Ta puenta rozmowy może była trochę śmieszna, jednocześnie jednak dobrze odwzorowywała styl życia, jaki przyjęli na siebie niektórzy przedsiębiorcy. Zapracowani, ciągle myślący o tym, jak rozwiązać bieżące problemy, przyzwyczajeni do tego, że ich dzień pracy trwa od rana do późnego wieczora, zwykle rozpoczynają go od mocnej kawy. Na śniadanie już nie ma czasu, bo trzeba się przygotować do spotkania z klientem, później jest jeszcze wizyta u prawnika, kolejne spotkanie tym razem z pracownikami, a w międzyczasie awaria strategicznej maszyny. I tak w kółko.
Nie ma czasu na odpoczynek, nawet na chwilę wytchnienia. Czasami trzeba gdzieś pojechać, więc na trasie przy okazji tankowania paliwa, kolejna kawa z ekspresu (dobra, mocna, dająca zmęczonemu organizmowi powera), a na drogę duży hot-dog z kompilacją różnych sosów – nawiasem mówiąc bardzo smaczny. Powrót do domu wieczorem i zaliczenie obiadokolacji, która w założeniu ma nadrobić zaległości żywieniowe z całego dnia z ciągłym myśleniem o firmie, bo przecież ona jest najważniejsza.
Ten przykład dnia roboczego typowego biznesmena jest może trochę przejaskrawiony, ale w jego opisie jest dużo prawdy. Każdy lekarz czy dietetyk będzie oczywiście zalecał, żeby trochę zwolnić tempo, żeby codziennie zaliczać spacer, jazdę rowerem czy siłownię i w tym wszystkim, co powie, trzeba przyznać, że będzie miał rację. Taki bowiem sposób spędzania czasu doprowadza w bardzo szybkim tempie do największej epidemii XXI wieku, która nazywa się otyłością. Z medycznego puntu widzenia jest to po prostu nadmierny przyrost tkanki tłuszczowej, który to z kolei jest przyczyną m.in. zawału, cukrzycy, zwyrodnienia stawów i innych chorób czy dolegliwości.
To wszystko wiemy, tylko w takim razie co możemy zrobić? Przecież nie zrezygnujemy z prowadzenia firmy.
Otóż nie ma sytuacji bez wyjścia. Trzeba dostosować naszą pracę do przyzwyczajeń i pewnych powtarzalnych czynności. Od klubu fitness, który w końcu będzie kiedyś otwarty, można rozpocząć dzień, spalając np. na bieżni czy wioślarzu nadmiar tłuszczu. Wieczorem można iść do klubu jogi. Zamiast pizzy czy wspomnianego już wcześniej hot-doga może wybierzemy jakąś sałatkę. Takich zmian pewnie znajdziemy więcej.
A najlepiej zastanówmy się, czy nie zrobić tego pod okiem jakiegoś specjalisty, który po pierwsze poradzi nam, jak się do tego zabrać, po drugie zmusi nas do stosowania jego zaleceń, bo przecież w perspektywie będziemy mieć wizytę u niego i konieczność pokazania mu tego, co zrobiliśmy.
Pamiętajmy, że prowadząc firmę, potrzeba nam dobrego samopoczucia i sprawności fizycznej. O to jednak musimy zadbać sami. I nikt za nas tego nie zrobi właśnie teraz, kiedy pandemia koronawirusa powoli od nas odchodzi, a życie biznesowe wraca do normalności.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.