Ekipa Wrzutki - Czym obecnie zajmuję się Krzysztof Łętocha?
Krzysztof Łętocha - Pracuje w niepublicznej Szkole Mistrzostwa Sportowego (SMS) im. Grzegorza Laty. Zajmuję się pionem sportowym jak i trenowaniem oraz koordynowaniem grupy licealnej, mam pod sobą około 50 chłopaków. Z kilkoma trenerami prowadzimy treningi, a ja koordynuję przy tym pracę tych trenerów.
Kto wpadł na pomysł Pana transferu do Stali Mielec w 1989?
Ze Stalą Mielec (będąc piłkarzem Stali Rzeszów przyp. red.) graliśmy dużo meczów sparingowych czy to w Rzeszowie, czy to w Mielcu i ta koncepcja przejścia, no to wydaje mi się, że już była wcześniej [...] Trenerem był wtenczas Włodzimierz Gąsior który, no widział mnie w swojej drużynie. Zespół był po awansie, miał bardzo dobrych zawodników, między innymi Edwarda Tyburskiego, Piotra Porębnego, Mariusza Barnaka - była to taka grupa ludzi stworzona przez trenera Gąsiora, która mogła spokojnie sobie dać radę w Ekstraklasie [...] Trzeba było jednak jakiejś nowej krwi, nowych ludzi poszukać, żeby jeszcze bardziej tę drużynę wzmocnić na nowy sezon.
Czy Krzysztof Łętocha poradziłby sobie w dzisiejszej Ekstraklasie?
Myślę, że tak. System taktyczny na boisku (1-3-4-3 przyp. red.) jest bardzo fajny pod moje cechy [...] Ze swoją wytrzymałością i mobilnością powiem szczerze, no dałbym sobie spokojnie radę. Żałuję, że dawniej nikt nie wymyślił takiego systemu. [...] Ja bym się czuł jak ryba w wodzie na wahadle i mówię szczerze, ten system by mi bardzo odpowiadał.
U którego trenera czuł się Pan w Mielcu najlepiej?
U trenera Franciszka Smudy. Ta praca troszeczkę inna niż trenerów naszych polskich spowodowała, że myśmy chłonęli tę wiedzę od szkoleniowca - choć on niewiele mówił po polsku. Natomiast jego podejście jeszcze bardziej spotęgowało naszą pracę - ten zachodni styl, to było coś nowego, ta niemiecka szkoła trenera Smudy [...] W drużynie była wtedy bardzo duża rywalizacja, po trzech zawodników na jedną pozycję. Tam wystarczył jeden bardzo słaby występ i on mógł cię zepchnąć na trzecie miejsce w kolejce i znowu trzeba było czekać, żeby dostać się do składu.
W Pana czasach trenerzy nie bali się wystawiać młodych wychowanków. Załóżmy, że dziś do bramki wchodzi 16-letni Boguś Wyparło - abstrajkcja!
Żeby wychować swojego zawodnika, to musi być plan, musi być jakaś strategia. Strategię ustala oczywiście prezes, ale prezes ma swoich ludzi desygnowanych do pracy w akademii, którzy też muszą mieć jakiś plan i strategię na rozwój danego zawodnika. Niekoniecznie to musi być zawodnik miejscowy, natomiast w odpowiednim wieku go trzeba sprowadzić do Mielca. I tutaj uważam, że jest bardzo, bardzo słaba rzecz, bo Stal Mielec, przykro mi to powiedzieć, nie ma działu skautingu - Nie brakuje na przykład w klubie dyrektora sportowego - człowieka, który się zna na piłce? (dopytuje redaktor) - Struktura klubu według mojej wiedzy powinna być rozbudowana. Jeżeli jesteś na salonach, nie możesz ograniczać swojej struktury [...] Ja powtarzam jedno, Excel się musi zgadzać, tak jak to pan Prezes Klimek mówi, ale pewne minima w klubie na tym poziomie muszą być zachowane. Oczywiście pewne rzeczy można zminimalizować, można pewne rzeczy ograniczyć, ale pewnych rzeczy się nie da, bo wszystkiego człowiek nie wie.
Widziałby się Pan jako trener Stali Mielec?
Oczywiście tak. Ja jestem trenerem zawodowym, także ja się nie boję wyzwań, nie boję się pracy, bo pewne elementy znam, znam środowisko, wiem o tym, co się tutaj dzieje, jak to wszystko wygląda, a to też jest ważne - to jest jednak kwestia rozmowy na ten temat.
Panie Krzysztofie, 6,5 roku w Mielcu spędzonych jako zawodnik, czy ten sezon za Grzegorza Laty z 6. miejscem na koniec (1992/93), uważa Pan za ten najlepszy także indywidualnie?
Można powiedzieć, że tak. To 6. miejsce było jednak - w moim przekonaniu jak na tę kadrę, którą wtedy posiadaliśmy - troszeczkę mało, mogliśmy się pokusić o walkę o najwyższe cele.
Temat rozmowy - projekt połączenia 3 mieleckich akademii piłkarskich w 1.
Półtora roku temu rozmawialiśmy na ten temat z panem Marcinem Gancarczykiem (Dyrektor Akademii Stali Mielec), wymyśliliśmy strukturę współdziałania akademii ze szkołami, z SMS-em naszym (Szkoła Mistrzostwa Sportowego) i Piłkarskimi Nadziejami pana Mrozika. Pracowaliśmy nad tym pół roku. Z naszej strony było stwierdzone krótko i na temat, chcemy grać pod szyldem Stali Mielec. Nie ma żadnych SMS-ów, nie ma żadnych APP Piłkarskie Nadzieje. Idziemy i robimy drużynę TOP Akademii Stali Mielec (zrzeszającą najlepszych młodych zawodników z każdej akademii do jednej drużyny - dodaje red.) i robimy drużyny pośrednie ze słabszych zawodników, ale wszyscy się nazywamy Stal Mielec [...] Po przeanalizowaniu w klubie stwierdzili, że oni nie chcą takiego czegoś zrobić i będzie sytuacja taka, że każda akademia gra przy swoim podmiocie, czyli my pod swoim szyldem i Piłkarskie Nadzieje też pod swoim szyldem. Jest to jednak bardzo złe, bo każdy zespół, każda akademia ma po dwóch, trzech zawodników dobrych z danego rocznika. Ci zawodnicy powinni być ze sobą w jednej drużynie, a my teraz gramy naprzeciw sobie [...] Ale ci chłopcy są coraz starsi i to nic nikomu nie daje, bo nie mamy CLJ-tek (Centralna Liga Juniorów - najwyższy szczebel juniorski każdego rocznika w Polsce). A te roczniki wychodzą. Ciągle ci utalentowani chłopcy są na jakimś poziomie oczywiście, ale nie na tym poziomie, co w Stali Rzeszów, bo nie potrafimy tego zjednoczyć i scalić.
Cały ponad 2-godzinny materiał poniżej.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.