reklama
reklama

„Największe ograniczenia istnieją tylko w naszych głowach” – Dominika Przywara po 24-godzinnym wyzwaniu na Skyliner Everest Run 2025

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Dominika Przywara

„Największe ograniczenia istnieją tylko w naszych głowach” – Dominika Przywara po 24-godzinnym wyzwaniu na Skyliner Everest Run 2025 - Zdjęcie główne

„Największe ograniczenia istnieją tylko w naszych głowach” – Dominika Przywara po 24-godzinnym wyzwaniu na Skyliner Everest Run 2025 | foto Dominika Przywara

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportCzy można przez całą dobę wchodzić po schodach bez większych przerw? Dominika Przywara udowodniła, że tak! 77 wejść na 42. piętro, 61 239 pokonanych schodów i drugie miejsce wśród kobiet – oto jej niesamowity wynik na Skyliner Everest Run 2025.
reklama

Jak wyglądały przygotowania do tego ekstremalnego wyzwania? Co czuje zawodniczka po takim wysiłku? 


Dominika Przywara: 24 godziny, 77 wejść, 12 483,25 m w pionie


Nadal trudno w to uwierzyć, ale to już fakt! Dominika Przywara stanęła na podium jednego z najbardziej wymagających biegów po schodach w Polsce – Skyliner Everest Run 2025. W zawodach wzięło udział 255 uczestników, którzy przez całą dobę zdobywali 42-piętrowy wieżowiec w Warszawie. Celem wielu z nich było osiągnięcie symbolicznej wysokości Mount Everest (8 848 m), co wymagało 55 wejść. Dominika nie tylko osiągnęła ten pułap, ale go znacznie przekroczyła, zdobywając w sumie 12 483,25 m w pionie!
Tym samym poprawiła swój wynik z poprzedniego roku aż o 22 wejścia i zajęła wysokie, drugie miejsce w kategorii kobiet oraz 12. pozycję w klasyfikacji generalnej. Zawody te to nie tylko ogromny wysiłek fizyczny, ale także ogromne wyzwanie mentalne. Jak sama podkreśla, kluczowa jest determinacja i wiara we własne możliwości.

reklama


O przygotowaniach, trudach i emocjach towarzyszących Skyliner Everest Run 2025 Dominika opowiada w naszym wywiadzie.


Skąd pomysł na taki start?

– Widziałam te zawody kilka lat temu na Facebooku. Obserwowałam, jak moi znajomi w nich startują, i pomyślałam, że to coś innego niż typowe biegi. Chciałam spróbować, zobaczyć, ile dam radę.

 Jak się czułaś podczas zawodów?

– Dziwnie to zabrzmi, ale nadzwyczaj dobrze! Nie miałam większych kryzysów. Czekałam, aż przyjdzie ten moment, ale nie nadszedł. Planowałam zrobić 55 wejść, czyli tyle, ile potrzeba, by zdobyć Everest, a potem zobaczyć, na ile jeszcze wystarczy mi sił. Ostatecznie się nie zatrzymałam – walczyłam do końca, aż skończył się czas.

reklama

 Jak można chodzić przez 24 godziny?

– Po prostu! Zakładasz buty i idziesz. Nie robiłam dłuższych przerw – jedynie na szybkie posiłki. Niektórzy spali, odpoczywali, robili szybsze wejścia, by potem mieć czas na regenerację. Ja szłam równo, powoli, przez całe 24 godziny.

 Skąd wzięłaś na to siłę? Nie miałaś kryzysu ze snem?

– Kofeina była w żelach energetycznych, ale myślę, że najwięcej dało mi doświadczenie. Od 10 lat biegam, a od 9 lat startuję w ultramaratonach. Mam za sobą biegi, które trwają po kilkanaście godzin. Jestem przyzwyczajona do braku snu i wysiłku.

 Nie nudziłaś się? O czym myślisz przez 24 godziny?

reklama

– To pytanie, które często słyszę, ale... nie wiem! Nie pamiętam, o czym myślę. Może to trochę jak medytacja? Czasem liczyłam schody, ale ostatecznie zabrakło mi na to czasu (śmiech). Poza tym mijaliśmy się na klatce schodowej, rozmawialiśmy, dzieliliśmy się wrażeniami.

Jakie masz teraz kolejne cele?

– W maju biegnę 9-godzinny ultramaraton po pustyni Błędowskiej – pętla 5 km w całości w piasku. A potem Ultramaraton Magurski w sierpniu.

 Jak wyglądają twoje przygotowania?

– Trenuję 4–5 razy w tygodniu, do tego EMS, stretching, rower, rolki. Prowadzę też zajęcia dla dzieci i dorosłych, więc ruch towarzyszy mi cały czas. W ostateczności biegam na bieżni o 22:00 lub o 4:00 rano.

reklama

Masz jakieś biegowe marzenia?

– Moim wielkim marzeniem jest start w Marathon des Sables, czyli Maraton Piasków 230 km po Saharze. To jeden z najtrudniejszych ultramaratonów na świecie. Może kiedyś się uda!

Wróćmy jeszcze do Skyliner Everest Run. Startowałaś w nim drugi raz. Jakie różnice zauważyłaś?

– W zeszłym roku zrobiłam 55 wejść i byłam totalnie wyczerpana. Ostatnie wyjście było dla mnie koszmarem. W tym roku czułam się lepiej przygotowana – zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Wiedziałam, czego się spodziewać. Dodatkowo rok treningów i współpraca z trenerami bardzo pomogły.

Co było najtrudniejsze?

– Warunki w klatce schodowej. Duszno, wilgotno, pot spływa po czwartej kondygnacji jak po wyjściu z sauny. Zapach nie zawsze był przyjemny (śmiech). W zeszłym roku mnie to zaskoczyło, w tym byłam na to gotowa.

Czy wrócisz na Everest Run za rok?

– Tak, bo jak mówiłam: „Największe ograniczenia istnieją tylko w naszych głowach”. Chcę je przesuwać dalej!


Dominika Przywara po raz kolejny udowodniła, że determinacja i konsekwencja mogą prowadzić do niesamowitych rezultatów. Zdobycie „Everestu” o 5 godzin szybciej niż rok temu i aż 77 wejść na 42 piętro to wynik, który zasługuje na ogromne uznanie. Już teraz wiemy, że to nie koniec jej biegowej drogi – kolejne wyzwania czekają, a my będziemy jej kibicować na każdym kroku!

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo