Tak się składa tej wiosny, że co mecz, to okazja dla piłkarzy Stali na rewanż za niemiłe doznania z jesieni. Chrobry wygrał w Mielcu aż 4:1 i...coś z tym trzeba było zrobić.
Zbigniew Smółka miał przed tym meczem poważny problem, bo za żółte kartki pauzować musieli etatowi stoperzy – Sebastian Zalepa i Krzysztof Kiercz. Wiadomo było, że na środku obrony zagra Serb Boris Milekić, ale kto jeszcze? Smółka postawił na Przemysława Lecha i chyba nie żałował tej decyzji.
Pierwsza połowa nie przyniosła zbyt wielu okazji na gola ani dla gospodarzy, ani dla mielczan. Gra toczyła się głównie w środku boiska, Stal starała się grać uważnie w obronie i szukać okazji w kontrach. Dwukrotnie bramce Chrobrego zagroził Krzysztof Drzazga, strzelać próbował także Aleksadar Kolev. Gospodarze mieli poważne problemy ze sforsowaniem uważnie grającej obrony Stali. Kilka razy dostali się w okolice pola karnego, ale sytuacji strzeleckich nie potrafili sobie wypracować. Zdobyli co prawda bramkę, ale sędzia jej nie uznał z powodu wcześniejszego faulu.
Kibice oczekiwali, że w drugiej połowie Chrobry, bardzo potrzebujący punktów, postawi wszystko na jedną kartę. Szturmu bramki Stali się jednak nie doczekali. Zamiast tego musieli się pogodzić z utratą gola przez zespół Chrobrego.
Bohaterem akcji meczu był Krzysztof Drzazga, który po zdobyciu dwóch goli w meczu z Wigrami pokazał, że jest nie tylko królem pola karnego, ale potrafi także znakomicie przymierzyć z dystansu. Bramkę, jaką zdobył w 54 minucie meczu, na pewno można uznać za gol "stadiony świata". Po wrzucie piłki z autu Drzazga z narożnika pola karnego z okolic 20 metra posłał piłkę rogalem w samo okienko bramki Chrobrego.
Ta sytuacja podziałała na gospodarzy deprymująco. Mimo wielu starań nie potrafili na serio zagrozić bramce Tomasza Libery. Stal starała się kontrolować sytuację na boisku, a okazję na podwyższenie wyniku miał jeszcze Piotr Marciniec. Z drugiej strony boiska Tomasz Libera mógł liczyć na swoich obrońców, którzy w zarodku starali się hamować ofensywne zapędy graczy Chrobrego. Ostatecznie Stal dowiozła korzystny wynik do 94 minuty gry i zainkasowała kolejne trzy punkty.
Czwarta wygrana w piątym meczu wiosennej rundy rozgrywek oznacza, że widmo degradacji do II ligi już praktycznie przestało straszyć. Kolejne niepowodzenia zespołów z czołówki tabeli sprawiają, że gdyby w najbliższy piątek w "telewizyjnym" meczu udało się pokonać lidera Chojniczankę, to Stali zacznie "grozić"...awans.
Więcej w 14 numerze Korso