Koronawirus, który na początku marca pojawił się w Polsce od początku zamroził branżę turystyczną, w tym przewozy autokarowe. Z dnia na dzień skończyły się wycieczki, wyjazdy, konferencje, spotkania. I do dzisiaj nic się nie zmienia.
– W turystyce sezon trwa od kwietnia do września. Jak to wszystko z koronawirusem się zaczęły to wszyscy z miesiąca na miesiąc liczyli, że będzie lepiej. Dziś jest lipiec i już wiemy, że nie będzie lepiej. Sezon mamy stracony. Na przewozach autokarowych nie zarobimy praktycznie ani grosza – mówi Marcin Chmielarski.
Marcin Chmielarski swoją firmę przewozową „Marcel” budował przez 20 lat. Jej tabor to dziś 40 nowoczesnych autokarów i 90 busów obsługujących wiele lokalnych tras na terenie całego woj. podkarpackiego, w tym do Mielca.
– Te 40 autokarów jak stanęło w marcu tak stoi do dzisiaj. Z 90 busów jeździ połowa, choć z mniejszą częstotliwością i mniejszym obłożeniem niż wcześniej – zaznaczył właściciel „Marcela”. Jednocześnie dodał. – Nie było żadnej wojny, ale skutki koronawirusa są podobnie druzgocące. Branża przewozów autokarowych powoli dogorywa.
W swoistym geście rozpaczy pod koniec czerwca przewoźnicy autokarowi wyjechali na ulice kilku polskich miast, w tym Rzeszowa, żeby zwrócić uwagę rządu na swoją sytuację. Domagają się wsparcia od rządu na wzór Niemiec, gdzie branża autokarowa dostała 170 mln euro.
- To, że jeszcze trwamy to zasługa rządowych „tarcz antykryzysowych” – nie kryje właściciel Marcela. – Ale to się już kończy. Dalsza nasza egzystencja zależy od dedykowanej na wzór niemiecki specjalnie dla naszej branży pomocy. A my chcemy tylko 25 procent tego co dostali Niemcy. Jeśli nie to za rok do naszego kraju będą przyjeżdżać niemieckie autokary, żeby wozić Polaków na wycieczki na Bałkany czy do Włoch.
Mimo, że od protestu minęło dwa tygodnie ze strony rządu nie ma żadnej reakcji. A od września zaczną się spłaty kredytów i rat leasingowych na autokary i busy, które zgodnie z zapisami „tarcz antykryzysowych” i za zgodą banków były zawieszone.
- Polscy przewoźnicy autokarowi to europejska czołówka. Mają nowe autokary i doświadczonych kierowców. Niemal wszystkie te autokary są jednak leasingowane i od września trzeba będzie spłacać zawieszone chwilowo raty, choć nie będzie z czego. Część kierowców już odeszła od nas i szuka sobie jakiejś alternatywy. Część jeszcze pozostała, ale jak nie będzie specjalnej pomocy rządowej to i oni odejdą. Zostaniemy bez kierowców i z długami. W takiej sytuacji 90 procent firm nie będzie się też w stanie utrzymać, zbankrutuje – kreśli czarny scenariusz Marcin Chmielarski.
CZYTAJ TAKŻE:
Dzień przerwy i kolejne przypadki zakażeń w powiecie mieleckim
Nocne poszukiwania zaginionej staruszki z Szydłowca. Policjanci, strażacy, myśliwi i psy przetrząsnęli lasy