Stal wystąpiła w Pruszkowie bez pauzującego za żółte kartki Krystiana Getingera i Krzysztofa Kiercza, którego zatrzymały ważne sprawy rodzinne.
Od rana w Pruszkowie lał deszcz, opady nie oszczędzały zawodników również wieczorem. Warunki dla obu drużyn były jednak identyczne i nikt nie mógł wykorzystywać ich jako wymówki. Szczególnie zawodnicy Andrzeja Prawdy, którzy przed pierwszym gwizdkiem piastowali przedostatnią pozycję w tabeli. Po porażce pruszkowian w Legnicy, zespół opuścił dotychczasowy szkoleniowiec Znicza Dariusz Kubicki. U sterów zastąpił go właśnie Prawda. Nowy szkoleniowiec nie dokonał jednak wielu zmian w wyjściowym składzie. Liczył, że sprawdzona jedenastka w meczu z innym beniaminkiem podoła wyzwaniu i sprawi nowemu-staremu szkoleniowcowi sporo radości. Efekt nowej miotły wydawał się działać od samego początku. Początek spotkania to gra głównie w środku pola. Żadna z ekip nie potrafiła narzucić swojego stylu gry rywalowi. W 12. minucie piłka po wybiciu Piotra Misztala trafiła pod nogi Kamila Radulja, ale ten wyraźnie się pomylił. W 24. minucie goście mogli objąć prowadzenie. Uderzał Szymon Sobczak, a tor lotu piłki zmienił jeszcze Kamil Radujl, jednak futbolówka minimalnie minęła bramkę.
Od 32. minuty Stal musiała grać w osłabieniu po drugiej żółtej kartce dla Sebastiana Zalepy. Pierwszą dostał za faul, drugą za zagranie ręką. Stal została osłabiona i zmieniło to losy spotkania. Znicz zaatakował pod koniec pierwszej połowy. Bliski pokonania Tomasza Libery był Damian Jakubik, ale mielecki bramkarz zdołał sparować piłkę na rzut rożny.
Druga połowa zaczęła się od bramki dla gospodarzy. Aleksander Jagiełło zacentrował w pole karne do Adriana Paluchowskiego, a ten z najbliższej odległości dał Zniczowi prowadzenie.
Dobre okazje na podwyższenie prowadzenia zmarnowali kolejno Mateusz Długołęcki oraz Aleksander Jagiełło.
Stal natomiast długo nie mogła się przełamać w ofensywie. Dopiero w ostatnich minutach biało-niebiescy zmontowali akcje, które mogły przynieść wyrównanie. Dwukrotnie próbował Piotr Głowacki, strzelał dobrze w światło bramki, ale dwukrotnie pięknymi paradami popisał się bramkarz miejscowych Piotr Misztal ratując Zniczowi trzy punkty.
Po tej wygranej Znicz odzyskał szanse na uniknięcie degradacji. Stal aby myśleć o obronie pierwszoligowego bytu, powinna jeszcze zdobyć co najmniej cztery punkty. W każdym najbliższym meczu będzie to piekielnie trudne.
W najbliższą sobotę do Mielca przyjeżdża Podbeskidzie, które w ostatniej kolejce pokonało Miedź. Drużyna z Bielska w tym roku spisuje się bardzo dobrze i ma jeszcze szanse na włączenie się do gry o awans. Warunkiem jest wygrana w Mielcu. Podopiecznych trenera Zbigniewa Smółki po meczu z Podbeskidziem czeka cztery arcytrudne wyjazdy – mecze z walczącymi o awans Zagłębiem i Miedzią oraz z walczącymi o utrzymanie Puławami i Tychami. Trzeba z tych wyjazdów przywieźć punkty, bo inaczej ostatni mecz sezonu z Pogonią Siedlce może być meczem o wszystko.
Więcej w 18 numerze Korso