Lata 70. XX wieku rządziły się swoimi prawami. Wówczas system oświatowy w PRL-u był oparty na 8-klasowej szkole podstawowej. Zaraz niej do wyboru były: licea (4-letnie), szkoły zawodowe (2- i 3-letnie) lub technika (5 letnie). Studia trwały zazwyczaj 5 lat.
Rodzice zwalniali z lekcji swoje pociechy z przeróżnych powodów. Najczęściej pojawiały się natomiast pilne prace polowe i domowe. Chodzi tu przede wszystkim o wykopki, plewienie warzyw, suszenie siana czy sprzątanie domów. Nie brakowało także tych bardziej klasycznych w kontekście dzisiejszych czasów - czyli problemy zdrowotne, np. ból zęba, brzucha czy głowy. Te i inne usprawiedliwienia z 1971 roku możecie obejrzeć w naszej galerii zdjęć. Pochodzą one z jednej ze szkół podstawowych w gminie Kolbuszowa.
Elżbietę Chmielowiec, obecnie dyrektor Szkoły Podstawowej im. Jana Pawła II w Kupnie, zapytaliśmy o to, jak wspomina tamte czasy z perspektywy nauczyciela. W rozmowie z nami przyznała, że najczęściej rodzice w tamtych latach zwalniali uczniów w związku z pracami w polu. Przytoczyła jedną, pamiętną sytuację, w której uczeń zwolnił się sam u swojego wychowawcy, mówiąc, że musi pilnie jechać w pole. Nauczyciel zaraz po tym zadzwonił do domu chłopca i w odpowiedzi usłyszał, że syn mówi prawdę, a on sam idzie już zaprzęgać konia.
Często zdarzało się również, szczególnie w miesiącach letnich, że uczniowie nie przychodzili do szkoły, ponieważ na zewnątrz była słoneczna pogoda i musieli suszyć siano. Elżbieta Chmielowiec wspomina, że raz miała mieć miejsce lekcja pokazowa dla młodych nauczycieli, jednak w tym dniu połowa klasy nie przyszła, bowiem chcieli wykorzystać ładną pogodę na suszenie siana i zdążyć przed burzą. Nauczyciele polecali wtedy swoim wychowankom, aby przychodzili przynajmniej z samego rana, a od południa, kiedy było najcieplej, mogli iść prosto na łąkę.
Podobnie było z wykopkami. Dyrektor szkoły w Kupnie wspomina, że dawniej były odgórnie przydzielane we wrześniu 3 dni wolne dla uczniów na czas zbierania ziemniaków. Zazwyczaj dwa pierwsze dni wykorzystywane były na wykopki u siebie i pomoc rodzicom, a w trzeci dzień chodziło się grupowo ze szkoły na wykopki, chociażby do osób starszych.
- Przykładowo siódma klasa szła do starszego pana, a dwie ósme klasy do gospodarza, który miał bardzo dużo ziemniaków na polu. To było grupowe zbieranie
- wraca wspomnieniami do lat 70' dyrektor szkoły podstawowej w Kupnie.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.