzeniu.
Spotkanie pana Aleksandra z członkami Aeroklubu miało w piątek wymiar również sentymentalny. Panowie przygotowali dla mieszkańca Rzędzianowic niespodziankę. Piotr Mleczko zidentyfikował samolot i dzięki temu mógł pokazać panu Aleksandrowi nie tylko jego zdjęcie z lat 40 ubiegłego wieku, ale również zdjęcie załogi.
O samolocie bombowym, który rozbił się w Rzędzianowicach
Był własnością 15. Armii Powietrznej Stanów Zjednoczonych typu B – 17G o nazwie własnej De De. Jego załoga przyleciała z zadaniem strategicznego nalotu na przemysł zbrojeniowy III Rzeszy. Samolot został jednak uszkodzony przez Niemców. Chciał więc dolecieć nad tereny zajęte przez Armię Czerwoną. Podczas drogi dowódca załogi mjr pil. Donald W. Ewing zauważył lotnisko w Mielcu. Można domniemywać, że chciał tu wylądować, jednak, dzięki historii opowiedzianej przez Aleksandra Ruska, wiemy, że to się nie udało. Samolot runął na ziemię. Na szczęście załoga licząca dziesięć osób przeżyła: mjr Donald W. Ewing, por. Lester C., Hurley, por. Bruce F. Howard, por. William S. Beasley, sierż. Delbert E. Shutt, por. Joseph V. Morgan, Jr., sierż. Reland L. Martin, sierż. Edward Oulette i sierż. Samuel J. Cichetti, Harry V. Poe.
Więcej w 39 numerze Korso