Było to trzecie spotkanie obu drużyn w tym sezonie. W poprzednich meczach triumfowali mielczanie - 31:25 i 25:23. Tym razem sprawdziło się przysłowie "do trzech razy sztuka". Piotrkowian i Stal były przed sobotnim pojedynkiem w hali Gimnazjum nr 2 jedynymi drużynami, które w tegorocznej, premierowej odsłonie Pucharu Ligi nie odniosły jeszcze zwycięstwa. Podopieczni Dymytro Zinchuka musieli uznać wyższość Zagłębia Lubin oraz Pogoni Szczecin. Mielczanie zaś polegli we własnej hali również w starciu z Pogonią oraz w Elblągu z tamtejszymi Meblami Wójcik.
Porażka w Elblągu była konsekwencją kolejnego osłabienia składu naszej drużyny, gdyż na parkiet w Elblągu, oprócz kontuzjowanych od dłuższego czasu Michała Wypycha, Wiktora Kawki i Grzegorza Barnasia, nie wyszli również kapitan zespołu – Łukasz Janyst, podpora defensywy – Marcin Miedziński oraz najlepszy strzelec zespołu – Oleksandr Kyrylenko.
Na mecz z Piotrkowianinem wrócił do składu jedynie Łukasz Janyst i był to powrót skuteczny, bo wreszcie nasza drużyna nie miała problemów z wykorzystywaniem rzutów karnych, co - jak wiadomo - było zmorą Stali w ostatnich meczach.
Niestety, brak środkowego rozgrywającego Kyrylenki znowu dał o sobie znać, bo przeciwko Piotrkowianinowi nasza drużyna dysponowała składem z tylko dwoma nominalnymi rozgrywającymi (Dementiew i Krygowski). Wspomagać ich na pozycjach rozgrywających musieli skrzydłowi – głównie Marcin Basiak i Michał Chodara.
Początek sobotniego meczu był dla Stali udany. Wynik spotkania otworzyli gospodarze za sprawą rzutu Michała Krygowskiego. Mielczanie szybko wypracowali sobie trzy bramki przewagi po rzutach Chodary i Krępy. Goście w ekspresowym tempie zmniejszyli straty do jednej bramki, dzięki niezwykle skutecznym kontratakom, które świetnie wykańczał prawoskrzydłowy Orfeus Andreou. Obie drużyny niespecjalnie przykładały się w tym okresie gry do defensywy, stąd kibice mogli oglądać dość widowiskowego szczypiorniaka z akcjami szybko przenoszącymi się od jednej bramki do drugiej.
W 20. minucie meczu na prowadzenie (11:9) wyszedł zespół Dymytro Zinchuka po bramkach Szymona Woynowskiego i Piotra Swata. Do końca pierwszej połowy obie drużyny grały "bramka za bramkę", a ostatecznie po 30 minutach prowadzili goście z Piotrkowa Trybunalskiego 15:13.
Nadzieje na odrobienie tej straty przez "Czeczeńców" szybko okazały się być złudne, bo drugą połowę lepiej rozpoczęli goście. Po skutecznym kontrataku Tomasza Mroza i po rzucie z drugiej linii Marcina Tórza zwiększyli prowadzenie do czterech bramek (17:13 w 35 min). Stal Mielec starała się odrabiać straty, ale uniemożliwiały to niecelne podania i nieskuteczne rzuty.
Dodatkowo w bardzo krótkim odstępie czasowym dwóch stalowców otrzymało dwuminutowe kary. Najpierw Michał Chodara za dyskusję z sędziami, a następnie Rafał Krupa za zagranie piłki nogą. Goście bezwzględnie wykorzystali przewagę na parkiecie i powiększyli swoje prowadzenie.
Po trzech skutecznych kontratakach Sebastiana Iskry oraz trafieniu Tomasza Mroza, Piotrkowianin odskoczył na sześć bramek (22:16 w 42 min). Gra gospodarzy kompletnie się posypała, a podopieczni Dymytro Zinchuka skrzętnie to wykorzystywali. W drużynie Stali były wyraźnie widoczne braki kadrowe i wąska ławka rezerwowych. Piotrkowianin do końca spokojnie utrzymywał bezpieczną przewagę, a w bramce gości świetnie spisywał się Marcin Schodowski (MVP spotkania).
Po końcowym gwizdku arbitrów liczna i bardzo dobrze zorganizowana grupa kibiców z Piotrkowa mogła ze swoimi pupilami fetować sukces na parkiecie w Mielcu. Było to wycięstwo prestiżowe, bo pozwalające piotrkowianom opuścić ostatnie miejsce w tabeli grupy Suzuki. Niestety, na pozycji outsidera wylądował zespół z Mielca, ponosząc piątą porażkę z rzędu.
Dla SPR Stali Mielec najlepiej by było, aby ten sezon już się zakończył, bo plaga kontuzji całkowicie rozmontowała skład naszej drużyny. Do końca rozgrywek trzeba jeszcze rozegrać dwa mecze w ramach Pucharu Superligi – na wyjeździe z Zagłębiem Lubin i u siebie z Legionowem. Nie będą one miały żadnego (poza prestiżowym) znaczenia bo mielczanie nie mają już szans na zajęcie pierwszego miejsca w grupie Suzuki. Ważniejszą – wręcz priorytetową sprawą dla działaczy na najbliższe tygodnie będzie budowa składu (i budżetu) na nowy sezon 2017/2018.
Więcej w 19 numerze Korso